Bazyli1969 Bazyli1969
5545
BLOG

Manifest z Ventotene, czyli po co komu Stany Zjednoczone Europy?

Bazyli1969 Bazyli1969 UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 163

Choć to szaleństwo, jest w nim przecie metoda.
W. Szekspir

image

Tę notkę musiałem napisać. Oczywiście nie po to, aby znaleźć ujście dla własnych, kłębiących się w głowie przemyśleń, ale ze względów utylitarnych. Czasem bowiem kilka słów lub zdań wystarczy, by skomplikowany problem zyskał na przejrzystości i został umieszczony w segregatorze z napisem „sprawy wyjaśnione”. Rzecz jasna nie aspiruję do roli tłumacza wszelkich zawiłości życiowych i nigdy nie pokuszę się o miano omnibusa. Wprawdzie jestem tylko człowiekiem, ale znam granice śmieszności.  Niemniej rośnie we mnie przekonanie, iż kwestia o której wspomnę poniżej, jawi się jako fundamentalna dla zrozumienia przemian dokonujących się na naszych oczach.

Ostatnio mam trochę wolnego czasu i czytam. Między innymi wpisy na S24. Zauważyłem, iż główny podział tutejszej społeczności blogerskiej przebiega po linii stosunku do przewartościowań społeczno-kulturowo-politycznych mających miejsce we współczesnym świecie. Z jednej strony cała grupa rozsądnych i trzymających się faktów komentatorów i komentatorek, dostrzegających niebezpieczeństwa płynące z kwestionowania naturalnego porządku w zakresie relacji międzyludzkich i prób obalania arystotelesowskiej logiki, a drugiej społeczność przyjmująca z dobrodziejstwem inwentarza niemal wszystkie wymysły pionierów postępu. Przykro na to patrzeć, bo gdy – dajmy na to - @Karolina Nowicka, @Madonna czy @Soroka, z uśmiechami na wirtualnych twarzach bronią dokonań progresywistów i z taką samą swawolną radością próbują bez umocowania w realu postponować interlokutorów o odmiennych poglądach, to wzbiera we mnie współczucie. Dla nich. Wszak wpisując się w modny trend nie zdają sobie sprawy z tego, że uczestniczą w produkcji sznura, na którym – co nie daj Boże – sami mogą zawisnąć. Przesadzam?

Mało kto pamięta, że obecne elity polityczne Europy w znacznej, a prawdopodobnie przeważającej mierze, wywodzą się ze środowisk lewicowych; żeby nie powiedzieć lewackich. No i co z tego? Ano ma to bardzo istotne znaczenie dla wytłumaczenia decyzji podejmowanych przez wpływowe europejskie gremia. Jak wiadomo za decyzjami krok w krok idą wdrożenia. Przyjmij, bo nie dostaniesz pieniędzy. Podpisz, bo źle napiszemy o tobie w gazetach. Zamilcz, bo wystrugamy z ciebie oszołoma. O ile wiem, nie podobają się one znacznej części moich rodaków, którzy wprawdzie je z bólem tolerują, ale w żadnym razie nie afirmują. Rozdźwięk pomiędzy decyzjami „Brukseli” a odczuciami ludu (głównie środkowoeuropejskiego) nie jest żadnym przypadkiem. Obecnie Komisja Europejska i większość Parlamentu Europejskiego został wychowana w warunkach i w oparciu o idee zupełnie obce „pospólstwu”.

O naszych wartościach nie trzeba wspominać. Są tak naturalne jak szum fal i wschód słońca. Pamiętają o nich zarówno blogerzy krajowi, jak i zagraniczni, akceptujący przekonania, że chłopak nie powinien chodzić w sukience, że hołdowanie tradycji to wcale nie przejaw obskurantyzmu, istnieją przedwieczne siły dążące do stanu społecznej równowagi a pieniądze, choć ważne, to nie wszystko. Znacznie istotniejszym jest to, iż ośrodki decyzyjne UE zostały opanowane (dokumentnie?) przez zwolenników chorej ideologii. Skąd to przekonanie? Wynika ono z oceny faktów. Choćby tego rodzaju jak bezwstydne oddawanie hołdu K. Marksowi czy A. Spinellemu przez czołowych polityków Unii. Uśmiechy, całusy, brawa w cieniu pomnika jednego z najniebezpieczniejszych ideologów w dziejach.  Przejdźmy teraz do sedna…

Od tysięcy lat homo sapiens przemierza mozolnie drogę wyznaczoną mu przez Najwyższego. Człowiek potyka się, raduje, uczy, odradza, cierpi… Tak już po prostu jest. Niestety, istnieją środowiska, którym marzy się wejście w buty Boga i zorganizowanie żywota ludzkiego według recept wykoncypowanych w umysłach ludzkich. Mało tego! Od czasu do czasu pojawia się głębokie przekonanie, iż istnieją osoby i kręgi, które z jakichś powodów są predestynowane do urządzania życia „ciemnym masom”. Początki takiego podejścia nikną w mrokach przeszłości i są charakterystyczne dla… Zostawmy to. W tym momencie znacznie bardziej interesującym jest fakt, iż mimo wielu nauczek przekonanie o konieczności dokonywania korekt w planie bożym jest wciąż żywe. Doskonale widać to na przykładzie miłości rządzących Europą do przesłania A. Spinellego.

Altiero Spinelli był z krwi i kości komuchem. Ortodoksyjnym, gdyż nawet sowieccy bolszewicy wykluczyli go z partii za odchylenie trockistowskie. Miał tyle szczęścia, że bufon zwany B. Mussolini, nie odebrał mu życia, lecz wysłał go do diabła na dobrych kilka lat. A dokładnie na małą, zamieszkaną ledwie przez kilkaset osób,  wysepkę o nazwie Ventotene. Tam, pozbawiony swobody poruszania się, Spinelli wraz z jeszcze bardziej radykalnym towarzyszem, Ernesto Rossim, spłodził manifest, wyrażający „prawdę objawioną” i – w ich zamierzeniu – mający być drogowskazem dla polityków post-wojennej Europy. Zdał sobie sprawę, że brutalne bolszewickie metody są skuteczne jedynie na krótką metę i doszedł do wniosku, że najważniejszym celem w procesie dochodzenia do komunizmu jest odpowiednie przeformatowanie umysłów. Cóż zatem spłodzili pilni czytelnicy prac Marksa i Engelsa?

Dla zobrazowania wizji Spinellego przytoczę kilka fragmentów jego manifestu…

„Pierwszym zadaniem, bez rozwiązania którego wszelki postęp będzie tylko złudzeniem, jest ostateczne zlikwidowanie granic dzielących Europę na suwerenne państwa”


„Własność prywatna musi być – w zależności od sytuacji – zniesiona, ograniczona, skorygowana albo rozszerzona i to nie według jakichś dogmatycznych zasad.”


„Nieprzydatni starzy zostaną wyeliminowani, a wśród młodych trzeba obudzić nową energię.”


„Chodzi o stworzenie państwa federalnego, które stoi na własnych nogach i dysponuje europejską armią zamiast armiami narodowymi. Trzeba ostatecznie skończyć z gospodarczą samowystarczalnością, która stanowi kręgosłup totalitarnych reżimów. Potrzeba wystarczającej ilości organów i środków, żeby w poszczególnych państwach związkowych wprowadzić zarządzenia wydane w celu utrzymania porządku ogólnego.”


„Podczas kryzysów rewolucyjnych demokratyczne metody w polityce są balastem.”


„Propaganda i działania winny służyć do ustanowienia, w każdy możliwy sposób, porozumień i więzi między pojedynczymi ruchami, które z pewnością będą formowane w różnych krajach. Już teraz należy budować fundamenty ruchu będącego w stanie zmobilizować wszystkie siły do stworzenia nowego organizmu – wielkiego dzieła całkowicie nowego w dziejach Europy.”


„W przeszłości charakter własności prywatnej i prawo spadkowe umożliwiały gromadzenie bogactwa w rękach nielicznych, uprzywilejowanych członków społeczeństwa. W czasach rewolucyjnego kryzysu jest okazja majątek ten rozdzielić w sposób egalitarny i zlikwidować klasę pasożytniczą.”


„Rewolucyjna partia nie może być dyletancką improwizacją, stworzoną na potrzebę chwili. Jej organizacja powinna zacząć się już teraz, przynajmniej w zakresie kształtowania głównej filozofii politycznej, ustanowienia czołowych kadr i określenia wytycznych do pierwszych działań. Nie może stanowić różnorodnego zbiorowiska ludzi o rozmaitych przekonaniach, którzy połączeni są tylko doraźnym sprzeciwem wobec czegoś.”


„Krzewiąc doktrynę ruchu nie należy tracić żadnej okazji, ani ignorować żadnej grupy. Przede wszystkim jednak trzeba skoncentrować się na tych środowiskach, które są szczególnie ważne jako ośrodki szerzenia idei i rekrutacji bojowników.”

Uff… Trzeba koniecznie dodać, iż autorzy Manifestu nie zawracali sobie głów demokracją. Z przekonaniem i pełni pychy dowodzili, że opisane w Manifeście zmiany mogą przeprowadzić tylko i wyłącznie ludzie predestynowani do oświecenia tłumów. A to dlatego, że lud/naród/społeczeństwo, jako tzw. ciemna masa, nie wie co jest dla niego dobre…

W porządku. Przywołałem fragmenty Manifestu, który prócz pewnych oczywistości zawiera  herezje i bojkotuje zdrowy rozsądek. A tak w ogóle pełen jest niekonsekwencji, banałów i fałszywych diagnoz. Prawdę mówiąc bardzo przypomina produkt wykoncypowany w umyśle A. Hitlera pt. Mein Kampf. Kto czytał, ten zrozumie.

W tym momencie pojawia się pytanie: skąd w takim razie bierze się siła zwolenników bredni Spinellego, którzy konsekwentnie dążą do zniszczenia państw narodowych i zbudowania Europejczykom „raju na ziemi”? Odpowiedź, wbrew pozorom, jest naprawdę prosta.

Gdy przeanalizujemy przebieg wszelkich krwawych rewolucji, to stanie się dla nas jasnym, iż żadna z nich (!) nie zakończyłaby się sukcesem bez wsparcia kapitału. Bo przecież zarówno insurekcja bolszewicka jak i narodowo-socjalistyczna korzystały ze wsparcia posiadaczy kapitału. Bankierzy i fabrykanci mający swe gniazda w USA, Szwecji, Szwajcarii,  Anglii, Niemczech  czy innych miejscach na ziemi, z ochotą wspomagali radykalne ruchawki. Dużo by o tym mówić. Nie podlega jednak dyskusji, iż współcześni demiurgowie, zarażeni wirusem Spinellego, obsiadający ministerialne, prezydenckie i kanclerskie stołki muszą mieć wsparcie posiadaczy wagonów pieniędzy. Wiedzą o tym i usilnie szukają wsparcia. Co oferują w zamian?

Jako miłośnik historii wiem, że np. rozbicie Rzeszy Niemieckiej, aż do XIX w.  było z punktu widzenia  kupców, rzemieślników i bankierów dopustem bożym. Co kilkanaście albo kilkadziesiąt kilometrów stacje celne, myta, inne systemy miar i wag, przepisy finansowe, ustosunkowani decydenci… Te uwarunkowania trzeba było brać pod uwagę. Dziś, choć dekompozycja organizmów państwowych jest znacznie mniejsza, wciąż istnieją problemy związane z optymalizacją kosztów i zasadami działania. Z punktu widzenia potentatów handlowych, usługowych i bankowych pożądanym rozwiązaniem byłoby stworzenie na kontynencie europejskim jednego organizmu politycznego. Wtedy to wystarczyłaby wizyta przedstawicieli Zuckerberga czy Rockefellerów w Brukseli , w której można by ustalić zasady biznesu i nie oglądać się na oryginalne przepisy prawne w Słowenii, Łotwie, Bułgarii, Hiszpanii, Belgii czy Polsce. Prócz tego dałoby się sformatować produkty w ten sposób, że zarówno Polak jak i Portugalczyk „łykaliby” to samo. I jeszcze jedno… Doświadczenie życiowe podpowiada, że łatwiej i taniej jest skorumpować jednego urzędnika niż dwudziestu siedmiu.

Reasumując, z pełnym przekonaniem twierdzę, że działania zmierzające do zglajszachtowania Europy mają – niestety - wielkie szanse powodzenia. Między innymi dlatego, że – tak jak już to bywało w historii - zawiązał się sojusz neokomunistów i biznesowych potentatów. Wszystkie działania zmierzające do wprowadzenia realnej cenzury, kulturowego zabełtania  w głowach obywatelom państw UE, przekonania ludzi, że ideologia gender jest cool, opowieści o konieczności zjednoczenia by zapobiec konfliktom pomiędzy narodami Europy, opowieści o gwałceniu krów podczas udoju, wywracania na nice logiki, ograniczanie wolności pod pretekstem pandemii, przerabianie kościołów na dyskoteki itd. są li tylko elementami planu operacyjnego stworzonego przez fanatycznych wyznawców neokomunistycznej bredni i osób trzymających ręce na zasobach finansowych. Stąd rozpychanie się  brukselskich urzędników, szantaże finansowe, naciski na oddawanie coraz to nowych pól w gestię Brukseli, bezczelne parcie na zaakceptowanie szkodliwych rozwiązań (vide: referenda „do skutku” w Irlandii i Danii), zmuszanie poszczególnych państw do przyjmowania schematu wychowawczego. Tu bije praźródło wszelkich wyraźnie totalitarnych, aczkolwiek opakowanych w pazłotko demokracji,  działań.

Stworzenie Stanów Zjednoczonych Europy nie zabezpieczy w żadnym razie podmiotowości jednostki. Wręcz przeciwnie! Narazi nas, czyli również tzw. pożytecznych idiotów, na dyktat, wobec którego będziemy dziecięco bezbronni. Da macherom od cybernetyki społecznej tak wiele władzy, że Stalin mógłby o tym tylko pomarzyć. W dalszej perspektywie uczyni życie nieznośnym. A do tego zwierzęco okrutnym. Z tego powodu opowieści heroldów „postępu”, również tych na S24,  należałoby traktować tak, jak władze II RP traktowały facecje przodków Michnika i Smolara. Czynić tak wypadałoby dlatego, że okazanie tolerancji i przyzwolenie na duraczenie tysięcy lub nawet milionów, będzie z pewnością prowadzić do kolejnej, niewyobrażalnej i najpewniej krwawej katastrofy. Takim zapędom trzeba dać stanowczy odpór. Innej drogi po prostu nie ma. Kropka!

Aha! I warto czytać źródła, bo  wtedy pozorne tajemnice stają przed nami wstydliwie nagie.


Link:
https://www.poloniainstitute.net/battle-of-ideas/manifest-z-ventotene-1941/

-------------------------------

Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.


Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka