Bazyli1969 Bazyli1969
1251
BLOG

Komu i dlaczego przeszkadza Polak uzbrojony?

Bazyli1969 Bazyli1969 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 51

Wolność jest niebezpieczna, ale większość ludzi jest w stanie polubić jej smak.

George R.R. Martin

image

Któż nie zna sceny zamieszczonej w "Potopie", a następnie przeniesionej na ekran przez J. Hoffmana, w której gawędzili sobie Zagłoba z Rochem Kowalskim? Chyba takich jest niewielu. Jeden jej fragment zapadł mi w pamięć najbardziej. Który? Ano ten, gdy pan Onufry zapytał swego "krewniaka":

"- A żonaty jesteś?

- Pewnie, że żonaty! Ja jestem Kowalski, a to jest pani Kowalska, innej nie chcę.

To rzekłszy młody oficer podniósł do oczu panu Zagłobie głownię ciężkiej dragońskiej szabli i powtórzył:

- Innej nie chcę!"

Sienkiewicz tworząc swoje powieści sięgał często po zdarzenia i postacie prawdziwe. Rzecz jasna jako pisarz sprawny ubarwiał, naciągał, przesadzał. Takie prawo artysty. Nie potrafię jednak powiedzieć z jakiej przyczyny "namalował" Rocha jako człeka silnego niczym tur i dzielnego, ale jednocześnie niezbyt lotnego, bo pierwowzór wsławił się zupełnie czymś innym niż dziecięcą naiwnością. Prawdziwy pan Kowalski należał do tych nielicznych jednostek w dziejach świata, przed którymi zamajaczyła szansa na przełożenie zwrotnicy historii. Okazuje się bowiem, iż w trakcie walk ze Szwedami pod Warszawą (lipiec 1656 r.) model naszego noblisty natarł na Karola Gustawa, zrzucił go z konia i byłby z niewątpliwą dla nas korzyścią skrócił mu żywot, gdyby nie... W ostatniej chwili odważnego husarza zatrzymała jednak kula szwedzkiego żołdaka lub - jak twierdzą niektórzy - ręka samego Bogusława Radziwiłła, stojącego ówcześnie po stronie najeźdźców. Pan Kowalski odszedł w sposób chwalebny, a dzięki talentowi Sienkiewicza stał się symbolem polskiego rębajły, idącego przez życie z nieodłączną "Panią Kowalską". Jak Roland z Durendalem, Bolesław Krzywousty z Żurawiem i Artur z Ekskaliburem... Jego postawa nie była wszakże czymś ekstraordynaryjnym.

Ksiądz Jędrzej Kitowicz wspominał, że "... szlachcic, gdy wychodził z domu przypasywał szablę do boku, brał w rękę obuch […] w modzie było nosić nóż za pasem. Chłop nosił laskę drewnianą z krzemieniem wrośniętym w jej głowicę lub kij gruby." Mieszczanie także nie stronili od posiadania i noszenia oręża, musieli jednak zgodnie z prawem ograniczać się tylko do pewnych jego rodzajów. Od magnata po chłopa pańszczyźnianego, każdy był zbrojny stosownie do swego stanu. Nie dziwi zatem, iż wielu obcokrajowców mających okazję peregrynowania po Rzeczpospolitej twierdziło, że Polacy są .najbardziej zbrojnym narodem Europy.Sytuacja ta zmieniła się wraz z nastaniem władzy zaborców.

Zrazu były to ograniczenia niezbyt restrykcyjne. Dopiero po upadku Napoleona Moskwa, Berlin i Wiedeń zdały sobie sprawę z tego, że pozostawienie broni w rękach Polaków jest bardzo ryzykowne. Liczne dekrety i postanowienia wydawane przez władze prowincjonalne nakładały bezwzględny obowiązek zdawania wszelkiej broni. Broń palną i białą mogli posiadać jedynie urzędnicy odpowiedniego szczebla wykazujący się całkowitą lojalnością wobec władz. Za nielegalne posiadanie broni we wszystkich zaborach groziła kara konfiskaty, a dodatkowo w zaborze austriackim i pruskim kara grzywny, natomiast w zaborze rosyjskim, gdzie prawo było najbardziej restrykcyjne, także kara więzienia. Nie poprzestano li tylko na represji prawnej, ale przy udziale policji i wojska masowo przeprowadzano rewizje i rekwizycje. Okazały się one dość skuteczne, bo zarówno podczas Powstania Wielkopolskiego i Krakowskiego z 1846 r., jak i insurekcji Styczniowej, powstańcy zmuszeni byli wykorzystywać starą broń myśliwską oraz inne substytuty (np. kosy).

W II RP na posiadanie i noszenie broni wymagane było pozwolenie, które powiatowe władze administracyjne mogły w każdym czasie cofnąć, jeżeli uznały to za wskazane ze względu na interes państwowy albo bezpieczeństwo i porządek publiczny. Osoby ubiegające się o takie pozwolenie nie mogły być karane, podejrzane o przynależnośc do organizacji terrorystycznych i chorować na zaburzenia psychiczne. Jeśli spełniały te kryteria, to w praktyce nic nie stało na przeszkodzie aby weszły w posiadanie pistoletu, colta czy broni długiej.

Po wrześniu 1939 r. sytuacja uległa zmianie. Już kilka tygodni po agresji wojskowe władze niemieckie wydały rozporządzenie mówiące, iż posiadaną broń należy niezwłocznie (w ciągu 24 godzin!) zdać w najbliższej jednostce policji. Nielegalne posiadanie broni traktowano jako naruszenie porządku publicznego i bezpieczeństwa Rzeszy i przestępstwo to było zagrożone karą obozu pracy, obozu koncentracyjnego albo karą śmierci. Penalizowane było nawet samo niepowiadomienie o fakcie posiadania broni przez kogoś innego. W zaborze sowieckim obowiązywały przepisy z 1926 r., które za nielegalne posiadanie broni przewidywały kary 5-8 lat więzienia (w zależności od tego w której republice przyszło żyć nieszczęśnikowi). Ograniczenia i kary były pozornie mniej dotkliwe niż na zachód od Bugu, ale powszechną praktyką było dokładanie przyłapanemu na łamaniu prawa w tym względzie innych przewinień. Np. próby obalenia ustroju ZSRR, a to według władz bolszewickich stanowiło wystarczający powód do wymierzenia kary śmierci lub - w najlepszym przypadku - wysłania "zbrodniarza" na białe niedźwiedzie. Dodać należy, że tak Niemcy jak i Sowieci dopuszczali pewne odstępstwa. Na obszarze zajętym przez III Rzeszę prawo do posiadania broni mieli tzw. granatowi policjanci i straż leśna, a w Kraju Rad członkowie komitetów partii, pracownicy prokuratury, sądów, kadra kierownicza niektórych zakładów pracy i kołchozów, poczty i banków.

Gdy zakończyła się II Wojna Światowa formalnie wciąż obowiązywał kodeks karny z 1932 r., ale władze komunistyczne wydały w latach 1944-1954 ponad sto dekretów i ustaw wprowadzających zmiany w celu realizacji nowych celów politycznych i gospodarczych. Niektóre z nich za gromadzenie i posiadanie broni przewidywały karę śmierci. Co też często praktykowano. Nowi władcy Polski nie chcieli przecież tolerować zachowań potencjalnie niebezpiecznych dla ich politycznego monopolu. Co ciekawe, w przeciwieństwie do krajów nieleżących w strefie moskiewskiej dominacji i w niezgodzie z ustaloną tradycją, zezwolenia na posiadanie broni nie udzielał cywilny urzędnik a komendant wojewódzki Milicji Obywatelskiej. Dawało to taki efekt, iż w praktyce pozwolenie otrzymywały osoby należące do ówczesnych elit politycznych - sekretarze i pracownicy komitetów PZPR, prokuratorzy, sędziowie, kadra kierownicza większych zakładów pracy. Zaufani i pupile...

W III RP... Wygląda na to, że wciąż tkwimy w sytuacji zafundowanej nam przez różnego autoramentu okupantów. Tak jakby władze w Polsce - teraz już wybierane demokratycznie - obawiały się własnego narodu. Przypomina to nieco zachowania Spartan zabraniających helotom posiadania jakiejkolwiek broni poza drewnianymi pałkami, czy Japończyków, którzy po podboju Okinawy w XVII w. zarządzili, że ludność każdej wioski może na własny użytek dysponować tylko jednym, przymocowanym do słupa, nożem...

Tyle mówi się o prawach człowieka a milczy o jednym z podstawowych praw obywatelskich. Czyżby wciąż obawiano się, iż w razie poluzowania zasad odnośnie posiadania broni wyrosną nad Wisłą całe zastępy Kowalskich gotowych rzucić się bez wahania na sprawców nieszczęść Ojczyzny? Na to pytanie nie znalazłem jeszcze satysfakcjonującej odpowiedzi. Mam jednak wrażenie, iż jeden z badaczy zagadnienia dość dobrze zdiagnozował przyczyny obecnego stanu rzeczy. Dlatego na zakończenie z przyjemnością przywołam jego słowa...

"Społeczna dyskusja nad kwestią prawa do posiadania broni palnej jest doskonałą okazją do prześledzenia procesu kształtowania się społeczeństwa obywatelskiego w Polsce na przełomie XX i XXI wieku. Polityka grubej kreski doprowadziła do zachowania ciągłości kadrowej i mentalnej na stanowiskach urzędniczych, sądownictwie, policji i środowiskach naukowych. Osoby związane ze służbą dla reżimu komunistycznego i jego utrzymywaniem, miast ponieść odpowiedzialność za swoje czyny i usunąć się w cień życia społecznego i politycznego, piastowały nadal intratne synekury wykształcając pokolenie swych następców, częstokroć w oparciu o wciąż funkcjonujące powiązania nomenklaturowe. Nic więc dziwnego, iż w kwestiach związanych z posiadaniem broni przez osoby prywatne, praktyka urzędnicza, orzecznictwo sądów oraz poglądy wielu osób i środowisk wciąż nacechowane są animozjami przeniesionymi z czasów Polski Ludowej.

[...]

W okresie totalitarnych rządów, jakie sprawowali na obszarze Polski naziści i komuniści trudno mówić o jakiejkolwiek możliwości swobodnej wypowiedzi, czy publicznej dyskusji. Warto jednak zwrócić uwagę na pewne mechanizmy i procesy, które trwale wpłynęły na świadomość społeczną, czego skutki są żywe aż po dzień dzisiejszy. Broń stała się przywilejem dostępnym jedynie dla wybranych, a praktyka wydawania pozwoleń uległa radykalnej transformacji, mimo niewielkich zmian legislacyjnych. Masom wpojono przekonanie, że w posiadaniu broni mogą znajdować się jedynie uprawnione służby i organizacje kontrolowane przez państwo. Efektem ścisłej reglamentacji broni zmienił się jej społeczny obraz – zaczęto postrzegać ją jako przedmiot szczególnie niebezpieczny, tajemniczy, niedostępny, o negatywnej konotacji. W propagandzie utrwalano wizerunek broni jako przedmiotu związanego ze światem przestępczym, bandytyzmem. Jednocześnie szeroko rozumiane elity związane z ówczesnym aparatem represji, nomenklaturą partyjną, zajmujące eksponowane stanowiska w różnego rodzaju instytucjach, a których wspólnym mianownikiem były oportunizm, posłuszeństwo i lojalność wobec systemu, postrzegały broń palną jako należny wyłącznie im przywilej."


Link:

https://www.militaria.malopolska.pl/wp-content/uploads/2015/12/Tomasz-Podg%C3%B3rny-Tradycje-posiadania-broni-palnej.pdf

--------------------------------------

Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.


Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura