Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
1486
BLOG

Od Adriana do Andrzeja, od prezydenta do zdrajcy...

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Prezydent Obserwuj temat Obserwuj notkę 27

Od słynnego prezydenckiego podwójnego weta minęło już trochę czasu i emocje nieco opadły, ale nauka na przyszłość z tego jest nazbyt czytelna. Nie ma, moim zdaniem, różnicy między krzykami „Adrian!” wykrzykiwanymi przez dzisiejszą opozycję, a tymi, które pojawiły się ze strony zawiedzionej prawicy. Jedni i drudzy zawierają w nim niezwykle mocny ładunek pogardy i lekceważenia.

Ze strony prawicy te obelgi brzmią mocniej i gorzej, bo wystarczyło kilka minut, by z „naszego Prezydenta” – pisanego z dużej litery – Andrzej Duda stał się „sprzedawczykiem”, „zdrajcą” i „Adrianem”.

Wystarczyło kilka minut, podczas których Andrzej Duda ogłaszał swą decyzje o dwóch wetach. Wystarczyło tych kilka minut, by ciśnienie wielu jego niedawnych wyborców i sympatyków, wynoszące go jeszcze chwilę temu do urzędu prezydenckiego RP zamieniło się w strumień pogardy i nienawiści.

Osobiście brzydzę się atakami na autorytet Prezydenta RP. I nieważne, czy dotyczyło to Lecha Wałęsy, Aleksandra Kwaśniewskiego, Lecha Kaczyńskiego Bronisława Komorowskiego, czy obecnie Andrzeja Dudy. Skoro jest tak, że na początku naszych przemian politycznych w 1989 r., zgodziliśmy się, że w polskiej demokracji pojawi się urząd prezydenta, to należy mu się szacunek. Koniec kropka. I bez względu na to, czy jeden z nich chorował na „chorobę filipińską”, a inny jest myśliwym.

Jasne, z wieloma decyzjami i poglądami prezydentów Polski się nie zgadzałem, dawałem temu wyraz w licznych artykułach i komentarzach politycznych, ale nigdy – jeśli mnie pamięć nie myli – nie przekroczyłem granicy, które byłoby wstydliwym dla mnie naruszeniem powagi Prezydenta RP.

Można źle oceniać polityka, ale autorytet Prezydenta RP musi być trwały. Zawsze i wszędzie. Wobec Prezydenta RP zwłaszcza. Z tego na przykład wynika mój pogląd, że nazewnictwo wszystkich innych urzędów i stanowisk obecnie nazywanych „prezydentem” powinno zostać zmienione. Dotyczy to na przykład prezydentów miast albo prezydentów izb gospodarczych. Uważam, że prezydenta Poznania, Gniezna, Warszawy, Gdańska czy Krakowa powinien zastąpić burmistrz Poznania, Gniezna, Warszawy, Gdańska i Krakowa, a prezydenta konfederacji pracodawców mógłby zastąpić prezes lub kanclerz. W niczym nie ujęłoby to powadze tych urzędów. Nazwa „prezydenta” winna zostać przypisana wyłącznie Urzędowi Prezydenta RP.

Obserwuję politykę nie bardziej niż wielu innych moich rodaków i doskonale widzę, jak prezydenta Dudę traktuje obóz opozycyjny i obóz rządzący – oba z pogardą. Nie szanowali go i Schetyna, i Kaczyński, i Petru, i Ziobro, i PiS, i KOD, i PO.

Ale jeśli prawicy rzeczywiście zależy na budowie autorytetu państwa i jego instytucji, to urząd prezydencki winni szanować szczególnie. Jeśli opozycji zależy na prawidłowo działającej demokracji, to winna szanować Prezydenta RP, jako gwaranta właściwych procedur demokratycznych.

Żenująco brzmią zarzuty o „zdradzie Dudy”, tak jak i równie żenująco brzmią okrzyki „umarł Adrian, narodził się Andrzej”. Każde z tych haseł wymierzonych literalnie wobec prezydenta RP, tak naprawdę wystawia złe świadectwo ich głosicielom.

Czym szybciej prawica i opozycja chcą naprawy państwa, a tak deklarują obie strony, tym szybciej powinni miarkować swą zła postawę wobec prezydenta Andrzeja Dudy. Wczoraj był Adrian, dziś jest Andrzej, ale nie ma pewności, że jutro na nowo nie pojawi się Adrian. Wczorajszy prezydent okazał się dziś zdrajcą, to kim będzie jutro?

W takich warunkach nie da się nawoływać do szacunku dla państwa. Nie bronię polityki Andrzeja Dudy, nie to było moim celem, ale bronię autorytetu Urzędu Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej. Wbrew politycznemu szaleństwu, jakie dokonuje się na naszych oczach.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka