Ostatniej niedzieli wybrałem się na rolki i rower. Rolki były moje, rower Leniuchowej, ale wyszło tak, że się pozamienialiśmy. I rowerzyści i rolkarze mają pod Wrocławiem genialny, wielokilometrowy tor. Pierwotnie miała być to autostrada i rzeczywiście przez ostatnie dwa lata strach było na ten tor wjechać. Ruch, harmider, szesnastokołowe ciężarówki z kruszywem i badziewiem ścigały się, która pierwszy dowiezie swoje na koniec budowy, gdzie z kolei chwaccy drogowcy wydłużą autostradę o następne metry.
Strach na to było patrzeć, a co dopiero pchać się na rolkach.
Teraz już nie, na szczęście się uspokoiło. Nie wiadomo w sumie dlaczego, w internecie wciąż można przeczytać, że Autostradowa Obwodnica Wrocławia została oddana w lipcu, ale chyba chodzi o oddanie jej rolkarzom właśnie. Kierowcy nic nie wiedzą o Obwodnicy, a gdyby na nią wjechali zostawili by tłumiki na pierwszym porzuconym wiadukcie, bo nie mogą wzorem rolkarzy przeskoczyć nad wyrwą czy belką.
"Minie sierpień minie wrzesień, znów październik znowu jesień, co rozpostrze melancholii mglisty woal."
Na moje oko spokojnie będziemy się kulać na rolkach do następnego lipca.
W ulubionej gazecie znalazłem wyjaśnienie tego stanu rzeczy.
"Wiosenne powodzie jak dopust Boży wtargnęły na place budowy autostrad na południu Polski." [1]
Ładnie napisane.
Co prawda jedyna minipowódź w okolicy zdarzyła się na Kozanowie, gdzie żadnej autostrady nie ma, ale i za takie wyjaśnienie bógzapłać.
Nie wiem, jak będzie przyjęte na koniec roku, kiedy okaże się że w 2010 rządzącym udało się oddać ZERO kilometrów autostrad.
______________
[1] http://wyborcza.pl/1,75248,8228199,Drogi_beda_na_Euro__W_2015_roku.html
Inne tematy w dziale Gospodarka