Pewien internauta tak oto napisał o swoim stosunku do LGBT:
Nie toleruję LGBT.
Co w tym anonimowego?
Jak zauważyli komentatorzy, osobnik ten jak najbardziej TOLERUJE lesby, gejów, biseksy i transy, tylko ich... nie akceptuje! Voilà! Można coś cierpliwie znosić, pomimo iż się tego nie lubi, nie podoba nam się to, jest dla nas nawet wstrętne, ale przynajmniej tego nie zwalczamy – i to się właśnie nazywa tolerancja.
Dlaczego jednak LGBT miałoby się tym zadowalać, skoro sama tolerancja niewiele daje? Skoro oznacza sprzeciw wobec chociażby takiego formalnego związku jednopłciowego? Czy nie warto walczyć o to, żeby społeczeństwo postrzegało homosi et consortes jako zwyczajnych, normalnych, nikomu nie wadzących obywateli? Może wówczas zaczęlibyśmy jako społeczeństwo dążyć do tego, żeby prawo uwzględniało również ich potrzeby? Innymi słowy, może warto zabiegać o pełną akceptację? Jak myślicie?
Z drugiej strony, nie mam problemu z tym, że ktoś nie przepada czy wręcz brzydzi się homoseksualizmem. Każdy ma prawo być sobą, że tak strzelę banałem, i czuć po swojemu. Jeśli komuś nie pasuje ta orientacja, jeśli instynktownie krzywi się na samą myśl o seksie gejowskim czy lesbijskim, jeśli nie uznaje czegoś takiego jak transpłciowość, to może niech sobie będzie taki, jaki jest, może warto zostawić go w spokoju i pozwolić mu żyć własnym życiem, bez przymuszania do akceptacji? LGBT walczyli o tolerancję, o niekrzywdzenie, o prawo do życia według swoich upodobań bez prześladowań ze strony „miłosiernych” wierzących. Może warto się zatrzymać i poprzestać właśnie na tolerancji?
Komentarze