Wpaść pomiędzy szczepionkowców a antyszczepionkowców to jak wpaść między prawaków a lewaków. Nie ma mowy, żeby nie zostać oskarżonym przez OBYDWIE strony o głupotę, uleganie spiskom, fanatyzm czy nawet szkodzenie społeczeństwu. Obydwie strony mają po swojej stronie naukowców, lekarzy, artykuły, badania. Tymczasem wszystkie te badania są obwarowane jakimiś zastrzeżeniami, zależą od ilości przebadanych, od stopnia indywidualnej odporności, etc. Dlatego najprościej jest posłuchać jednak eksperta:
W roli eksperta prof. Joanna Zajkowska, podlaski wojewódzki konsultant do spraw epidemiologii, a jednocześnie zastępca kierownika Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji, czyli jednej z klinik covidowych w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym.
Oczywiście można uznać, że i ona się nie zna, że się sprzedała, że należy samemu dociekać prawdy. A bo ja wiem? Możliwe. Ja się nie czuję na siłach. Z całą pewnością nie zaufam przeciętnemu zjadaczowi chleba, który może w Internecie znaleźć potwierdzenie każdej hipotezy.
Poza jedną osobą – moim własnym Partnerem. Dla jego bezpieczeństwa poszłam się zaszczepić. Bo jesteśmy rodziną. On sam nie chce iść na drugą dawkę Pfizera, gdyż po pierwszej zemdlał. Lewicowa blogerka wyśmiała hipotezę o wstrząsie anafilaktycznym, gdyż ocknął się sam, bez konieczności podania adrenaliny. Kiedy chciałam się poprawić i uznać to za reakcję alergiczną, przestała przepuszczać moje komentarze. I to tyle, jeśli chodzi o debatę.