PGNiG zbuduje gazociąg z Norwegii do Polski

Redakcja Redakcja Energetyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo zamierza zbudować gazociąg łączący Polskę z Norwegią. Chce nim przesyłać do naszego kraju gaz, który będzie wydobywać ze swych norweskich złóż. Chodzi nawet o kilka miliardów metrów sześciennych rocznie.

Nowe władze PGNiG, powołane po wyborach, już wcześniej sygnalizowały, że są za budową gazociągu z Norwegii do Polski. Janusz Kowalski, członek zarządu PGNiG,podczas Ogólnopolskiego Kongresu Energetyczno-Ciepłowniczego „PowerPol”, który odbył się 27-28 stycznia 2016 r. powiedział, że PGNiG zamierza zrealizować tę inwestycję i to w nieodległym czasie. Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo chce do 2022 r. zacząć przesyłać tym gazociągiem do Polski kilka miliardów metrów sześciennych gazu rocznie, który będzie wydobywać przy wybrzeżu Norwegii. 

PGNiG już od dekady inwestuje w zakup norweskich złóż, a ostatnio kupiło tam udziały w kolejnych czterech koncesjach poszukiwawczo-wydobywczych. Dzięki temu już niedługo może zacząć wydobywać z tych złóż bardzo pokaźne ilości gazu. Za rządów PO-PSL PGNiG nigdy jednak nie deklarował, że chciałby sprowadzać ten surowiec do Polski. Ostatnie zapowiedzi władz tej firmy to więc w polskim gazownictwie nieomal „przewrót kopernikański”.

Zobacz też: Ceny gazu w Polsce będą zależne od rynku, a nie od decyzji politycznych

Gazociąg z Norwegii do Polski chciał budować już rząd Jerzego Buzka, w którym ów pomysł zainicjowali i forsowali Piotr Naimski (ówczesny doradca premiera ds. bezpieczeństwa, a dziś pełnomocnik rządu ds. przesyłowej infrastruktury elektroenergetycznej i gazowej) oraz Piotr Woźniak (wtedy doradca w Kancelarii Premiera, a obecnie p.o. prezesa PGNiG). Rząd AWS nie zdążył jednak zacząć budować gazociągu z Norwegii. Zaś nowa ekipa rządząca, Leszka Millera, ostentacyjnie odstąpiła od tej inwestycji, zrywając – podpisaną przez rząd Buzka – umowę z Norwegami i Duńczykami w owej sprawie. Jakby Miller chciał pokazać, że jest lojalny wobec Moskwy. Gazociąg z Norwegii do Polski byłby bowiem bardzo bolesnym ciosem w rosyjskie interesy w Polsce. Dzięki tej rurze nasz kraj mógłby zmniejszyć nawet o połowę zakupy gazu od Rosji, co pomogłoby też nam skłonić Gazprom, by nie narzucał Polsce cen tego surowca dużo wyższych niż dla zachodniej Europy.

Do pomysłu budowy gazociągu Polska-Norwegia wrócił PiS, gdy rządził w latach 2005-2007. Ale też nie zdążył go wcielić w życie. M.in. dlatego, że Norwegowie, po zerwanej przez rząd Millera umowie, początkowo nie chcieli na ten temat rozmawiać, byli nieufni wobec polskich władz. Zmienili zdanie dopiero wtedy, gdy PGNiG zaczął, również za rządów PiS, kupować udziały w złożach gazu z Norwegii. Wtedy też ówczesny prezydent, Lech Kaczyński, wraz z Piotrem Woźniakiem i Piotrem Naimskim, wpadli na pomysł, by Polska wybudowała gazoport. Lech Kaczyński chciał, by budowa owego gazoportu ruszyła jak najszybciej. Piotr Naimski, ówczesny wiceminister gospodarki (odpowiedzialny za bezpieczeństwo dostaw surowców energetycznych), nalegał, by jednocześnie budować gazociąg z Norwegii do Polski. Ruszyły przygotowania do obu inwestycji. 

W 2007 r. władzę przejęła koalicja PO-PSL, która nie paliła się do realizacji tych przedsięwzięć. Według Naimskiego głównie dlatego, że ich autorem i inicjatorem był PiS. Do gazoportu w Świnoujściu rząd PO-PSL w końcu jednak się przekonał, ale zaniechał gazociągu z Norwegii do Polski. To był poważny błąd, bo niedługo potem Rosja zaczęła grozić, że może nam odciąć dostawy gazu. Waldemar Pawlak, jako wicepremier i minister gospodarki, uległ temu szantażowi i  podpisał – w 2010 r. - wieloletni kontrakt z Rosją na dostawy gazu do Polski. Z bardzo niekorzystną dla nas klauzulą „bierz lub płać”, która zmusza nas – pod groźbą wielkich finansowych kar – do kupowania określonej ilości rosyjskiego gazu aż do 2022 r. Ten kontrakt będzie odbijać się nam czkawką jeszcze przez kilka lat, bo z jego powodu nie możemy na razie ani w pełni wykorzystać gazoportu w Świnoujściu ani znacząco zwiększyć naszego krajowego wydobycia gazu. Bo wtedy musielibyśmy zdecydowanie zmniejszyć zakupy tego surowca od Gazpromu, czego na mocy kontraktu podpisanego przez Pawlaka nie możemy zrobić i tak będzie jeszcze przez siedem lat. Wprawdzie PGNiG negocjuje obecnie z Gazpromem zmianę warunków dostaw gazu do Polski (w tym jego cen), domagając się także uchylenia klauzuli „bierz lub płać”, ale Rosjanie nie są skłonni do takiego ustępstwa. 

Budowa gazociągu z Norwegii do Polski w połączeniu ze świnoujskim terminalem LNG postawi Polskę w zupełnie innej, dużo korzystniejszej sytuacji. Dzięki nim będziemy bowiem mogli nawet całkowicie zrezygnować z rosyjskiego gazu. To byłby prawdziwy przełom, który wreszcie zakończyłby okres dużej zależności Polski od Rosji i silnych, rosyjskich wpływów w naszym kraju.

JMK

 © Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.


Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka