fot. Piotr Łysakowski
fot. Piotr Łysakowski
Jan Filip Libicki Jan Filip Libicki
1713
BLOG

O wyrzuceniu Grzegorza Brauna z Radia Zet. Moje wątpliwości.

Jan Filip Libicki Jan Filip Libicki Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 48

Wczoraj, w Radio Zet, odbyła się debata kandydatów w wyborach uzupełniających na prezydenta Rzeszowa. Prowadzący tę debatę redaktor Andrzej Stankiewicz usunął z niej jednego z kandydatów, Grzegorza Brauna. I choć zgadzam się, że Braun radykalnie przekroczył granicę cywilizowanej debaty i zwyczajnie obrażał ludzi, to jednak co do usunięcia go z niej mam swoje wątpliwości. Jakie? 

Redaktora Stankiewicza znam dość dobrze. Wiem, że jest jednym ze ścisłej czołówki najlepszych polskich dziennikarzy. Znam też Grzegorza Brauna, jego poglądy, a często i jego język. Język – w cywilizowanej debacie – często niedopuszczalny. Szokujący. Dlaczego więc mam wątpliwości? 

Bo gdyby redaktor Stankiewicz zaprosił go do zwykłego wywiadu, to byłaby inna sprawa. To zaprasza kogo chce, prowadzi rozmowę jak chce i kończy ją jak chce. I tu pewnie też zaprosił do swojego programu Grzegorza Brauna. Tyle, że zaprosił go wraz z innymi kandydatami na prezydenta Rzeszowa, a więc de facto nie było to zaproszenie do programu, ale do debaty wszystkich kandydatów na prezydenta tego miasta.

Grzegorz Braun jest legalnym kandydatem na prezydenta stolicy Podkarpacia, a więc – moim zdaniem – ma prawo do brania udziału w debacie kandydatów. Co robić w sytuacji, kiedy jeden z kandydatów, w debacie całej stawki, dopuszcza się przekroczenia granic debaty cywilizowanej? 

Szczerze mówiąc nie wiem. I wierzę, że redaktor Stankiewicz był w bardzo trudnej sytuacji. Wiem zaś, co w takiej sytuacji należałoby zrobić po debacie. Jeśli doszło do naruszenia prawa, to po debacie powinny być wnioski do prokuratury i Państwowej Komisji Wyborczej. Jeśli doszło do zniesławienia to powinny się posypać pozwy cywilne i wnioski do PKW właśnie. Co jednak robić w trakcie debaty? Czy pomijać obrażającego? Czy za każdym razem przestrzegać go przed odpowiedzialnością karną? Naprawdę nie wiem. 

Jeszcze raz powtarzam: redaktor Stankiewicz nie miał tutaj dobrego wyjścia. Takiego wykluczania jednak bardzo się obawiam. Dlaczego? 

Bo to otwiera drogę do arbitralnego usuwania kandydatów z debat wyborczych. A co, jeśli następnym razem inny prowadzący, mniej profesjonalny od redaktora Stankiewicza, usunie kogoś innego z wyborczej debaty? To może być niebezpieczne precedens. Precedens zachęty do cenzurowania kandydata w wyborczym wyścigu. Trzeba się zastanowić jakie zasady przyjęć w tej sprawie na przyszłość. 


Tu polityka zaczyna swój dzień: www.300polityka.pl

Poznań 2.0 – najważniejsi w jednym miejscu – bo informacja nie musi być nudna

http://miastopoznaj.pl/ 

Wielkopolski Portal Osób Niepełnosprawnych – www.pion.pl       






Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura