Bazyli1969 Bazyli1969
689
BLOG

Rafał Trzaskowski i Baruch Spinoza w pałacu prezydenckim

Bazyli1969 Bazyli1969 Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 29

…wyrazy „dobro” i „zło” mają znaczenie tylko względne, a więc jedną i tę samą rzecz można nazwać dobrą lub złą zależnie od tego, pod jakim względem jest wzięta.
B. Spinoza

image

Ktoś mądry rzekł kiedyś: in vino veritas (w winie prawda). Chyba każdy z nas miał przyjemność lub nieprzyjemność brać czynny albo bierny udział w praktycznej prezentacji potwierdzającej prawdziwość  tej sentencji. Bywa jednak  tak, że i bez inspirującej dawki  alkoholu ludzie potrafią być do bólu szczerzy. Czy wynika to ze słabości układu nerwowego, przyrodzonej gadatliwości lub po prostu z niechęci do kłamstw, trudno powiedzieć. W każdym razie całkiem niedawno byliśmy świadkami przypływu weredyzmu w wykonaniu jednego z kandydatów na urząd prezydenta Rzeczypospolitej.  Rzadki to przypadek, więc warto poświęcić mu kilka zdań.

Rafał Trzaskowski (z tych Trzaskowskich!) nie należy do ludzi, których nazywamy potocznie „z sercem na dłoni”. Podobnie nie szasta na lewo i prawo złotymi myślami, opowieściami o własnych dokonaniach i atrakcyjnymi propozycjami dla obywateli. W ogóle jest jakiś skryty, niepewny, wycofany… Zdarza się jednak, że potrafi pochwalić się wszem i wobec swą nietuzinkowością i arystokratycznym podejściem do rzeczywistości. Tam m.in. stało się wtedy, gdy zadeklarował wiarę w „Boga Spinozy”. Czy mrużył wówczas oczy, by nadać swej deklaracji posmak tajemnicy? Tego nie wiem. Jakby nie było, tymże wyznaniem, wprowadził  w zakłopotanie nie tylko liczne grono przeciwników, ale również rzesze własnych zwolenników. Najdobitniej potwierdzają to reakcje zawsze czujnych niczym rangersi popleczników Jego Tajemniczości. I tak np. znana szerszej publice z tvn-owskiego Drugiego Śniadania Mistrzów,  K. Wigura, czyli uosobienie lewicowego piękna i mądrości, ruszyła w sukurs panu Rafałowi i wytłumaczyła pospólstwu, iż idol kandydata KO był całkiem rozsądnym gościem, gdyż głosił, że „Trzeba odrzucić przesądy i pogodzić z tym, jaki jest świat. To da wewnętrzny spokój. Najważniejsze byśmy nie żywili wobec nikogo nienawiści, nikogo nie potępiali, nikomu nie zazdrościli”. Miód malina! Pachnie to trochę niczym hare kryszna, ale w końcu mamy XXI w. i znękanej ludzkości przyda się nieco nirwany. Tyle tylko, że to  nieprawda. A przynajmniej nie do końca…

Żyjący w XVII wiecznych Niderlandach B. Spinoza (Benedictus d’Espinoza) żył tylko 45 lat. Tak jak wielu żydowskich wygnańców z  Półwyspu Pirenejskiego i ich potomków, należał do grupy zamożnych obywateli Republiki. Pozwoliło to na staranne wykształcenie i poświęcanie wolnego od zajęć zarobkowych czasu na spekulacje teoretyczne. Trzeba przyznać, że właściwie wszystkie świadectwa (te pochlebne i te krytyczne) podkreślają inteligencję Barucha. Ten faktor w połączeniu ze studiami talmudycznymi oraz lekturami pism Kartezjusza i G. Bruno wywołały w młodym umyśle impuls do filozofowania.  Zamiłowania do stawiania pytań „po co?” i „dlaczego?” przysporzyły Spinozie sporo kłopotów. Został wydalony z lokalnej gminy żydowskiej, a jego prace potępili praktycznie wszyscy reprezentanci wyznań obecnych w Zjednoczonych Prowincjach. Czym naraził się swym współobywatelom?

Dociekania Barucha Spinozy nie są szczególnie oryginalne. Kwestiami przezeń poruszanymi zajmowali się już bowiem Hellenowie w głębokiej starożytności. To co zdecydowało o znaczeniu jego twórczości to zaskakujące połączenie myśli racjonalistów z głęboko talmudyczną, a momentami nawet kabalistyczną, tradycją. Zaznaczę od razu, iż większość ówczesnych współwyznawców Spinozy, traktowała kabalistów jako heretyków i uznawała ich studia za działania przeciw Bogu. Tak czy owak, nasz bohater popełnił kilka prac, których lektura nie należy do łatwych. Z tej przyczyny, jako człowiek nie będący specjalistą od jego twórczości, ograniczę się do kilku przesłań przekazanych przez Spinozę potomnym.

W motto notki przywołałem przekonanie Spinozy o tym, że jego zdaniem dobro i zło są bytami względnymi. Okazanie komuś dobroci musi (!) być jednocześnie złym uczynkiem dla kogoś innego. Jako przykład został podany przypadek grabieży. Jeśli okradniemy jednego bogacza i rozdamy jego majątek biedakom, to czyny te w ocenie moralnej zostaną wyzerowane. Szkoda zatem czasu na zajmowanie się szerzeniem dobra i rozsiewaniem zła.

Według Spinozy wielowiekowe przekonania ludzkości o istocie boskości są z gruntu fałszywe. Bóg to nie byt idealny, który wolą własną stworzył gwiazdy, wodę i tchnął życie w człowieka. Podobnie nie ma żadnego planu wobec ludzi i nie nadał im żadnych prostujących drogę do zbawienia praw, ale tak naprawdę Bóg jest wszystkim i wszystko jest Bogiem. Oznacza to, że my, wieloryby, drzewa a nawet kamienie jesteśmy równoprawnymi „składnikami” Boga. A on sam jest li tylko pojęciem, nazwą, określeniem a nie Bogiem osobowym i czynnym.

W kwestii wolnej woli, który wyróżnia chrześcijaństwo spośród dogmatów panujących w innych religiach,  jego poglądy były równie zaskakujące. Otóż twierdził, że tzw. wolna wola to jedynie miraż, złudzenie, fantazmat. Każde nasze czyny są bowiem zdeterminowane przez „substancję” (Boga?) i nawet gdybyśmy zjedli tysiąc kotletów, to nasze wysiłki spełzną na niczym. Trzeba zatem przyjmować wolę „substancji” i cieszyć się życiem. Tę zaś umiejętność posiadają – jeszcze  -  tylko nieliczni, którzy na skutek korzystania z rozumu dostąpili iluminacji. Nie ma zatem nic złego w umiarkowanym hedonizmie.

Trzeba również dodać, iż B. Spinoza był zagorzałym zwolennikiem „demokracji”. Głośno, i zapewne z przekonaniem, perorował za wolnością słowa i prawem do używania mózgu.  Obmyślił nawet,  wzorem Platona, ustrój takiego społeczeństwa idealnego. Szkopuł w tym, iż nie potrafił rozwiązać problemu realnego sprawowania władzy w inny sposób niż jego koledzy-utopiści. Założył, że rządy w społeczeństwie winny należeć do wyselekcjonowanej elity, swoistej arystokracji rozumu, której zadaniem będzie urządzenie życia wszystkim pozostałym. I co ważne, bez uwzględniania zasad i wartości wywodzących się z jakichkolwiek religii. Czysta wiara w nieskalany rozum i absolutną mądrość. Nie wyjaśnił jednak kto miałby delegować „esencję rodzaju ludzkiego” do rządu i według jakich miar należałoby oceniać przydatność określonej osoby na konkretne stanowisko. Wiedział jednak, że rząd mędrców, może wyjąć spod prawa pewne rodzaje – w jego mniemaniu szkodliwych -  działań. Jako strona odpowiedzialna za dobro publiczne, władza musi posiadać absolutną i wyłączną moc nadzorowania i prawnego kontrolowania ludzkich działań. Totalnego kontrolowania! Co więcej, w przypadku, gdy jeden lub drugi obywatel podda w wątpliwość nieomylność zarządców oraz opresyjność rozwiązań prawnych i poprzez to wykaże „buntownicze przekonania polityczne”, to de facto pozostanie mu tylko argumentowanie za uchyleniem złych praw i… nic ponadto. O tym co zwykły obywatel jego Utopii miałby uczynić w razie braku reakcji mędrców na monity obywateli, Spinoza nie mówił.

Wbrew cukierkowej legendzie filozofia Spinozy, to nie recepta na bezstresowe życie. Nie jest to również wzorcowy przykład szacunku dla odmienności. To świat bez prawdziwego Boga i odruchów serca, królestwo zimnego wyrachowania i despocji uprzywilejowanej kasty, rzekomo znającej odpowiedzi na wszystkie pytania. To instrukcja do zmechanizowania społeczeństw i zabijania spontaniczności. To pochwała relatywizmu i przepis na usankcjonowanie zawoalowanego pasożytnictwa. To wreszcie źródło z którego pełnymi garściami czerpali i czerpią marksiści wszelkiego autoramentu, barw i odmian. I pan Rafał to lubi…

Mam nadzieję, że Baruch Spinoza nie wprowadzi się niebawem do pałacu przy Krakowskim Przedmieściu.


Linki:
https://oko.press/trzaskowski-wierzy-w-boga-spinozy/




Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo