Karolina Nowicka Karolina Nowicka
90
BLOG

Efemeryczna wspólnota

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1


Czy tygrysy są słodkie? Czy róże są piękne? Czy przyroda jest święta? Czy jedzenie psów jest równie normalne, co jedzenie świń? Czy warto umierać za ojczyznę? Czy kobiety powinny mieć prawo głosu? Czy wolno zabić starca, żeby ocalić niemowlę? Czy donosiciel traci honor? Czy uporczywa terapia jest słuszna? Czy śmierć jest straszna? Czy wiara w kontakty starożytnych cywilizacji z kosmitami jest głupia? Czy celowa bezdzietność to egoizm? Czy należy zawsze przestrzegać prawa? Czy seks z wieloma mężczyznami naraz jest hańbiący? Czy przeklinanie w pracy jest chamskie? Czy powinno się być posłusznym rodzicom? Czy religia jest lepsza od ateizmu? Czy morderca traci prawo do życia?

Zapewne na każde z tych pytań umiałbyś, Czytelniku, odpowiedzieć bez namysłu. Masz w końcu swoje zdanie. Co jednak łączy te wszystkie te pytania, to niemożność udzielenia odpowiedzi, która byłaby zgodna z faktycznym stanem rzeczy. Konkretnie: nie ma poprawnej odpowiedzi na żadne z tych pytań (pomijam rzekome boskie nakazy i zakazy). To, jak postrzegasz i oceniasz świat, jak podchodzisz do konkretnych dylematów moralnych i czy w ogóle je miewasz, jest zależne od Twoich psychicznych predyspozycji, wychowania, wpływu otoczenia, mediów, a nawet fikcji, z którą się zetknąłeś, nie mówiąc o doświadczeniach.

Ja na przykład uwielbiam widok książek. Nic to, że czytam dość rzadko. Rzędy książek SĄ dla mnie cudne, śliczne, czarujące. Czasami otwieram kibel, w którym także je trzymamy, i wgapiam się przez jakąś minutę w okładki. No i jeszcze zwierzęta. Bardzo je lubię (nie tylko na talerzu). SĄ dla mnie wartościowe i godne zachowania przy życiu jako poszczególne gatunki (poza paroma obleśnymi, jak wszy łonowe). Idea honoru JEST dla mnie w najlepszym wypadku godna wzruszenia ramion. Jedzenie hamburgerów posypanych złotem (dostępne dla bywalców drogich hoteli w Dubaju) JEST oznaką kuku na muniu. Wiara w to, że jeśli coś trwało wiele lat, to musi być słuszne, JEST oznaką głupoty. Do niektórych rzeczy, zjawisk czy ludzi mam stosunek ambiwalentny bądź szalenie zmienny: moje dziecko JEST wspaniałe, ale także cholernie męczące; w zależności od nastroju uważam, że zwyrodnialców NALEŻY przypiekać na rożnie i wieszać za jaja albo NALEŻY otoczyć ultramiłością i przebaczeniem, żeby stali się lepsi; świat JEST piękny, różnorodny i bardzo ciekawy, ale także brzydki, zimny, okrutny oraz boleśnie obojętny. To jest moja rzeczywistość, a raczej – mój osobisty odbiór rzeczywistości. I ten odbiór może się zmienić. I zmienia się! Z dekady na dekadę, z roku na rok, z godziny na godzinę.

Niestety, wielu ludzi nie odróżnia otaczającej ich rzeczywistości od swojego jej odbioru. Biorą swoje własne, subiektywne, osobiste odczucia, uczucia, emocje, wrażenia, przekonania, wartości tudzież wiarę za rzeczywistość. Nie widzą różnicy pomiędzy tym, co oni sami myślą, czują czy w co wierzą, a tym, co istnieje naprawdę. Świat idei jest dla nich równie realny, co świat fizyczny. Kłócą się zażarcie o moralność czy niemoralność jakiegoś postępowania, o to, czy było lepiej sto lub pięćdziesiąt lat temu, czy może lepiej jest teraz, a jutro to już nastanie prawdziwy raj; o to, czy należy wydawać kasę na publiczną służbę zdrowia, czy może niech każdy leczy się sam, za swoje; o to, czy aborcja jest OK czy jednak nie OK... I, oczywiście, nikt nigdy nikogo nie przekonuje. Każdy żyje we własnej głowie, postrzega świat przez pryzmat swoich uczuć i przekonań. A ponieważ człowiek jest jednak zwierzęciem stadnym, to szuka sojuszników, ludzi myślących i czujących podobnie, tworzy kliki, koterie, partie, społeczności. Okopuje się w nich i patrzy na resztę społeczeństwa z poczuciem moralnej i intelektualnej wyższości. Oto my, rozumni, racjonalni i rozumiejący, czym jest rzeczywistość, oraz tamci – emocjonalni, ograniczeni, prymitywni, żyjący w świecie fantazji.

Salon24 żyje koronawirusem. Każdy chyba ma swoją opinię, jak powinien się w tym trudnym okresie zachować rząd, a jak przeciętni obywatele. Niby nic nowego w blogosferze. Każdy medialny temat owocuje przecież kaskadą omawiających go notek. Tym razem jednak doszedł nowy element. Pomimo dzielących nas różnic, pomimo tak odmiennych spojrzeń na rzeczywistość, zaczęliśmy rozumieć, jak bardzo jesteśmy od siebie nawzajem zależni. Epidemia nie jest równa sumie wszystkich wypadków drogowych, nowotworów czy innych indywidualnych tragedii. To coś, co nas łączy, co jest naszą wspólną bolączką. Zaczynamy rozumieć, jak wiele w państwie zależy od działania poszczególnych jednostek: życie/zdrowie rodaków, funkcjonowanie gospodarki i służby zdrowia. Niektórzy z nas czują się odpowiedzialni już nie tylko za najbliższych, ale i cały kraj. Owszem, wciąż najbardziej obchodzi nas własna dupa. Ale już nie tylko. I to jest najważniejsze.

Co będzie PO epidemii? Wrócimy do swojego na pozór zamkniętego świata osobistych pragnień, dążeń i problemów. Grono ważnych dla nas osób znów skurczy się do wielkości klanu. A przecież wciąż będziemy częścią organizmu zwanego narodem, nasze poszczególne decyzje wciąż będą się odbijać na polityce, gospodarce i kulturze, a za niektóre przyjdzie zapłacić przyszłemu pokoleniu. Niestety, nie ma szans na konsensus czy nawet kompromis. Podzieleni na wrogie sobie frakcje, nie dojdziemy do wspólnego stanowiska w takich kwestiach jak ochrona środowiska, prawa LGBT, ratowanie przyszłych emerytów przed śmiercią głodową czy wyższość wolności nad bezpieczeństwem. Oczyma wyobraźni widzę już przyszłe kłótnie, podczas których jedni będą twierdzić, że nie należy leczyć osób po 80-tym roku życia ani ratować wcześniaków, a oburzonym bardzo ładnie wyłuszczą, iż nie można kierować się emocjami, tylko chłodną kalkulacją, na co drudzy zaczną wyć ze zgrozą o upadku cywilizacji judeochrześcijańskiej, czego dowodem ma być przedkładanie zysku nad ludzkie życie. I pewnie jedni i drudzy będą mieli tyle samo racji.

Tyle – czyli ile? Co to w ogóle znaczy „racja”? Ja tego nie wiem. Mam tylko swoje zdanie.


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo