Wizyta polskiego premiera w Budapeszcie jest oceniana pozytywnie tylko przez polityków PiS i Fidesz. To właśnie premier Węgier – szef Fidesz – i premier Morawiecki (namiestnik szefa PiS) zafundowali obozowi wyszehradzkiemu tak trudny „orzech do zgryzienia”, że bez specjalnego politycznego „oprzyrządowania” nie da się tego rozgryźć.
Właściwie sedno węgierskiej wizyty polskiego premiera sprowadzono do zagadnień ideowo kulturowych takimi wypowiedziami:
* Premier Orban: ”…mieszkańcy Unii Europejskiej nie chcą takiej jak obecnie polityki migracyjnej. – Należy ją powstrzymać i zanieść pomoc w regiony, które są tam potrzebne. Dziękuję, że Polska pomogła w ochronie granic Węgier. To wspólna sprawa Unii Europejskiej – powiedział węgierski premier. Jak wyraził się Viktor Orban, państwa unijne są "postchrześcijańskie i postnarodowe", tymczasem "narodowość, tożsamość narodowa i chrześcijańska, jest tym co nas umacnia".
*Premier Morawiecki: ”Ws. migracji utrzymujemy nasze stanowisko - państwa muszą mieć prawo do decydowania o tym, kogo przyjmują – zaznaczył polski premier. Ważnym elementem jego wystąpienia była Grupa Wyszechradzka, którą określił jako kluczową część Europy Środkowej i Unii Europejskiej. – Daje UE solidny wzrost gospodarczy, bezpieczeństwo, również stabilność polityczną i mocnoproeuropejską postawę. http://natemat.pl/226585,kaczynski-bedzie-zachwycony-orban-i-morawiecki-slodzili-sobie-podczas-spotkania-w-budapeszcie
Czyli przywódcy Polski i Węgier – państw członkowskich UE – spijali sobie „miodek z dzióbków” wzajemnymi komplementami typu „Polak Węgier dwa bratanki …” (np. Orban podkreślał, że Polska i Węgry to narody „przyjacielskie”, które czują do siebie wzajemny szacunek. Zaś Kornela Morawieckiego [ojca premiera Polski] nazwał „wielkim bohaterem Solidarności”), tak jakby nie było problemu z powodu wniosku KE o wszczęcie procedury z art. 7 unijnego traktatu za łamanie w Polsce praworządności. Na konferencjach prasowych premierów nie było ani słowa o artykule 7.1 traktatu UE. Orban wspomniał o tym dopiero w swoim medialnym oświadczeniu.
Wizyta polskiego premiera w Budapeszcie jest wyjątkowo skromnie komentowana w „krajach wyszehradzkich”, co pozwala lepiej zrozumieć publikacje Fundacji im. Heinricha Bölla w Warszawie.
*„Węgry pod rządami Viktora Orbána są krajem, który skutecznie lawiruje w Brukseli, stale unikając negatywnych konsekwencji swojej antydemokratycznej działalność w kraju i antyeuropejskiej retoryki. Nie zmienia to jednak faktu, że Węgry stały się symbolem odejścia od europejskich wartości, będąc jednymi z dwóch głównych adresatów słów prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który mówił: „Gdy słyszę dziś niektórych przywódców politycznych z Europy Wschodniej, to [widzę], że zdradzają oni Europę. Decydują się na rezygnację z zasad i odwracają się plecami do Europy. To jest cyniczne podejście do UE: służy im ona do rozdzielania pieniędzy – bez przestrzegania jej wartości”.
*Dopóki Trójmorze będzie synonimem propagandowej antyniemieckiej i antyeuropejskiej inicjatywy, nie będzie traktowane poważnie przez partnerów z regionu, a przez Zachód będzie przyjmowane z niechęcią – pisze w artykule opublikowanym przez Res Publikę Nową, Aleksander Fuksiewicz, analityk w Instytucie Spraw Publicznych.
*Czechy i Słowacja nie chcą być kojarzone z inicjatywą, która może być podejrzewana o dzielenie Europy. Również na Węgrzech, które są głównym europejskim sojusznikiem rządu PiS, pomysł budzi mieszane uczucia. W ocenie analityków ISP dla przyszłości samej inicjatywy lepiej byłoby zaprosić do Warszawy nie światowego lidera populistów Donalda Trumpa, ale przewodniczącego Komisji Europejskiej czy też nowego prezydenta Francji.
*„Sytuacja Czech jest o tyle specyficzna, że społeczeństwo jest stosunkowo mniej entuzjastycznie nastawione do integracji europejskiej niż polskie i węgierskie, ale polityka rządu – przeciwnie. A jednak Praga nie oddaliła się od Warszawy i Budapesztu aż tak bardzo. Czescy analitycy, podobnie jak polscy, krytykują brak strategicznego podejścia, brak wizji, eurosceptycyzm i euroignorancję czeskich polityków”.
*"Nikt na Słowacji nie podważa sensu współpracy wyszehradzkiej, ale ostatnio Słowacja krytycznie patrzy na działania Polski i Węgier i nie chce być w wielu kwestiach z nimi kojarzona”.
http://www.isp.org.pl/aktualnosci,1,1647.html?gclid=EAIaIQobChMI-sDVwp2-2AIViQ8YCh1Ixw_sEAAYASAAEgIXlfD_BwE
Premierzy Orban i Morawiecki przemilczeli najważniejszą kwestię gospodarczą w UE związanej ze strefą euro, pomimo, że problem ów wyraźnie zasygnalizowali w liście do premiera polscy ekonomiści wykazując zasadność rozpoczęcia przygotowań do wprowadzenia europejskiej waluty w Polsce.
Ignorowanie tego problemu przez Polskę sumuje się z procedurą o naruszanie w Polsce praworządności i zwiększa groźbę racjonalnej izolacji naszego kraju do wstydliwego unijnego marginesu dzielonego z Węgrami.
Kraje wyszehradzkie – w przeciwieństwie do Polski – z wielką powagą przyjęły słowa przewodniczącego KE Jean-Claude Junkera (z ubiegłego roku, zawartą w orędziu o stanie Unii), planu silnego nadzoru finansowe poszczególnych państw wymagające oddania przez rządy państw członkowskich cząstki swoich kompetencji na rzecz instytucji unijnych nie maja podłoża ideologicznego, ale wynikają z pragmatyzmu. Ich realizacja krok po kroku będzie oznaczała większą integrację strefy euro. Na podkreślenie zasługuje stwierdzenie o „większej integracji strefy euro”, czyli strefy bez Polski.
Słowacja, kraj mniejszy od Polski, ale z walutą euro, jest już w Unii krajem ważniejszym od nas, ma wyższą stopę inwestycji i zdrowsze niż my finanse publiczne.
Zamiast takiej refleksji słyszymy ze strony polityków obozu rządzącego w Polsce słowa sprzeciwu wobec przystąpienia do strefy euro uzasadniane pustosłowiem o groźbie dalszego ograniczania przez Unię suwerenności narodowych.
Premierzy Orban i Morawiecki kontestując rolę wspólnej waluty w UE straszeniem swoich obywateli przykładem Grecji pomijają rzeczywistą, społeczną popularność wspólnej europejskiej waluty właśnie przez Greków (57%), a także Hiszpanów (65%), Portugalczyków (60%).
Według badań Eurobarometru z października 2017 roku 64 proc. mieszkańców strefy euro uważa, że wspólna waluta do dobra rzecz. Rok wcześniej takiego zdania było 61 proc. Europejczyków, a w 2009 roku, gdy europejska gospodarka sięgała dna recesji, 52 proc. Eurobarometr bada na zlecenie Komisji Europejskiej nastroje mieszkańców Unii dwa razy w roku”.
http://wyborcza.pl/7,155290,22858510,euro-dobre-na-lata-kto-w-ue-jest-zadowolony-z-euro.html
Kraje wyszehradzkie nie mają więc interesu cofać swojej polityki integracyjnej z Unią Europejską w obszar kanonu zacofanego nacjonalizmu, czyli ideologii czasów przeszłych uznający nadrzędność samo decydowania państwa członkowskiego nad wspólnotową polityką ustanowioną demokratyczną większością państw członkowskich dla bezpieczeństwa całej wspólnoty często wbrew egoizmowi któregoś z państw członkowskich.
W konsekwencji takiej polityki Polska przestała być przykładem dynamicznie rozwijającego się państwa z silną pozycją w UE. Tym pozytywnym przykładem jest obecnie Słowacja, której sukcesy przekonują doi integracyjnego zacieśniania związków z UE uczestnictwem w „klubie euro”.
W takiej konfiguracji polityczno-finansowej Unii Europejskiej Grupie Wyszehradzkiej i Trójmorza bliżej jest do pogrzebu niż ich rozwoju!
Wszystko wskazuje na to, że grabarzami tych idei zostaną Orban i Morawiecki.
Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka