Jarosław Warzecha Jarosław Warzecha
5116
BLOG

Posłozmian

Jarosław Warzecha Jarosław Warzecha Polityka Obserwuj notkę 45

 

 

            Na prowadzonym przeze mnie ostatnio spotkaniu młoda, wykształcona z wielkiego miasta zadała mi pytanie, które samo w sobie zawierało odpowiedź oczywistą i może dlatego tak rzadko artykułowaną – Czy poseł, zasiadający w sejmie od 20 lat ma jeszcze jakikolwiek kontakt z rzeczywistością?

            Prawdą banalną do bólu jest konstatacja, że sejm jest miejscem z którego, poza spacerem po sejmowym podwórzu, można nie wychodzić przez dwadzieścia lat i zupełnie kontaktu z rzeczywistością nie mieć. No, ale poseł jeździ przecież do domu rodzinnego i ma przerwy na kampanię wyborczą a niektórzy nawet przyjmują w biurach poselskich interesantów. Tak tylko, że to wszystko robi jako poseł, jako ktoś na prawach szczególnych, otoczony owym kokonem niedotykalności, o czym najlepiej świadczą radosne spotkania posłów-kierowców z policją drogową.

 Poseł, który przez dwadzieścia lat nie funkcjonował w rzeczywistości pozasejmowej, nie chodził  do pracy w jakiejkolwiek poza poselską roli, nie jeździł komunikacją miejską czy publiczną, nie walczył o miejsce u lekarza specjalisty czy w szpitalu, nie borykał się z problemami finansowymi czy oporem urzędów publicznych i tak dalej i tak dalej – jest mocno poza rzeczywistością.

            Jednak posłowie jakiś kontakt z rzeczywistością mają, szczególnie za pośrednictwem prasy czytanej na sali sejmowej. Krótka panorama po sali z rana daje chwalebne świadectwo kontaktu – czytają gazety. W większości „Fakt” bo tam krótko i dosadnie a poseł na długie lektury nie ma czasu. Gorzej z telewizją, bo w niej oglądają tylko siebie. Ewentualnie szefa partii.

            Zaufanie społeczeństwa do polityków, w tym posłów, jest kompromitująco niskie. Naukowcy, pielęgniarki, nauczyciele i dziennikarze - to według badań CBOS z 2011 roku grupy zawodowe, które społeczeństwo ceni. W uczciwość i rzetelność polityków wierzy tylko ośmiu Polaków na stu. Badania w roku następnym tę diagnozę potwierdzają. Pewnie przyczyn takiego stanu jest tysiąc ale jedną z nich bywa ów brak kontaktu z rzeczywistością.

            W kuluarach mówi się od parunastu godzin, że do wyjaśnienia pozostaje jeszcze kwestia jedzenia szczawiu w dzieciństwie. Podobno kwas szczawiowy spożywany w nadmiarze źle wpływa na czynność płatów czołowych i podwzgórza w późniejszym wieku. Ale co do tego psychiatrzy ciągle jeszcze się spierają. Ostatecznej diagnozy nie ma, ponieważ brakuje ochotników gotowych na badania laboratoryjne. Nie chcą się zgłosić.

           Revenons à nos moutons - jak mawiał mistrz Patelin. Diagnozę stanu chorobowego postawić jest stosunkowo łatwo. Gorzej ze skutecznymi metodami leczenia. Już wiemy, że żadna z kolejnych partii rządzących nie wprowadzi ustawy o jednomandatowych okręgach wyborczych. Żadna mimo obietnic, bo dawało by to zbyt wielką władzę wyborcom a nie szefom partii układającym listy wyborcze. Jednomandatowe okręgi wyborcze dają możliwość rozliczania posłów z bieżącej działalności, a nawet odwołania w trakcie kadencji. A tego nie chcą już nie tylko szefowie ale i sami posłowie.

            Wszystkie gadki o zagrożeniach płynących z takiej ordynacji można włożyć między bajki. Największe zagrożenie jest, jak już napisałem, dla partyjnych wodzyków i samych posłów.

            Może zatem należy szukać innego rozwiązania. Na przykład w przyrodzie? Płodozmian zawsze dobrze wpływał na uprawy. Powinien równie dobrze wpływać na uprawianie polityki. Czemu by nie wprowadzić ustawy, że poseł może pełnić swoją kadencję jedynie dwa razy z rzędu, po czym jedną kadencję musi pozostawać poza sejmem. Osiem lat i kolejne cztery na resocjalizację. I znowu osiem i tak dalej. Oczywiście osiem gdy zostanie ponownie wybrany.

            Przymusowa rotacja służyć będzie uzdrowieniu wewnętrznych stosunków sejmowych i politycznych w ogóle. Przerwa przetnie sieć powiązań, zależności, wzajemnych przysług czy wreszcie wypali niechęci.

 Posłozmian można jedynie wprowadzić na drodze ustawowej. I tu kłopot największy. Nie jestem tak naiwny, by wierzyć, że posłowie sami zgodzą się na wprowadzenie posłozmianu i entuzjastycznie przystąpią do prac nad ustawą, choć korzyści społeczne można by odnotować już w pierwszych latach po wprowadzeniu posłozmianu. Tu potrzebny byłby wielki ruch społeczny, coś na kształt protestów przeciw wprowadzeniu Acta. Czy jednak jesteśmy jako społeczeństwo do tego jeszcze zdolni? Czy stac nas na wielki ruch za a nie tylko przeciw. Wierzę, że tak. I mam przekonanie, że osłozmian ma szansę na przynajmniej częściową zmianę nastawienia Polaków do grupy zwanej umownie politykami.  Dalczego umownie? O tym kiedy indziej.

             

             

531x299 (Oryginał: 1170x658) image 531x299 (Oryginał: 1170x658)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka