Portret lekarza lub Portret Rodriga de la Fuente – obraz olejny przypisywany hiszpańskiemu malarzowi pochodzenia greckiego Dominikosowi Theotokopulosowi, znanemu jako El Greco. Praca podpisana jest małymi literami znajdującymi się na książką.  Obraz przed
Portret lekarza lub Portret Rodriga de la Fuente – obraz olejny przypisywany hiszpańskiemu malarzowi pochodzenia greckiego Dominikosowi Theotokopulosowi, znanemu jako El Greco. Praca podpisana jest małymi literami znajdującymi się na książką. Obraz przed
LechGalicki LechGalicki
267
BLOG

Magiczna „czterdziestka” - esej dr.n. med. Wojciecha Żebrowskiego

LechGalicki LechGalicki Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

                 Powiedzenie: ”Życie zaczyna się po czterdziestce” traktowałem zwykle z humorem i bezosobowo. Inaczej zatem niż czterdziestoletnia Księżna Sussexu Meghan Markle, która odrzucając tytuły i wygody życia na królewskim dworze postawiła sobie i mężowi nowe wyzwania, ale także odmiennie niż nasz rząd, skoro czterdziestkę  wybrał na linię startu prozdrowotnego programu profilaktyki populacyjnej. Nie jestem też zwolennikiem numerologii ale rzeczywiście liczba „40”  ma dla mnie dobry smak.

      Zaczęło się  najwcześniej, jak można - mój rok urodzenia /1940/ kończy się właśnie ową magiczną liczbą. W czterdziestym roku życia ziściło się moje ojcowskie marzenie - przyszła  na świat  upragniona córeczka ANIA. W czterdziestym roku życia otrzymałem też stypendium rządu włoskiego, które pozwoliło mi dojrzeć zawodowo, poznać atrakcyjnie geograficzną oraz bogatą kulturalnie Italię, jej zabytki, piękny język oraz pełnych radości i osobistego uroku ludzi. Oczywiście, takie wszechstronne poznawanie Italii miało miejsce głównie w okresie po-stypendialnym, w roli tłumacza języka włoskiego. W takim charakterze byłem angażowany najpierw przez miejscową Filharmonię I Teatr Muzyczny a póżniej przez Operę Krakowską i Filharmonię Olsztyńską na czas ich artystycznych wojaży do Włoch. W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku zespoły muzyczne „demo-ludów” korzystały z  corocznych zaproszeń na letnie koncerty fundowane przez samorządy włoskich kurortów z całego Półwyspu Apenińskiego. Było co oglądać, czego słuchać i co przywieść.                              

                                image

     Z trudniejszych momentów w  roli tłumacza pamiętam „polski strajk”  na ziemi włoskiej. Muzycy naszej filharmonii w proteście na kolejne odroczenie wypłaty diet odmówili wyjścia na estradę tuż przed koncertem, mimo zgromadzonej już publiczności. Ostatecznie, po godzinie nerwowych negocjacji oraz interwencji polskiego ambasadora Winiewicza, pieniądze muzykom wypłacono i Nieszpory Sycylijskie zabrzmiały w Raguzie w naturalnej sycylijskiej scenerii wyjątkowo pięknie. Inny epizod miał miejsce podczas koncertu w Amalfii. Padał deszcz i stojący ciągle z telefonem w ręku włoski impresario pośliznął się na mokrym i nachylonym kamiennym podłożu. Leżąc na plecach z mocno przygiętą głową do klatki piersiowej zaczął się momentalnie dusić i siniec. Ponieważ tłumacz musiał być w zasięgu wzroku impresaria zdołałem dostrzec na czas grozę sytuacji i udzielić niezbędnej pomocy. Jak się potem okazało przyczyną upadku było zasłabnięcie, chwilowa utrata przytomności. Impresario wyszedł z tego epizodu z życiem a ja… z dodatkową „lekarską” dietą, którą od tej pory otrzymywałem podczas tego i kolejnych wyjazdów firmowanych przez maestro Silvano. Takie sobie, małe „szczęście w nieszczęściu”. Niezwykle korzystny przelicznik dolarów na złotówki lat osiemdziesiątych przyspieszał oczywiście budowę mojego domu, działając niczym naciskany pedał gazu  w aucie. Jeden raz świadczyłem swoje usługi na spotkaniu politycznym w Szczecinie. Przyjechała delegacja włoskich komunistów i w takim właśnie charakterze zostałem zaproszony do obsługi tego spotkania w budynku KW PZPR. Pierwszy raz w życiu gościłem wewnątrz tej możnowładczej instytucji, więc nie ukrywam, że wchodziłem tam ze strachem a wychodziłem z radością, nie pytając o zapłatę.

                                                                                                        

     Czterdziestka ściga, zresztą nie tylko mnie, także  w mediach. Przykładem może być często przypominany w TVP ”Czterdziestolatek,” czy pierwsza w świecie telewizja muzyczna MTV, celebrująca właśnie teraz  40-lecie swoich narodzin w Nowym Yorku. Ostatnio, w TVN-24, w relacji do Kukiza Pawła  „czterdziestkę” znajomości wypowiedział mu inny celebryta, z mentalnością Szawła i mimiką diabła.

   Przed trzema tygodniami Gazeta Wyborcza opublikowała pełen entuzjazmu reportaż na temat przypadkowego odnalezienia się osób dwu różnych narodowości, po 40 latach „rozłąki” od udanej akcji ratunkowej w górach. Jakaż niesamowita była ich radość!

   Tydzień póżniej oglądam w szczecińskim Pionierze, do niedawna  najstarszym  kinie świata, włoski film: ”Gli Anni piu belli,” a tam wszystko o historii, przygodach i spotkaniu męskiej paczki sprzed i równo po czterdziestu latach. Równo po czterdziestu latach „niebytu” ja sam dostaje via internet uprzejme zapytanie identyfikacyjne od pewnej włoszki. Znajoma jedynie z kontaktu wzrokowego na sali operacyjnej, na której ona pilnie szkicowała dojścia i szczegóły operacji a ja, zaciekawiony nieznanym w Polsce zjawiskiem, zerkałem ukradkiem na to co i jak robi. Okazało się, że urodziwa młoda dama studiowała rysunek anatomiczny w ramach programu zajęć pomaturalnego studium plastycznego, a w szpitalu odbywała obowiązkowe zajęcia praktyczne. Prócz urody zdumiała mnie  jej niezwykła rzeczowość i inteligencja, zważywszy na 20 lat, które wtedy miała.

   Nie ukrywam, że fakt, iż po czterdziestu latach braku jakiegokolwiek kontaktu chciało się jej mnie szukać i odnaleźć sprawił mi wielką przyjemność.
       W ubiegłą niedzielę, 8 sierpnia 2021 roku o godzinie 7.00 rano uczestniczyłem najpierw we Mszy świętej transmitowanej z Łagiewnik, a zaraz potem w moim kościele parafialnym. Dwukrotnie więc usłyszałem, że Eliasz „…szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy aż do Bożej góry Horeb”. To ta sama góra Synaj na której Mojżesz, religijny lider Izraelitów, odbierze od Pana Boga DEKALOG, by po powtórnym wejściu dziękować, modlić się i pościć przez 40 dni i nocy. Hasło ”czterdzieści dni i nocy” pojawi się na kartach Pisma Świętego jeszcze raz przed rozpoczęciem publicznej działalności Jezusa .
      Nieco dłużej, bo aż 40 lat wracali Żydzi do Ziemi Obiecanej z Egiptu. Tyle samo lat idzie w Polsce już  SOLIDARNOŚĆ, która też zawarła pakt z Bogiem i z Narodem a bł. Ks. Jerzego Popiełuszkę obrała nawet za swojego patrona. Ciekawe, dokąd nas ona jeszcze zaprowadzi? Czy staniemy się drugim „Izraelem” i „Ziemią Obiecaną” nowoczesnej Europy? Czy, nie daj Boże, czcicielami złotego cielca oczekującymi manny z UE! Bo na samą myśl o tym ”twarz mi blednie, włos mi rzednie, psują mi się zęby przednie…” / fragment dzieła pisanego Jeremiego Przybory. Tak, tak - artysta z Kabaretu Starszych Panów. Znakomity obserwator relacji międzyludzkich i autor refleksyjnych, często z satyryczną nutką tekstów. Jak to w życiu.

    

   Autor: Wojciech Żebrowski

 *  aneks: 40 (liczba)Wikipedia / link - https://pl.wikipedia.org/wiki/40_(liczba)


image

Dr n. med. Wojciech Żebrowski


     Uznany lekarz - ortopeda, chirurg.
     Absolwent szczecińskiej Pomorskiej Akademii Medycznej.          
    Uczeń prof.Tomasza Żuka -  twórcy szczecińskiej szkoły ortopedycznej.  Wiedzę    i doświadczenie zawodowe uzupełniał w wiodących klinikach uniwersyteckich Bolonii, Padwy, Florencji i Bresci /stypendysta rządu włoskiego/. Motto: ”Urbem, urbem, mi Rufe,cole et in ista luce vive! ". Założyciel i aktywny członek Stowarzyszenia "Senat Obywateli Szczecina" - Skrót: (S.O.S.). Od lat Autor, to spiritus movens działań w sferze upowszechniania wysokiej kultury, historii Polski i wszystkiego co służy dobru oraz podwyższeniu intelektualnej jakości egzystencji, w polskich dniach powszednich i świętach narodowych, przede wszystkim  społeczności Szczecina.







******

 Moje konto w Salonie24 z wielką radością udostępniam Osobom nietuzinkowym, które mają do przekazania w przestrzeni medialnej  informacje o sprawach istotnych.

(lg)









LechGalicki
O mnie LechGalicki

Lech Galicki, ur. 29 I 1955, w domu rodzinnym przy ulicy Stanisława Moniuszki 4 (Jasne Błonia) w Szczecinie. Dziennikarz, prozaik, poeta. Pseud.: (gal), Krzysztof Berg, Marcin Wodnicki. Syn Władysława i Stanisławy z domu Przybeckiej. Syn: Marcin. Ukończył studia ekonomiczne na Politechnice Szczecińskiej; studiował również język niemiecki w Goethe Institut w Berlinie. Odbył roczną aplikację dziennikarską w tygodniku „Morze i Ziemia”. Pracował jako dziennikarz w rozmaitych periodykach. Był zastępcą redaktora naczelnego dwutygodnika „Kościół nad Odrą i Bałtykiem”. Od 1995 współpracuje z PR Szczecin, dla którego przygotowuje reportaże, audycje autorskie, słuchowisko („Grona Grudnia” w ramach „Szczecińskiej Trylogii Grudnia.”), pisze reżyserowane przez redaktor Agatę Foltyn z Polskiego Radia Szczecin słuchowiska poetyckie: Ktoś Inny, Urodziłem się (z udziałem aktorów: Beaty Zygarlickiej, Adama Zycha, Edwarda Żentary) oraz tworzy i czyta na antenie cykliczne felietony. Podróżował do Anglii, Dani, RFN, Belgii; w latach 1988 – 1993 przebywał w Berlinie Zachodnim. Od 1996 prowadzi warsztaty dziennikarskie dla młodzieży polskiej, białoruskiej i ukraińskiej w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Związku Zawodowego Dziennikarzy. W 1994 otrzymał nagrodę specjalną SDP za różnorodną twórczość dziennikarską i literacką. Wyróżniany wielokrotnie przez polskie bractwa i grupy poetyckie. Od 2011 prowadzi w Szczecińskim Domu Kombatanta i Pioniera Ziemi Szczecińskiej: Teatr Empatia (nagrodzony za osiągnięcia artystyczne przez Prezydenta miasta Szczecin), pisze scenariusze, reżyseruje spektakle, w których także występuje, podobnie okazjonalnie gra główną rolę w miniserialu filmowym. Jako dziennikarz debiutował w 1971 roku w tygodniku „Na przełaj”. Debiut literacki: Drzewo-Stan (1993). Opublikował następujące książki poetyckie: Drzewo-Stan. Szczecin: Szczecińskie Wydawnictwo Archidiecezjalne „ Ottonianum”, 1993; Ktoś Inny. Tamże, 1995; Efekt motyla. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 1999. Cisza. Szczecin: Wyd. Promocyjne „Albatros”, 2003, KrzykOkrzyk, Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2004. Lamentacje za jeden uśmiech. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2005. Tentato. Zapamiętnik znaleziony w chaosie. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2007. Lawa rozmowy o Polsce. Współautor. Kraków: Solidarni 2010, Arcana, 2012, Antologia Smoleńska 96 wierszy. Współautor, wyd. Solidarni 2010, rok wyd.2015. Proza, reportaże, felietony: Trzask czasu, Czarnków: Interak, 1994; Na oka dnie (wspólnie z Agatą Foltyn) Szczecin: Wydawnictwo Promocyjne „Albatros”), 1997, Jozajtis, Szczecin, Wyd. „PoNaD”, 1999, Sennik Lunatyka, Szczecin: Wyd. Promocyjne „ Albatros”, 2000, Dum – Dum. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2000, Dum –Dum 2. Tamże, 2001, Punkt G., Tamże, 2002, Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu. Tamże, 2003. RECENZJE Charakterystyczne dla „metafizycznych” tomów poezji Galickiego jest połączenie wierszy oraz fotografii Marka Poźniaka (w najważniejszym tomie Ktoś Inny są to zdjęcia kostiumów teatralnych Piera Georgia Furlana), stanowiących tyleż dopełniającą się całość, co dwa zupełnie autonomiczne zjawiska artystyczne, jednocześnie próbujące być świadectwem poszukiwania i zatrzymywania przez sztukę prześwitów Wieczności. Marzenia mają moc przełamania własnego zranienia, ocalenia świadomości boleśnie naznaczonej czasem, przemijaniem, śmiercią. Prowadzą do odnajdywania w sobie śladów nieistniejącego już raju i harmonii. Charakterystyczna jest przekładalność zapisu słownego na muzyczny i plastyczny. Reportaże i felietony Galickiego dotyczą zawsze najbliższej rzeczywistości: ułamki rozmów i spotkań w tramwaju, migawki spostrzeżeń, codzienność w jej często przytłaczającym wymiarze. Zapiski zaskakują trafną, skrótową diagnozą sytuacji życiowej bohaterów. Galicki balansuje pomiędzy oczywistością a niezwykłością zjawiska, powszedniością sytuacji, a często poetyckim językiem jej przedstawienia. Oderwanie opisywanych zdarzeń od pierwotnego kontekstu publikacji („Kościół nad Odrą i Bałtykiem”, PR Szczecin) czyni z minireportaży swoistą metaforę, usiłującą odnaleźć w ułamkach codzienności porządkujący je sens. Podobnie dzieje się w felietonach z założenia interwencyjnych (Dum – Dum, Dum – Dum 2): autor poszukuje uogólnienia, czy też analogii pomiędzy tym co jednostkowe a tym, co ogólne, wywiedzione z wiersza, anegdoty, symbolu, przeszłości. Galicki buduje świat swoich mikroopowiadań również z ułamków przeszłości (np. historia Sydonii von Borck w Jozajtisie), a także z doświadczeń autobiograficznych (pamięta dzień swoich urodzin, przeżył doświadczenie wyjścia poza ciało, oraz groźną katastrofę). Piotr Urbański Powyższy artykuł biograficzny pochodzi z Literatury na Pomorzu Zachodnim do końca XX wieku, Przewodnik encyklopedyczny. Szczecin: Wydawnictwo „Kurier – Press”, 2003. Autor noty biograficznej: Piotr Lech Urbański dr hab. Od 1.10.2012 prof. nadzw. w Instytucie Filologii Klasycznej UAM. Poprzednio prof. nadzw. Uniwersytetu Szczecińskiego, dyrektor Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa (2002-2008), Dokonano aktualizacji w spisie książek napisanych po opublikowaniu notatki biograficznej Lecha Galickiego i wydanych. Recenzja książki Lecha Galickiego „Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu”. Wydawnictwo „PoNaD”. Szczecin 2003 autorstwa (E.S) opublikowana w dwumiesięczniku literackim TOPOS [1-2 (74 75) 2004 Rok XII]: Dziękuję za rozmowę to zbiór wywiadów, artykułów prasowych, które szczeciński dziennikarz, ale także poeta i prozaik, drukował w prasie w ostatniej dekadzie. Mimo swej różnorodności, bo obok rozmowy z modelkami znajdziemy np. wywiad z Lechem Wałęsą, z chaotycznego doświadczenia przełomu wieków wyłania się obraz współczesności targanej przez sprzeczne dążenia, poszukującej jednak własnych form osobowości. Legendarne UFO, radiestezja, bioenergoterapia, spirytualizm – zjawiska, które Galicki nie obawia się opisywać, niekiedy wbrew opinii publicznej i środowisk naukowych. Prawie każdy czytelnik znajdzie w tej książce coś dla siebie – wywiady z wybitnymi artystami sąsiadują z wypowiedziami osób duchowych, opinie polityków obok opowieści o zwykłych ludzkich losach. Galicki, mimo iż w znacznej mierze osadzony jest w lokalnym środowisku Pomorza Zachodniego, dąży do ujmowania w swoich tekstach problematyki uniwersalnej i reprezentuje zupełnie inny, niż obecnie rozpowszechniony, typ dziennikarstwa. Liczy się u niego nie pogoń za sensacją, a unieruchomienie strumienia czasu przy pomocy druku. Pisze na zasadzie stop – klatek tworząc skomplikowany, niekiedy wręcz wymykający się spod kontroli obraz naszych czasów. (E.S.).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura