doku doku
90
BLOG

Pokojowe Noble dla Polaków i 30 lat wolności

doku doku Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Przy okazji dyskusji o polskich Noblach, czy się należały, czy nie, uświadomiłem sobie, że niektóre Noble z dalszej przeszłości okazywały się pomyłką i wycierano je z pamięci, a inne wręcz przeciwnie. Czy ktoś pamięta jeszcze Nobla pokojowego dla Rotblata? Niby zwyczajny fizyk, ale dziwnym zbiegiem okoliczności załapał się do zespołu konstruującego bombę atomową i historia zaliczyła go do współtwórców pierwszej bomby atomowej. Potem nagle odezwało się w nim sumienie, więc założył pacyfistyczną organizację o nazwie Pugwash, która działała na rzecz rozbrojenia atomowego. Celem Rotblata było zlikwidowanie zagrożenia dla ludzkości, jakie stwarzało nadmierne nagromadzenie broni jądrowej. Za tę działalność dostał facet Nobla. Historia pokazała jednak, że była to działalność całkowicie nieskuteczna - broni było i jest coraz więcej, zagrożenie jest coraz większe, a facet dostał Nobla za kompletnie bezsensowną i nieudolną działalność.

Weźmy teraz Wałęsę, który dostał Nobla w 1983, kiedy jeszcze nic nie zapowiadało sukcesu jego działalności. To był Nobel genialny, wręcz proroczy. Kto w 1983 roku przewidział, że w 1989 ZSRR upadnie, a Rosja na kolanach będzie błagać Amerykę o przebaczenie i pomoc żywnościową, bo Rosjanie umierają z głodu? A za co dokładnie Wałęsa dostał Nobla? Zacytuję: za rozwiązywanie problemów kraju "poprzez negocjacje i współpracę, bez uciekania się do przemocy". Jaki problem Wałęsa rozwiązał przed 1983 rokiem? Żadnego. To był wtedy hazard. Norweski Komitet Noblowski zaryzykował swoją reputację, przyznając Nobla stronniczego, po prostu na złość komunistom - w ramach zimnej wojny Norwegia poparła USA, więc Komitet Noblowski poparł Solidarność, już niemal zlikwidowaną. Ten Nobel miał dać Solidarności drugie życie - pamiętam te dni, gdy nasz zdołowany naród dostał nowy zastrzyk energii... Jak się wszyscy cieszyli! Jak się czerwoni wściekali! To były piękne chwile, może nawet decydujące o odnowieniu ducha w narodzie.

Ale w rzeczywistości Wałęsa niczym na tego Nobla nie zasłużył, poza tym, że współpracował z SB i negocjował z przedstawicielami władz - za "negocjacje i współpracę" - uzasadnienie naciągane beznadziejnie. Nawet nie zapobiegł stanowi wojennemu, nie dogadał się z czerwonymi. Ten Nobel nie był nagrodą - był wsparciem dla spacyfikowanej Solidarności. I Nobel zadział. Solidarność się podniosła.

W dodatku Nobel ten okazał się proroczy - jakby jakiś geniusz przewidział, że 6 lat później Polska odzyska niepodległość,.

ZSRR się rozpadnie.

W roku, w którym świętujemy wciąż od nowa upadek Rosyjskiego Imperium, warto pamiętać o tym genialnym posunięciu Norwegów z Komitetu, bez którego być może nadal bylibyśmy w niewoli rosyjskiej.

PS. Przy okazji można wysnuć refleksję o tym, jak sukces uderza do głowy. W 1995 Norwegowie postanowili powtórzyć swoją sztuczkę - żeby za pomocą nieuzasadnionego Nobla wywołać zmianę proroczą i doprowadzić do likwidacji zagrożenia nuklearnego, i w ten sposób zatrzeć hańbę, jaką było przyznanie rok wcześniej Nobla największemu terroryście. Do tej hańby dołożyli tylko wstyd - a Rotblat został z kart historii usunięty, jako nieudacznik, który poniósł klęską.

doku
O mnie doku

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka