Wydawać by się mogło, że poważny polityk na poważne oskarżenia o korupcję odpowie ujawnieniem majątku i dochodów. Zwłaszcza, że zarzuty te postawione zostały przez jego wieloletniego współpracownika.
Nie ukrywam, czekałem na taki ruch ze strony prezydenta Kwaśniewskiego. Niestety, mieszkamy w Polsce, a tu obowiązują troszeczkę inne normy. Pomówiony polityk zamiast wyłożyć na stół wiarygodne rozliczenia, nabiera powietrza w płuca i krzyczy o zdradzie, delegalizuje rząd, wzywa wszystkich na pokład i ogłasza narodową krucjatę.
W ten sposób Kwaśniewski wpisał się w tradycję, którą tworzył m.in. kandydat Cimoszewicz, przeciągający w nieskończoność ujawnienie rejestru transakcji giełdowych, a całkiem niedawno podtrzymał minister Piechota oferując - uwaga - POŁOWĘ zawartości swojego - ponoć nieistniejącego - szwajcarskiego konta.
"Zagraniczna praca jest lepiej doceniana niż starania prezydenta w Polsce" to wszystko, co miał do powiedzenia Polakom były prezydent na temat swych dochodów.
W odpowiedzi tej słychać nieskrywany wyrzut: najwyższy urząd w Polsce to kiepski interes, płaciliście marnie, więc nie macie prawa mnie rozliczać. Teraz robię mniej, dostaję więcej i nic wam do moich kont i posiadłości , niewdzięcznicy.
Jeśli Kwaśniewski uważa, że jako prezydent dostawał za mało i żałuje zmarnowanych lat, to nie jest sam. Ja również żałuję jego dwóch kadencji i uważam je za stracony czas.
Inne tematy w dziale Polityka