Nieznośna polityczność bytu. Fot. Jarosław Banaś
Nieznośna polityczność bytu. Fot. Jarosław Banaś
report report
611
BLOG

Nieznośna partyjność bytu

report report Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 23



Gdy rozpoczęła się rewolucja roku 80, uświadomiłem sobie, że być może odczekam chwili, gdy przekraczanie granic nie będzie marzeniem całego życia. 4 lata wcześniej podróżowałem autostopem po tak zwanych demoludach, na tak zwaną wkładkę paszportową. Do Bułgarii, przez Czechosłowację, Węgry, przez Rumunię częściowo pociągiem, by w Bułgarii znowu wystawać przy drogach. Biwakowałem na skałach Achtopolu, skąd zdawało mi się, że przy dobrej pogodzie, widzę cieśninę Bosfor. Kiedy we wrześniu, nad Morzem Czarnym w stronę Turcji po „niebie krwawym i złotym” ciągnęły żurawie, czytałem Jasnorzewską o nieskończonej tęsknocie. Nieznośna świadomość granic, których nie mogłem przekroczyć, po prostu, bez celu, jedynie przekroczyć, tak dla samego przekroczenia, paraliżowała „niekończoną tęsknotą”. Za czym? Za wolnością, za tym by polecieć jak żurawie.



Stan koniecznego podróżowania, gdzieś tam, bez konkretnej potrzeby, dla samej radości pokonywania drogi, przypisany jest młodości, później pragnienia się tonują, a w końcu przestają być konieczne. Niektórych tęsknota za odlotem gna całe życie a teraz w 2020 sama świadomość, że wystarczy kupić bilet, zdaje się wystarczać, bo przecież podróż można odbyć wirtualnie. Żadna, władza, nie jest nam w stanie tego zabronić.



Graniczne zniewolenie ubiegłego wieku, którego rocznikowo doświadczaliśmy boleśnie a które oszukiwaliśmy książkami, płytami gramofonowymi i co tu ukrywać winem marki wino, odeszło wraz z socjo-komuno-reżymiem w niepamięć i nawet trudno wytłumaczyć teraz niektórym, jak stanowiło poważny problem. Pokolenie nielotów, któremu gdy w końcu odpięto łańcuchy, czy też otworzono klatki i tak nie potrafiło się już zerwać do lotu, pozostało tam gdzie doznało zniewolenia. Otrzepało pióra, wyprostowało skrzydła, jak powiadają – wstało z kolan, ale nie poleciało. Nawet poruszająca strofa Jasnorzewskiej odczytywana jest dziś w innym znaczeniu. To przecież zwykły wiersz o tęsknocie: „O żurawie na niebie krwawym! / O kluczu lekki i złoty, / który otwierasz tęsknotę / za nieskończonym odlotem!”



Zmieniać świat, poznawać go i zmieniać, czynić lepszym siebie i otoczenie. Na to trzeba być wolnym. Przekraczać granice. Proszę bardzo – bilet? W którą stronę? Kupuj i leć! Coś cię powstrzymuje? Aha, nie masz swobodnej kwoty w kieszeni. Rodzice nie wyposażyli, bo nie zdążyli a dziedziczyć nie było po kim, bo wszystko zagrabili najeźdźcy, więc, jak? Autostopem? Zwariowałeś? Wyrwą ci serce w przydrożnym rowie i sprzedadzą, a jak będziesz miał szczęście to tylko okradną i pobiją. Boją się obcych, boją się swoich, boją się zarażonych, boją się zdrowych, boją się biednych, boją się bogatych. Nie ma już prostej drogi na Wyspy Szczęśliwe, chyba i wysp tych też już nie ma, ale jest demokracja.



Są partie. Leć. Zapisz się do jakiej. Jak się zapiszesz to dadzą ci może polecieć nad Bosfor, a może i dalej. Ale musisz zapisać się do tej dobrej. Jak się zapiszesz do złej, to ci z tej dobrej przegryzą ci nocą tętnicę i wypiją krew. Jak będziesz miał szczęście to tylko pobiją albo zrobią tak, że nic nie zrobisz. Nie polecisz. W każdej partii ten na stolcu rozparty, decyduje. Jak się mu nie przysłużysz, nic nie dostaniesz. Czujesz się wolny?



Więc dorób się. Ale jak? Nie nauczyli, jak się dorabiać, bo dorabianie było wstydliwe. A teraz w modelu korporacyjnym, nie ma już na niezrzeszonych miejsca. Chyba, że coś wymyślisz, proch, zegarek, podkładkę pod myszkę. Okazuje się jednak, że wszystko już wymyślono. Możesz jedynie powtarzać schemat, odgrywać format. Podawać produkty. Więc jak? Wolny? Czujesz się wolny? A może spróbujesz coś ukraść. Bogatych nie pytają, jak się dorobili. Ale teraz, to już nawet ukraść się nie da. Kiedyś tak. Jeszcze nie dawno. Wystarczyło się schylić i podnieś, a to jakieś dopalacze, a to trochę faktur vatowskich, parabank można było założyć lub inny lombard, olej na paliwo przemianować, wystarczyło chcieć. Teraz, jakbyś nawet chciał to nie dasz rady. Wszystkie sztuczki zablokowane. Akcyzy ponaklejane. Koniec. Oczywiście dopóki chłopaki od chłopaków nie wymyślą nowych sposobów, na wnuczka, na dziadka, na policjanta, na algorytm, na ministra?



A więc zniewolenie. Nieznośna partyjność bytu. W miasteczku nad rzeczką, opodal krzaczka, nie ma już sfer bezpartyjnych. Wszystko podzielono. Nawet rzekę i szuwary. Stragan by postawić trzeba układać się z partią. Wszystkie grządki obsadzone przez swoich. A te drugie przez tamtych swoich. Baron na stolcu honory odbiera, korzyści oblicza. Wiec ludność deklaruje podległość i uwielbienie. Jednym i drugim. Bolesny rozkrok? Jak nie za duży, to da się wytrzymać. Niby wolni a zniewoleni. Tym rozkrokiem. Niby mogą lecieć a nie lecą, no bo jak? Jedna noga u tych, druga u tamtych.



Jednak ostatnio przyśniło mi się, że podróżowałem, że jechałem autostopem nad Bosfor. Nie było granic, nie było zarazy, nie było uchodźców, ludzie się mnie nie bali, ja nie bałem się ludzi. Czytałem Jasnorzewską. Byłem, jak żuraw na niebie złotym, absolutnie wolny. Ale to był tylko sen, mara. A tu jesień już, i co? I żurawie ciągną, klangor unosi się nad miastem. Napływają od wschodu wzdłuż wybrzeża, przelatują nad Graniczną, kołują przed kwadrans, jakby dyskutowały dalszą podróż, po czym nad katedrą majestatycznie skręcają na południe, ustawiają się w klucze i odpływają. Są wolne, piękne i niezależne. Jak my tu na dole, gdy na nie patrzymy, szczęśliwi w nieznośnej partyjności bytu.


JB


report
O mnie report

Interesują mnie przejawy życia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości