Bazyli1969 Bazyli1969
1496
BLOG

Anna Walentynowicz na celowniku „Gazety Wyborczej”

Bazyli1969 Bazyli1969 Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 69

Lizusi są wierni. Gotowi twoją krew zlizywać z łap twego oprawcy.
S. J. Lec

image

W ubiegły weekend rozpoczęła się promocja nowej książki duetu Dorota Karaś i Marek Sterlingow, poświęconej A. Walentynowicz. Wywiad z autorami, zamieszczony na stronach WP, został „elegancko” zatytułowany: „Anna Walentynowicz: jak Ukrainka została polską „świętą”.” Nie trzeba mieć nad wyraz subtelnego umysłu i duszy, by zorientować się, iż został sprokurowany pod określoną tezę. To przypuszczenie znajduje zresztą potwierdzenie w słowach samych rozmówców S. Łupaka, czyli dziennikarza WP. Czegóż tam nie znajdziemy?!

Smaczków jest wiele, ale niektóre zostały tak sprzedane, że nie powstydziliby się tego najsprawniejsi propagandziści minionych epok. Ot, choćby „odkrycie”, że Walentynowicz była – rzekomo - z pochodzenia Ukrainką, adoptowaną przez polską rodzinę z Wołynia. I to miała być najbardziej skrywana tajemnica p. Anny. Dlaczego ukrywała ten fakt? Twórcy książki sugerują, że bała się swego polskiego otoczenia i jego reakcji na ewentualny coming out. Wprawdzie w NSZZ Solidarność udzielało się sporo osób innych niż polska narodowości i nikomu z nich włos z głowy nie spadł, ale – jak rozumiem – w ocenie autorów p. Anna była w tej kwestii na swój sposób nieuczciwa. „Anna Solidarność” miała również być bardzo blisko A. Michnika i J. Kuronia, m.in. z tej przyczyny, że bardzo jej imponowali, w przeciwieństwie do jej kolegów… robotników. Ot, taka prosta baba z nieuzasadnionymi aspiracjami. W trakcie strajków z sierpnia 1980 r. tak znów bardzo nie wysilała się. Podobno jedną z niewielu rzeczy, które jej powierzono, to opieka nad kasą strajkujących. Właściwie – nic wielkiego!  Pod koniec lat 90., wspólnie z Gwiazdami i ich środowiskiem, miała działać bez przekonania i bez pomysłu. Oczywiście w przeciwieństwie do opozycyjnej grupy tzw. lewicy laickiej.

To, że ci ostatni – w domyśle! - roztropnie i skutecznie nawiązali dialog z władcami PRL i poprzez to doprowadzili do uzyskania wolności, miało stać się nieprzetrawionym nigdy przez p. Annę prztyczkiem w nos. Stąd jej niechęć do przemian i ludzi nimi zarządzających w latach dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych. W sumie jawiła się ona jako typowy reprezentant malkontentów i osobników zalewanych polityczną żółcią. Stąd wzięły się jej „napaści” na L. Wałęsę, układ Okrągłego Stołu, a w końcu… dewocja, objawiająca się pisaniem listów do papieża.

No cóż, każdy, nawet najmniejszy, przyczynek do poszerzenia wiedzy o osobach publicznych winien być traktowany jako pozytyw. Nie chce mi się jednak wierzyć, że związani z „GW” autorzy podjęli swą pracę w celu obiektywnego opisu życia Walentynowicz. Wprawdzie zastrzegają się w wywiadzie udzielonym WP, iż tak naprawdę szanowali, doceniali i lubili p. Annę, ale ich wypowiedzi (a zapewne i treść książki) pozwalają w to powątpiewać. Osobiście omawianą pozycję odbieram jako próbę zdyskredytowania jednej z bohaterek ruchu Solidarność. Nie udało się postawić na piedestale H. Krzywonos, to koniecznym jawi się wskazanie rys na wizerunku prawdziwych bohaterów. Zaznaczę jednak… Jestem gotów zmienić zdanie w chwili, kiedy na rynku ukaże się obiektywna praca wspomnianego duetu poświęcona na przykład życiu i działalności… Aleksandra Kwaśniewskiego. Doczekam tej chwili?


Link:
https://magazyn.wp.pl/ksiazki/artykul/anna-walentynowicz-jak-ukrainka-zostala-polska-swieta




Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura