Nie mam nic do liczby 23, jest fajną liczbą pierwszą, ale gdzie jej tam do liczby 22, do której przyzwyczaiłem się przez ostatnie ... google, dzięki ...17 lat. Poza wszystkim 22 jest dwukrotnością 11, przez którą bardzo fajnie się mnoży, nawet dziewiątkę.
Przy wszystkich swoich zaletach i 22 i 23 mogą co najwyżej nosić teczkę za liczbą 25, która jest tak świetna, że w Stanach specjalnie dla niej wybito monetę, 25 centową.
Z pewnego punktu widzenia 25 jest lepsze nawet od 20. Właśnie wróciłem ze sklepu z pendrajwem w kieszeni. Miałem go sobie kupić w zeszłym roku, kiedy kosztował cztery dychy, kupiłem w tym, za cztery dychy. Gdyby VAT wynosił równo ćwiarę, to konsumenci od trzecioklasisty wzwyż mogliby w pamięci wyliczyć, że netto kosztował o jedną piątą mniej, czyli 32 złote. (Podejrzewam, że mimo 25% VAT cena aniby drgnęła, bo sprzedawcy nie chciałoby się za głupie +3% wymalowywać nowej)
W obecnym, godnym pożałowania stanie rzeczy jedynym konsumentem, który mógłby w pamięci wyliczyć netto od 23% VAT-u jest pewien docent-statystyk z patologicznie przerośniętym mózgiem. Mógłby, ale nie wyliczy, bo siedzi na obserwacji w psychiatryku.
Wszyscy pozostali zdani są na cwane kasy fiskalne, które być może wykorzystują sytuację odprowadzając po pięć groszy od transakcji na lewy fundusz emerytalny. Dzięki 23% VATowi ani się zorientujemy, kiedy za zdefraudowane pieniądze odlecą na Seszele.