O kim tu ja? O wszystkich. Zacznę od siebie. Rozliczałem się z fikusem, próbowałem zrobić to zdalnie i poległem na całej linii. E-deklaracje mi nie zadziałały. Innym tak, mi nie.
Wstyd.
Ale czy tylko mój? Ministerstwo zastanawia się, czemu tak mało podatników przysłało im e-pity. Może też mieli służbowe laptopy. Sporo ludzi ma takie właśnie, z acrobat readerem (współpracującym z e-deklaracjami) instalowanym przez korporacyjnych adminów. Mój akrobat jakoś nie chciał fikać z e-deklaracjami, wcale a wcale. Same e-deklaracje też nie dały mi szansy na zgłoszenie usterki do ich twórcy. Szkoda.
Ale, bądź co bądź udało się skorzystać z nich ponad 200 tysiącom podatników. Podobno na linuksie chodzą jak burza.
Gorzej od e-deklaracji wypadły Ministerstwu np. przepisy o upadłości konsumenckiej czyli bankructwie. Do tej pory skorzystało z nich... kilkanaście osób. To samo pożyczki antykryzysowe ARP - pomogły raptem DWÓM firmom.
See a pattern here?
Ministerstwo finansów wpada na fajny pomysł, [ironia] z którego nieudacznicy-obywatele jakoś nie potrafią skorzystać. Nie takie komputery, szefowie, kórym się nie chce wyciągnąć ręki po kasę, konsumenci, którzy nawet porządnie splajtować nie potrafią. [/ironia]
Wpis bynajmniej nie jest przedwyborczy, a zainspirowany tarapatami znajomego. Facio próbuje zrefinansować sobie długi, ma tylko ten problem, że miesięczna rata dotychczasowych spłat wynosi wielokrotność jego pensji. Brutto.
Oprócz długów ma jeszcze niepracującą żonę, gromadkę dzieci i świadomość, że - hmm - dotarł do pewnej ściany. W innym kraju byłaby w tej ścianie furtka w postaci przepisów o bankructwie konsumenckim, u nas zbankrutować można tylko nie z własnej winy. Też fajnie, ale kolesiowi nie spaliła się chlewnia, nie wystawił go kontrahent... szpenio po prostu brał nowe kredyty na spłatę starych i tak jakoś sobie nagrabił. Furtka bankructwa jest dla niego zamknięta, co najwyżej może powiesić się na klamce.
Cały długi łikend jak te głupki chodzimy i główkujemy, co by tu gościowi podpowiedzieć ponad standardowe i nie rozwiązujące jego nierozwiązywalnego problemu rady.
No bo może zacząć pracować na czarno, żeby komornik nie zajął mu pensji, rozwieść się z żoną i płacić jej alimenty, które podobno nie podlegają egzekucji, sprzedać mieszkanie za gotówkę, którą zakopie na działce i w ten sposób uchroni się przed licytacją...
Może też rzucić wszystko w diabły i rozpocząć nowe życie nad Amazonką, w mieście Iquitos, w którym, jak sam sprawdziłem, przeżyje się za 10 zł dziennie, a Polaków lubią i szanują, choćby przez pamięć zasłużonego dla regionu Stana Tymńskiego.
Może wreszcie czmychnąć do Australii, gdzie za gromadkę białych dzieci jeszcze mu wypłacą sute benefity.
Byle wcześniej się sukinkot nie załamał.
Jakieś pomysły?
__________________
yeah, czmychnąć do Australii.. czy gdzieś...
Inne tematy w dziale Gospodarka