Bazyli1969 Bazyli1969
1513
BLOG

Bardzo martwy Hitler i mutujący wirus komunizmu

Bazyli1969 Bazyli1969 Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 68

Komunizm jest klęską gorszą, niż pożar, epidemia, przestępstwem obrzydliwszym niż kradzież, rozbój, morderstwo i gwałcenie.
Stanisław „Cat” Mackiewicz

image

Muszę otwarcie przyznać, że dzisiejsze uroczystości związane z rocznicą wybuchu II Wojny Światowej zrobiły na mnie wrażenie. Brawo! Tak trzeba dbać o sprawy ważne. Nie mniej pragnę zwrócić uwagę na fakt, że euforia z powodu powszechnego, oficjalnego i – jak mniemam – szczerego potępienie wyczynów janczarów hitleryzmu, w żadnym razie nie powinna przysłaniać nam innego, równie albo nawet bardziej groźnego, niebezpieczeństwa. Niebezpieczeństwa, które powoli, lecz nieustannie wzrasta w siłę.

Od kilkunastu lat trwa zażarta dyskusja na temat wpływu genów na zachowanie człowieka. O ile bowiem wykazano, że fenotyp ludzki jest uzależniony od genotypu i środowiska, o tyle do tej pory nie dowiedziono wpływu genów na orientację seksualną czy poziom agresji wykazywanej przez konkretną osobę. Wprawdzie hasają na uniwersytetach całego świata pomyleńcy twierdzący inaczej, lecz w starciu z naukowym obiektywizmem ich „odkrycia” zostają zmielone na proch. O tym czytałem. Nie spotkałem się jednak nigdy z informacją dotyczącą badań o charakterze medycznym nad przyczynami wyboru określonych poglądów politycznych. Pewne wytłumaczenie zagadki przedstawił swego czasu nieodżałowany prof. Wolniewicz, ale wyłącznie z perspektywy filozofa. Czyżby zatem takie wyzwanie przekraczało możliwości współczesnej nauki? A może…

Nie jestem medykiem, wiem jednak, że naukowa ostrożność przybiera niekiedy karykaturalne wymiary. Ot, choćby w przypadku pornografii, ze zdefiniowaniem której do dziś całe rzesze klasowych badaczy mają spory kłopot. Z drugiej strony każdy lub prawie każdy licealista, bez pudła wskaże pisemko lub film zawierające treści pornograficzne. Więc jak to jest? Ano tak, iż dość często wysublimowane dywagacje, firmowane przez tzw. ludzi z nazwiskami, wprowadzają zamieszanie i dezorientację prowadzące do osłabienia czujności poszczególnych ludzi i całych społeczeństw. W efekcie, dziwaczne i pozornie niegroźne zjawiska oraz teorie nabierają mocy w takim tempie, że po upływie niedługiego czasu stają się oficjalnymi programami, których próby realizacji prowadzą do ogromnych nieszczęść.

Szczególnym przykładem takiego scenariusza są dzieje komunizmu. O to czy zaistniał on kiedykolwiek w czystej postaci można się spierać, ale w to, że jego istotą jest utopia podparta terrorem, wątpić nie wypada. Dowodów na takie stwierdzenie minione lat dostarczyły aż nadto. Wydawać by się więc mogło, iż komunizm zdechł a jego piewcy winni być skazani na wieczną anatemę. Niestety, to tylko pobożne życzenie.

Od dobrych kilku dziesięcioleci komunizm nie ma „twarzy” ubabranego juchą czekisty. W to miejsce pojawił się wizerunek nobliwych panów w garniturach, zajmujących katedry szacownych uczelni. Takie nazwiska jak Th. W. Adorno, M. Horkheimer, H. Marcuse czy J. Habermas, kojarzą się zwykle z wysublimowanymi treściami i dobrotliwymi uśmiechami. Niewielu kojarzy, że osoby te to w prostej linii spadkobiercy idei K. Marksa. Skomplikowane wywody dotyczące interdyscyplinarnego materializmu, krytycznej teorii społeczeństw czy też krytyki rozumu instrumentalnego, nie zainfekowały - bo nie mogły -  mas „ludności pospolitej”. I całe szczęście! Można zaryzykować stwierdzenie, iż kolejna próba uszczęśliwienia ludzkości spełzła na niczym. Ale…

Komunizm ma olbrzymią zdolność mutowania. Gdy nie udało się nahajem zmusić opornych do złożenia hołdu „czerwonemu Baalowi”, a następnie zabełtać w głowach przeintelektualizowanymi bajędami, komunizm przybrał formę wciągającej opowieści science fiction. Nieprawdopodobne? Ależ skąd!

Jeśli ktoś ma nerwy niczym postronki oraz spory zasób empatii wobec bajarzy, to zachęcam do zapoznania się z wywodami takich „apostołów nowoczesności” jak: Kenneth Rogoff , Nouriel Roubini, Antonio Negri czy Jeremy Ryfkin. Bez zdradzania szczegółów uprzedzę, iż zainteresowani usłyszą i przeczytają o zaletach zlikwidowania pieniądza materialnego, gospodarki „obiegu zamkniętego”, energetycznego Internetu oraz końcu „porządku zawłaszczania” i… pracy. Innymi słowy społeczeństwo przyszłości wyzbędzie się potrzeby posiadania na własność, wszelkie dobra i informacje będą powszechnie dostępne, z planety Ziemia znikną wszystkie szkodliwe odpady, pojęcia „agresja” i „rywalizacja” zostaną zapomniane, a ludzie na całym globie będą członkami jednej, wielkiej i niewypowiedzianie szczęśliwej rodziny. Wizja oszałamiająca, ale jednocześnie sklejona - niczym Golem - z całej góry kłamstw.

Żaden z przywołanych ideologów nie odpowiada na pytania o  sprawy fundamentalne. Kto będzie wykonywał najprostsze prace fizyczne? W jaki sposób będzie następował progres technologiczny skoro zniknie konieczność rywalizacji? Jak doprowadzić do zaniku instynktu posiadania? Czy zasady funkcjonowania w systemie dotyczyć będą w równym stopniu biednych i bogatych? Kto i jak ma go nadzorować? Brak wyjaśnień dyskwalifikuje propozycje na samym starcie. Niestety, przede wszystkim  w oczach dysponujących zdrowym rozsądkiem zwykłych ludzi. Należy bowiem wiedzieć, że niektórzy z tych fantastów, jak Nouriel Roubini czy Jeremy Ryfkin doradzają od lat np. A. Merkel czy rządowi Chin!

Zasygnalizowane powyżej wizje są wysoce atrakcyjne dla wielu osobników. Z pewnością tylko pozornie. Mimo to, społeczeństwa niektórych wysoko rozwiniętych krajów już dziś  stanowią podatny grunt dla wdrażania eksperymentów według wskazówek Roubiniego i Ryfkina. Widać  to na przykładzie nieodległej Szwecji, gdzie uregulowanie należności za towary lub usługi żywą gotówką jest już mocno ograniczone, a państwo ingeruje nawet w najbardziej intymne sfery życia obywateli. Strach pomyśleć co nastąpi niebawem.

Reżyser J. Majewski  stwierdził kiedyś, że „powoli zaczynam rozumieć, na czym polega sukces komunizmu: on stawia na co najgorsze w człowieku, jego naturalną gotowość do małości, kłamstwa, świństw.” Pełna zgoda. Uzupełniłbym te słowa uwagą, że warunkowany tęsknotą do łatwego osiągnięcia szczęścia pociąg do komunizmu, od dawna wykorzystywany jest przez spryciarzy pragnących upiec przy tym własną pieczeń. Dodatkowo wspiera ich nieustanna krzątanina „mesjaszy” biegłych w praktykowaniu erystyki, umoszczonych wygodnie na korporacyjnych, bankowych, medialnych oraz uniwersyteckich fotelach.

Sojusz najgorszych instynktów, utopijnych koncepcji społeczno-politycznych oraz pieniądza nie zwiastuje niczego dobrego. Tym bardziej, że dziwnym trafem spośród wszelkich totalitaryzmów jedynie komunizm nie został powszechnie potępiony. Dlatego - bez względu na opakowanie – jest taki groźny. I choć co jakiś czas wyrzucany jest na śmietnik historii, to w przeciwieństwie do przebitego na dobre osikowym kołkiem nazizmu, wraca niczym bumerang. Obecnie przebrał się w szaty futurystycznych wizjonerów, znów zdobył opiekę możnych tego świata i spokojnie czeka na żniwa.

Gdy wertuję karty księgi przeszłości, zgłębiam portfolio współczesnych idei oraz zapoznaję się z figurami zaangażowanymi w głoszenie czerwonej utopii, dochodzę do przekonania, że najpewniej nie ma genu komunizmu, gdyż ideologia ta opanowuje umysły reprezentantów różnych populacji, narodów i rodzin. Komunizm to po prostu znany od zarania dziejów i niepokonany do dziś wirus. Niezwykle zaraźliwy wirus…


Link:

Tu niewielki pakiet bredni...
https://www.youtube.com/watch?v=QX3M8Ka9vUA




Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo