Zacznę w stylu, jakim posłużył się Henryk Sienkiewicz rozpoczynając "Ogniem i mieczem": 11 czerwca 2025 roku - był to dziwny dzień, w którym rozmaite znaki zwiastowały jakoweś nadzwyczajne zdarzenia.
W tym dniu o dojrzałym poranku Premier wygłosił w Sejmie expose, a bardziej ku wieczorowi selekcjoner naszej piłkarskiej reprezentacji zrezygnował ze stanowiska. No i co - spyta ktoś - takie rzeczy się zdarzają, cóż więc w nich niezwykłego? To prawda, zdarzają się - premierzy wygłaszają przemówienia, a trenerzy przychodzą i odchodzą; nigdy, jak dotąd nie zdarzyło się jednak, aby te dwa ważne dla obywateli naszego kraju fakty zmieściły się między wschodem a zachodem słońca. No, bo co do tego, że expose Premiera jest rzeczą prawie tak samo istotną, jak obsada stanowiska selekcjonera reprezentacji - sporu, jak sądzę nie ma. Czy ta niezwykła koincydencja istotnych zjawisk pochodzących z różnych parafii nie powinna skłaniać do głębokiego zastanowienia? Moim zdaniem pytanie to należy zaliczyć do gatunku retorycznych, bo - jak wiadomo - nie ma przypadków; są znaki. Odpieram zdecydowanie ewentualne twierdzenia, że niby do jakichś tam znaków wagi przywiązywać nie należy, bośmy materialiści; wiadomo przecież, że chociaż "życie jest formą istnienia białka, ale w kominie czasem coś załka". Materializm - materializmem, ale nie uwzględniać znaków, przeczuć czy innych tego typu pochodzących spoza sfery materii sygnałów - to czysta nieodpowiedzialność; w końcu - nawet i policji zdarza się zapytywać jasnowidza, gdzie trup pogrzebany.
Ta koincydencja - to znak pierwszy; drugi - to brzmienie nazwiska jednego z bohaterów tego dnia: Probierz; napisawszy to z małej litery otrzymujemy rzeczownik "probierz" - tj. miernik - czyli coś służącego do oceny, kryterium, sprawdzian itp. Do czego w tym szczególnym dniu ten miernik, czyli probierz miałby posłużyć? Ano, jak nic - do oceny drugiego wydarzenia tego dnia i dokonania prostego zestawienia faktów: Probierz selekcjoner po zaliczeniu porażek odchodzi - czy jego decyzja nie powinna być probierzem przyłożonym do expose będącego kwintesencją polityki Tuska - równie, jak działalność tego pierwszego nieudanej? Do tego - znak trzeci, tj. następstwo zdarzeń: rano - expose, wieczorem - rezygnacja; czy w tym nie kryje się sugestia, wprawdzie niewyraźna i jak to ze sferą pozamaterialną bywa - zamglona, ale niewątpliwie wskazująca na to, że wynikiem tego pierwszego aktu powinien być ten drugi?
Dobra, dobra - powie ktoś - ale te dwa fakty, expose i dymisja, związane są z różnymi osobami - gdzie więc tu logika? Es stimmt nicht! - jak powiedział kadet Biegler w "Szwejku". Nie żądajmy jednak od tej tajemniczej siły, z którą najwyraźniej mamy tu do czynienia, prostego wyłożenia kawy na ławę - to może raczej porozumiewawcze mrugnięcie okiem i być może sugestia, że to, co winno było stać się teraz - ale się nie wydarzyło, możliwe będzie trochę później, o ile się rozsądnie do tego zabierzemy. I jeszcze jedno: znaki były trzy, a co potrójne - jest doskonałe; to wystarczy za dodatkowy mały znaczek.
Można też na sprawę spojrzeć prościej wychodząc ze stanowiska, że "świat realny jest poznawalny"; nic w tej zbieżności nie ma tajemniczego i niezwykłego. Selekcjoner najzwyczajniej w świecie odszedł po nieudanej próbie dokonania czegoś powszechnie oczekiwanego z grupką chłopaków nieumiejących choćby biegać tak szybko, jak jacykolwiek przeciwnicy - i przymknąwszy nieco oko na okoliczności tej sprawie towarzyszące można stwierdzić, że jego decyzja była wyjściem honorowym. Co do drugiego z bohaterów dnia, to on - mimo równie marnej, a w istocie znacznie gorszej, bo dotyczącej spraw wielkiej wagi jakości swoich działań - stanowiska trzyma się pazurami oraz, nomen omen, kłami. Wyjście honorowe? - a ino! widać więc, że również przy takim - materialistycznym podejściu do sprawy postawa selekcjonera jawi się jako probierz stanowiska przyjętego przez premiera - i na czyją korzyść szala się przechyla - to jasne.
Na tym w zasadzie należałoby skończyć, ale dla porządku trzeba przytoczyć to, co powiadają niektórzy - że Premier sukcesy jednak osiąga; wystarczy tylko spojrzeć z pozycji jego mocodawców.
Inne tematy w dziale Polityka