Jerzy George Jerzy George
2372
BLOG

Cóż tam, panie, w polityce? Covid trzyma się mocno?

Jerzy George Jerzy George Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 263

Wszystko jest poezją – powiedział przed laty Edward Stachura i ludzie byli skłonni mu wierzyć. Ale dzisiaj Stachurze nie wierzy już nikt, bo przy końcu 2020 roku nawet małe dzieci wiedzą, że wszystko – również covid – jest polityką, a nie żadną poezją.

Pewien lewicowy felietonista całkiem niedawno, bo 15 listopada, napisał: „Nikt rozsądny nie ma pretensji do rządu o wybuch pandemii. To nieszczęście dotknęło cały świat”. Nic bardziej odległego od polityki nie można było napisać o covidzie w momencie, gdy Polskę zalewała druga jego fala, o wiele groźniejsza niż pierwsza. Jednakże zaraz po kropce pojawiło się słynne słówko „ale” i reszta tekstu była już czystą polityką. Lewicowy felietonista w spokojnych, kulturalnych słowach wyraził dokładnie to, co jego czytelnicy chcieli przeczytać. Że państwo zawaliło ten egzamin, że pod względem liczby zakażeń i zgonów przodujemy w Europie, że mamy do czynienia z dramatycznym brakiem lekarzy i pelęgniarek, że ochrona zdrowia jest w nieustannej reorganizacji, i że po covidzie konieczna będzie naprawdę dobra zmiana.  

Aha – wtrąci być może w tym miejscu jakiś zwolennik naprawdę dobrej zmiany – to już nie można skrytykować rządu PiS, żeby zaraz ktoś nie wyskoczył z pretensjami o upolitycznianie covidu? A rząd to niby covidu nie upolitycznia?  

Odpowiadam bez wahania na oba te wyimaginowane pytania. Ależ można krytykować. I rząd też covid upolitycznia, przy czym czyni to wręcz ad nauseam, wystarczy nastawić TVP, żeby się o tym przekonać. Zresztą lewicowy felietonista bez łaski TVP sam to zauważył: „Inscenizacje w rodzaju triumfalnego powitania przez premiera i ministrów samolotu Antonow na lotnisku i dramatyczne wpadki przy zakupach dopełniają obrazu”. Z Antonowem i zakupami sprawa rozbijała się jedynie o testy. Ale w grudniu pojawiło się prawdziwe światełko w tunelu i felietonista z jeszcze większym wigorem zaatakował propagandę sukcesu, tym razem w tonie parodii: „W Polsce trwa święto szczepionki, radujemy się, trwa wyścig pomiędzy zarazą a ludźmi z pierwszej grupy ryzyka. Oglądaliśmy pierwsze „zaszczepiny””. Po parodii nastąpił przeskok do połąjanki: „A tak serio: czy ten nieszczęsny rząd, a przynajmniej premier, który nie schodzi z ekranów telewizyjnych, nie mógłby podziękować wszystkim zaangażowanym – od Pfizera, poprzez Unię Europejską, aż po kierowców ciężarówek – po prostu podziękować i podkreślić ten sukces zjednoczonej Europy, od Lizbony do Warszawy? Odrobinę godności i kultury, panowie.” 

Pomimo braku w Polsce wolności prasy, autora powyższych słów, zasługującego już właściwie na zaszczytne miano dysydenta, nie wsadzono do aresztu. Może dlatego, że i tak siedzi w areszcie domowym za sprawą drakońskich restrykcji wprowadzonych przez rząd pod pretekstem walki z covidem. Pod tym samym pretekstem w areszcie domowym siedzi dzisiaj cała nieszczęsna opozycja, która nie chce Polakom ujawnić swojego programu, żeby ktoś przypadkiem jej go nie podkradł. Ach, jak ja się śmiałem, jak ja się kulałem ze śmiechu po podłodze usłyszawszy te słowa z ust byłego prezydenta. Natomiast z drakońskich restrykcji wprowadzonych przez rząd pod pretekstem walki z covidem jakoś wcale śmiać mi się nie chce. Może dlatego, że na tytułowe pytanie nawet dzisiaj, rok po zdiagnozowaniu pacjenta zero, zmuszony jestem odpowiedzieć: Tak, covid trzyma się mocno. 

Ileż to razy przy tej czy innej ponurej okazji odzywały się marzycielskie głosy dowodzące z kojącą słodyczą, jak to ludzkość mogłaby się zjednoczyć wobec jakiegoś wspólnego wroga, wręcz oczekujące w imię tego zjednoczenia choćby najazdu kosmitów. Kosmici nie najechali naszej planety. Za wspólnego wroga robi covid. No i gdzie jest to zjednoczenie ludzkości? Gdzie jest zjednoczenie przynajmniej Polski? 

W Stanach covid zabił do tej pory 350 tysięcy osób, w Polsce 28 tysięcy. To już bodaj połowa ofiar poniesionych odpowiednio w wojnie secesyjnej i w czasie kampanii wrześniowej. W każdym razie jest nas coraz mniej, a covidu coraz więcej. W miarę jak te liczby rosły, rosło moje zdumienie, że nie robią one najmniejszego wrażenia na ludziach, których parę notek wcześniej określiłem jako nieodpowiedzialnych i zadufanych w sobie. Zaciekłość tych osobników w negowaniu istnienia pandemii i bagatelizowaniu jej ekspansji wbrew udokumentowanym i powszechnie dostępnym faktom stoi w krzyczącej sprzeczności z antropologią zaliczającą ich do istot myślących. Są między nimi znani blogerzy, publicyści, duchowni, politycy, nawet prezydenci. Jest ich bardzo dużo. Roją się od nich tabloidy, portale internetowe, facebook, youtube, twitter. Choć są skłóceni ze sobą na punkcie różnych swoich obsesji, jako całość stanowią potężne lobby zdolne przekreślić wysiłki rządów, które nieudolnie, bo nieudolnie, ale jednak z determinacją próbują pokonać pandemię.  

Negacjoniści wolą siać wokół pandemii zamieszanie. Początkowo negowali samą chorobę, a gdy jej rzekome nieistnienie nawet w ich oczach przestawało być oczywiste, przyczepili się jak pijawki do szczepionki, negując na wszelkie sposoby jej skuteczność. Sporo takich pomyleńców leży już w grobie. O to może mniejsza, bo tu Darwin się kłania, ale do grobu jeszcze częściej trafiają ich rodzice i dziadkowie, oraz inne starsze czy chore osoby, które miały nieszczęście się z nimi stykać. W skali całego zjawiska, jakim jest ta karygodna nieodpowiedzialność, przekłada się to na tysiące tragicznie przedwczesnych zgonów. Covid właśnie dzięki osobnikom, o których mowa, trzyma się mocno i jeszcze długo będzie się trzymał. Dlatego trzeba jasno i bez ogródek powiedzieć, że każdy, kto chorobę powodowaną przez covid nazywa publicznie nieszkodliwą grypką i szerzy wokół szczepionki propagandę zwątpienia, ma krew na rękach. Że krew na rękach ma każdy, kto pandemię nazywa publicznie zajobem, a maskę kagańcem lub namordnikiem, oraz każdy, kto nawołuje do nieprzestrzegania zaleceń i urządzania wielopokoleniowych zjazdów rodzinnych w święta, z uświęconą przez tradycję wymianą uścisków i pocałunków.

Miałbyś dużo szczęścia, zadufany w sobie mędrku, gdybyś nikogo swoim gadaniem nie zabił. Ale tego nigdy nie będziesz pewien. Więc żyj z tym. 


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości