Jego Świątobliwość Benedykt 16 był łaskaw przyzwolić na msze w tradycyjnym "rycie trydenckim". Niezorientowych informuję, że główną różnicą jest położenie księdza, twarzą ku p. Bogu, co budzi radość tradycjonalistów, a, hmm, rewersem do wiernych, co oburza postępowców i kryptoiluminatów.
Śpieszę ostrzec, że wkrótce Kościół stanie wobec dużo poważniejszego wyzwania niż spory fanów obu niewspółwykonalnych stylów. Całkiem niespodziewanie dla siebie wziąłem niedawno udział we mszy, w której ksiądz był raz tak, raz siak, nawet parę razy na sekundę. I zdarzyło się to bynajmniej nie w Mombasie, gdzie wierni rzucają na tacę suszone uszy niewiernych, ale w samym sercu arcykatolickiej diecezji tarnowskiej.
Mniej więcej w połowie trasy Tarnów Nowy-Sącz wznosi się góra Jamna[1] na której działa ksiądz Jan nomen-omen Góra. Wybitny ów kaznodzieja postanowił przeszczepić doświadczenia ze spotkań młodych w Lednicy na grunt swojej rodzinnej Małopolski. Krótko mówiąc uwziął się na ziomali i każe im - ultrakonserwatystom - tańczyć. I śpiewać. Tu już całkiem pojechał po bandzie każąc zebranym śpiewać "jak żydzi, nie jak katolicy". Chyba chodziło mu, żeby z uczuciem, ale - między nami - trochę przegiął. No nie?
Nie ma rzeczy niemożliwych, w każdym razie dla księdza (i bratanka księdza) z Paleśnicy, na jego własnym terenie. Na koniec nabożeństwa pląsali już prawie wszyscy, z godnym pożałowania wyjątkiem piszącego te słowa i jego pociechy, która na mszy dowolnego rytu wpada w półsen i odrętwienie przerywane tylko pytaniami "tata, długo jeszcze?".
Tym razem nie miał lekko, bo wiernych, oprócz nieszablonych pomysłów ojca Jana, trzyma na Jamnej fizyczna niemożliwość opuszczenia tejże. Ogromny parking napełnia się tam do ostatniego miejsca, a jedyny wyjazd zwykle zostaje zaczopowany przez spóźnionego polonusa z Milwaukee, jak wynika z rejestracji jego grand voyagera.
Na razie sam o. Góra nie ukrywa swoich wątpliwości co do nowych form liturgii. Ja tam też nie wiem, ale może trzeba skorzystać z osiągnięć ludów o większym poczuciu rytmu?
Poniżej: próbka ceremoni kultu prawie chrześcijańskiego, też niezła.
_________________________________
[1] nazwa "Jamna" jest bez sensu w stosunku do góry tylko pozornie. Jak dla mnie to widoma pamiątka obecności Japończyków. Ze "Struktury kryształu" wiemy, że po japońsku góra to właśnie jama, np. Fuji-yama.
Inne tematy w dziale Rozmaitości