Pani Barbara Nowacka nie powinna była ruszać lekcji religii. Każdy, kto jest nieprzychylny Kościołowi, powinien był pozwolić działać samej kulturze, a ta sprzyja laicyzacji. A jak już nadgorliwa baba ruszyła, to i nastąpiła na odcisk prawicowcom. Jedna strona durna, a druga... też nie lepsza, gdyż zaczęła się domagać obowiązkowej katechezy bądź etyki.
Te dwa przedmioty [religia i etyka] kształtują wartości, na podstawie których później ludzie dorośli potrafią rozpoznać, czy coś jest dobrego, czy złego – mówi Marcin Ratułowski, burmistrz Czarnego Dunajca.
Niech mi ktoś wytłumaczy, w jakiej norze musiał się uchować osobnik, który autentycznie wierzy, że uczęszczanie na jeden z wymienionych przedmiotów daje – no, nawet nie pewność, ale choćby większą szansę na prawidłowe odróżnianie dobra od zła??? Żeby to było takie proste, to świat wyglądałby inaczej. Polska by wyglądała inaczej. Oczywiście mrzonką jest, że jakakolwiek religia, ideologia bądź filozofia jest w stanie uczynić człowieka (jako gatunek) idealnym. Sprawdziliśmy już bardzo wiele z nich. Ani głęboka wiara w Boga, ani racjonalizm i ateizm, ani szczytne hasła o braterstwie, wolności i równości nie powstrzymały ludzi przez czynieniem podłości. Często były to wręcz podłości czynione w imię Dobra.
Naturalnie ktoś zapyta: czy bez religii, ideologii bądź filozofii byłoby na pewno lepiej? Raczej nie. A może byłoby gorzej? To trochę absurdalne pytanie, albowiem religie, ideologie oraz filozofie są wpisane chyba w każdą cywilizację. Natura ludzka pozostała ułomna, jednak powolutku posuwamy się do przodu, stajemy się coraz lepsi, prawda? A może jest to jedynie zmiana dekoracji, może epoki różnią się jedynie szczegółami? Obserwujemy w Internecie wysyp agresji, chamstwa, pogardy i głupoty. „Elity” szydzą z „ludu”, a ten im odpłaca równie przykrą monetą. PiSowcy i POwcy tradycyjnie obrzucają się łajnem. A przecież jedni i drudzy uczęszczali zapewne na katechezę, gdyż kiedyś było to absolutną normą. Sama też posyłałam na nią dziecko, czego trochę żałuję; chciałam, żeby nasiąknęła właśnie tymi „wartościami”, ale nawet taki maluch ma swoją wolę i nie jest łatwym „materiałem do obróbki”. Poza tym nie oszukujmy się, trzeba naprawdę WYŚMIENITEGO pedagoga (z jakiegokolwiek przedmiotu), żeby dziecko uznało go za autorytet. Dlatego oczekiwanie, że MŁODZIEŻ (czyli już nie dzieciarnia) zyska moralnie, duchowo i społecznie na dwóch godzinach przedmiotu prowadzonego przez kogoś, kto z dużym prawdopodobieństwem NIE będzie dla niej takim autorytetem, jest czymś równie niemądrym, jak np. przekonanie, iż wyzywając kogoś od takich czy owakich udowadniamy swoją rację.
Życzyłabym sobie, żeby polska szkoła – czy też JACYKOLWIEK moraliści – przestała mieć ambicje kształtowania postaw etycznych młodych ludzi. Nie dość, że na tym polegnie, to jeszcze będzie z tego jeszcze większy dym. Po cholerę nam kolejna (dalsza?) rewolucja czy kontrrewolucja (to ostatnie proponuje Ordo Iuris)? Moralność jest prawdopodobnie wypadkową genów, wychowania, doświadczeń oraz, być może, wielu innych czynników, z których nie zdajemy sobie sprawy. Jaki może być wpływ instytucji z założenia przeznaczonej do wpajania WIEDZY, lecz roszczącej sobie prawo do „wychowywania” młodego pokolenia? Będąc osobą dość ułomną, chętnie przyjmę pomoc od doświadczonego specjalisty, psychologa, nauczyciela, etc, lecz wolałabym wiedzieć, że ma on na swoim koncie DOBRE OWOCE (czyli ukształtowanie dzieciaków na ludzi odważnych, prawych, rozsądnie tolerancyjnych, krytycznie myślących i odróżniających choćby przemoc agresora od przemocy obronnej) lub przynajmniej zna się na dziecięcej psychice i ma poukładane w głowie. Kimś takim nie jest ani fanatyczne lewactwo, ani fanatyczne prawactwo.
Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo