Przyszłość jest prezentem, jaki robi nam przeszłość.
André Malraux

Kilka lat temu p. Lejba Fogelman, znany prawnik i warszawsko-nowojorski lew salonowy, w programie prowadzonym przez – tak, tak! - I. Janke, rzucił w przestrzeń taki żarcik: „Wy, Polacy, macie za sobą tysiąc lat historii. My, Żydzi, pięć tysięcy lat. Co to oznacza? Ano to, że przez cztery tysiąclecia musieliśmy obywać się bez… wódki.” Co do starożytności wspomnianych narodów szkoda kruszyć kopie. Wszak przodkowie p. Lejby pojawili się w źródłach znacznie wcześniej od Siemowita, Lestka i Siemomysła. Oczywista oczywistość. Nie oznacza to jednak, aby gość p. Igora miał rację w pełni. Tak się bowiem składa, że od lat ziemia ujawnia nam coraz to nowe skarby, a ich interpretacja dowodzi, iż kiedy na naszym kontynencie, ba!, w naszej części Europy kwitły niezwykle rozwinięte cywilizacje, to jeszcze nawet nikt nie planował narodzin Noego, aby nie wspomnieć o Abrahamie, Izaaku czy Jakubie. Taka sytuacja…
W połowie lat 60. pojawił się w południowo-wschodniej Turcji pewien, „zakręcony” amerykański archeolog. Wzgórze zwane przez miejscowych Göbekli Tepe wpadło mu w oko, gdyż jako rasowy naukowiec wyczuł, iż miejsce to skrywa jakieś tajemnice. Pomyślał i niczym odkrywca Troi -Schliemann, rzucił się z zapałem do roboty. Praca nie poszła na próżno. Okazało się bowiem, że spod grubych warstw kamieni, darni i piachu wykopał jedno z najstarszych stanowisk dowodzących wysoko zorganizowanej aktywności ludzkiej. Co jednak najważniejsze to chronologia znaleziska, gdyż zdaniem badaczy „sanktuarium” powstało… 11 000 lat p.n.e.! A więc w czasach, gdy ludzie praktykowali zbieractwo, łowiectwo i rybołówstwo, a o pracy na roli jeszcze (chyba) nikt nie myślał. Odkrycie to wprowadziło w osłupienie sporą liczbę naukowców, ponieważ po wyzwoleniu się z postrzegania historii świata przez pryzmat Biblii, uznawano, że laur pierwszeństwa w dziedzinie wychodzenia gatunku ludzkiego z mroku dzierżą Sumerowie. No, ex aequo z Egipcjanami. A tu taki zonk… Ale to nie wszystko!

Zasięg stanowisk Kultury Vinča

"Znaki" lub protopismo używane przez przedstawicieli Kultury Vinča

Tabliczka ze znakami używanymi w Kulturze Vinča
Kolejnym zaskoczeniem dla świata nauki okazały się zdobycze wydarte ziemi przez serbskiego archeologa Miloje Vasića. Zaangażowanie jego serbskich, węgierskich, chorwackich i bułgarskich kolegów pozwoliło na konstatację, iż w VI tysiącleciu p.n.e. (sic!) w basenie średniego Dunaju i na ziemiach okolicznych funkcjonowała bardzo rozwinięta kultura. Na cześć miejsca, w którym dokonano pierwszych wykopalisk nazwano ją Kulturą Vinča. O tych znaleziskach można by bardzo długo… Wspomnieć np. o rozwiniętym garncarstwie, najstarszych piecach hutniczych, sztuce produkowania narzędzi, zaskakująco solidnych domostwach, szeroko praktykowanej uprawie roślin. Jest jednak jeszcze coś! Niezwykle wyjątkowego. Otóż przedstawiciele Kultury Vinča stosowali (prawdopodobnie)… protopismo. Oczywiście znajdywane na artefaktach znaki przez większość analityków zwane są li tylko „symbolami” i mało kto z mainstreamu przychyla się do opinii o możliwości przekazywania za ich pomocą myśli, ale – jak sądzę - każdy otwarty umysł, który zapozna się z „garniturem” owych symboli oraz kontekstem ich występowania będzie miał zdanie odmienne. Jakby nie było kultura ta zanikła na przełomie V i IV tysiąclecia p.n.e. Co stało się z jej reprezentantami? Kto to wie! Przyszli (najpewniej z Azji Mniejszej) i poszli (gdzieś w głąb Europy). To jednak nie koniec niespodzianek. Europejskich niespodzianek.

Zasięg Kultury Trypolskiej

Rekonstrukcja osady (protomiasta) trypolskiej

Ceramika trypolska
Podobnym szokiem dla świata nauki okazały się badania zapoczątkowane przez W. Chwojkę (polsko-czesko-ukraińskiego naukowca) pod sam koniec XIX w. Badacz ten w roku 1897 odkopał we wsi Trypole (pod Kijowem) stara osadę. Znalazł w niej rzeczy zupełnie nie pasujące do paradygmatu dominującego w środowiskach nauki odnośnie przedhistorycznej Europy. Ba! Badania prowadzone w następnych dekadach dowiodły, że ludzie żyjący w granicach wspomnianej ekumeny (skrawki północnej Rumunii, Mołdawia i zachodnia Ukraina) sroce spod ogona nie wypadli. Pomijając mnóstwo drobnych lecz ważnych aspektów trzeba wspomnieć o najważniejszym. Otóż poziom wytworów materialnych (w tym ceramiki) już VI tysięcy lat temu został ponownie osiągnięty dopiero w epoce późniejszej o dwa, trzy tysiąclecia. I to nie wszystko! Okazało się, że osiedla trypolskie nie przypominały w żadnym razie skrytych w dzikich gęstwinach przysiółków, ale osiągały gigantyczne rozmiary. Niektóre z nich zajmowały kilkanaście hektarów i składały się z (uwaga!) 2, 3 i nawet więcej tysięcy domostw i były zamieszkiwane przez 12-15 tysięcy mieszkańców! Oznacza to, że uznawane za najstarsze miasto na świecie, czyli ówczesne Jerycho (o Jerozolimie nie ma nawet co mówić), było w porównaniu z nimi – pardon! - „zadupiem”. W drugiej kwarcie III tysiąclecia p.n.e. Kultura Trypolska więdnie. A nawet znika. Zdaniem fachowców przyczynili się do tego nasi językowi przodkowie, Indoeuropejczycy, którzy ze stepów kubańskich, nadkaspijskich i poduralskich rozpoczęli swój krwawy marsz ku sercu naszego kontynentu. I jeszcze jedno…
Całkiem niedawno opinia publiczna (fuj, co to za określenie?) dowiedziała się o wykopaliskach prowadzonych nad Tollense. Bardzo blisko naszych granic. Najciekawszym efektem prac niemieckich archeologów okazał się wniosek polegający na tym, że w XIII w. p.n.e. w bitwie brało udział kilka tysięcy wojowników. Gdzieś tam na prowincji. Gdzieś tam, gdzie jedna chata od drugiej miała znajdować się w odległości dziennego galopu dobrego rumaka. Gdzieś tam… A przecież dowody mówiły o czymś innym. Spotkały się bowiem dwie duże, wielkie, ogromne grupy wojowników. Wojowników żyjących przed wspomnianą bitwą daleko od siebie. Trach, trach i… Setki trupów. Po co walczyli? Jak przebiegały zmagania? Kto wygrał? Mniejsza z tym. Znacznie ważniejszym jawi się wniosek, że w tamtym czasie wspólnoty żyjące w Europie potrafiły zgromadzić na placu boju setki i tysiące wojów. Oznacza to, iż współczesne przekonanie o północnej Europie jako krainie lasów, żubra i wilka w tamtych czasach to błąd. Taka konstatacja wyrywa z foteli tuzów historii i archeologii. Jak to?! A tak to! Fakty są niepodważalne.
Myślę sobie, że jeszcze nie raz i nie dwa będziemy zaskakiwani odkryciami burzącymi nasz ogląd przeszłości. Już dziś możemy śmiało stwierdzić, że zanim w Mezopotamii pojawiło się pismo, to już jakiś cwaniak nad Dunajem głowił się nad tym: jak przekazać ziomkom swoje myśli za pomocą znaków? Podobnie, nim na Bliskim Wschodzie zaistniały spore osady ludzkie, którym możemy bezapelacyjnie przyznać tytuły protomiast, to gdzieś tam nad Dniestrem, Bohem i Dnieprem funkcjonowały zrzeszenia liczące kilkanaście, a może i więcej, tysięcy członków. Jest wielce prawdopodobnym, że ich krew płynie w żyłach niektórych z nas. I wreszcie, gdy w XIII w. p.n.e. wojska egipskie toczyły pod Kadesz zacięty bój z Hetytami, to podobnie homeryckie boje odbywały się prawie nad brzegami Bałtyku.
Krótko mówiąc: świat jest ciekawy. Każdy, kto uważa, że wie już wszystko, winien z pokorą pochylić głowę przed Nauczycielką Życia. Tego zatem życzę Panu Lejbie Fogelmanowi, jemu podobnym i… Na zdrowie!
--------------------------
Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych
Inne tematy w dziale Kultura