Podobno za chwilę ma się rozpętać Armaggedon, bo złotówka stanieje czy coś. Aha i "załamie się akcja kredytowa" i jak ktoś zechce np. dom, to będzie musiał uzbierać pieniądze i wybudować.
Wstrząsające. I nieludzkie.
Wiem coś o tym, bo mieszkam w domu za uskładane na kupkę. Inaczej się nie dało, bo "akcja kredytowa" może i była, ale jakoś nikt poza bankiem w nią nie wchodził, w każdym razie nie za te 20 - 30% rocznie.
Jeden dolar amerykański kosztował wtedy 4 złote pięćdziesiąt groszy, pamiętam, bo tyle liczyli sobie za osobogodzinę budujący moją chałupę Ukraińcy. Miałem przegląd wszystkich kantorów w mieście, bo wypłaty musiały być w banknotach konkretnych wzorów i roczników, takich, które były honorowane na Ukrainie.
Kiedy to było? A pamiętacie korki szampanów strzelające na powitanie nowego millenium?
No właśnie, chwilę temu.
So, calm down, cool off i obudźcie mnie, jak dolar znów będzie bo cztey i pół, albo chociaż cztery.
Czas na prawdziwego hita: Unia Europejska spełniła mój postulat i niemożliwe, niemoralne, nierynkowe stało się możliwe. "Tępi unijni biurokraci" jeszcze raz zdusili kreatywność wolnego rynku w wyniku czego "czołowi producenci komórek zobowiązali się wprowadzić uniwersalny standard ładowarek".
Alleluja!
Niezorientowanym przypomnę, że to mój stary postulat, który, wbrew definicji z czasów pierwszej Solidarności, spełnił się nie "PO STU LATach", ale względnie byskawicznie. O, tu go zgłosiłem, tu dowiedziałem się że jest idiotyczny i awykonalny, a tu - że jednak można było.
Inne tematy w dziale Gospodarka