Parę dni temu wyraziłem przypuszczenie, że drogami planowanymi na Euro 2012 pojedziemy dopiero za dwadzieścia lat. Dziś przyznaję się do nadmiernego optymizmu - nie pojedziemy nimi nigdy. My, czytający te słowa. Jak słusznie bowiem zauważył pewien zrozpaczony reformą kodeksu recydywista : "ludzie nie żółwie, nie żyją po sto lat".
Proszę mi nie przerywać, proszę się nie oburzać, tylko uważnie popatrzeć na mapkę ze obiecanymi drogami.

Prawda?
Nadzieja wszelako umiera ostatnia i jeden z czytelników (no dobra, Kwadrat), rzucił we mnie takim spostrzeżeniem:
"Przy okazji, nawiązując do Twoich blogowych insynuacji, jakoby przy budowie autostrady nic się nie dzieje. Budowa weszła w nowy etap o czym się przekonałem na własnej skórze. Od dwóch dni nie mam netu i może do końca tygodnia naprawią. Przyczyna - wyrwali kable razem z drzewem, które stało na drodze budowniczym autostrady"
Zauważyłem sarkazm Kwadrata, ale u podstaw jego trzeźwej obserwacji wciąż tkwi zupełnie nieuzasadnione, a naiwne założenie, że to nieudolni "budowniczowie autostrady" likwidują mu drzewa wraz z internetem. Jak raz przed chwilą za moim oknem przemknęła babcia Okoniowa z wózkiem pełnym drzewa "wziętego" z dworskiego parku. Nie raz i nie dwa jej oddane wnuki obaliły sosenkę na druty zaciemniając wieś, aż w końcu sama energetyka usunęła drzewa z pobliża linii.
Mimo, że babcia Okoniowa grasuje na północnym końcu wirtualnej A8, nigdy nie zdarzyło mi się wziąć jej wyczynów za budowę autostrady.
Bard pouczał: "pamiętaj, naprawdę nie dzieje się nic i nie zdarzy się nic aż do końca".
Nawet wojna z Gabonem.