Na dworze minus osiemnaście, a my po chacie doginamy boso i w krótkim rękawku. Lubię palić w kominku po prostu i utrzymanie 25 stopni na naszym wygwizdowiu nie stanowi problemu. Patrzę w ogień, sączę zimnego drinka i rozmyślam. Rozmyślam nad niezgłębioną mądrością kierownictwa Unii Europejskiej, niezgłębioną w każdym razie dla mojego ośmiobitowego rozumku. Kierownictwo ustaliło, żeby energię wytworzoną z węgla obłożyć podatkiem od emisji dwutlenku węgla. Sehr gut. Obłożeni podatkiem będą emitować tego dwutlenku mniej, dokładnie o 20% z 7% (bo 7% światowego CO2 przypada na Unię). Ot, taki elegancki, acz nieznaczący gest wobec środowiska naturalnego.
Jednocześnie jednak energia pozyskiwana z drewna ma być z podatku zwolniona. Jakim - kurka - cudem? Przecież dwutlenek z płaczącej wierzby nie różni się od dwutlenku z węgla z kopalni Knurów. Tyle, że ta wycięta wierzba nie przerobi już dwutlenku na tlen, czym zajmowała się zanim trafiła do pieca.
Jedźmy dalej. Obniżenie emisji ma być może symboliczne, ale podatki jak najbardziej realne. Mówimy o dziesiątkach miliardów złotych, więcej niż Unia dołożyła do naszych szczerozłotych autostrad. Przeciętny Kuszelak podłączony do drożejącej elektrociepłowni co rychlej podziękuje tejże i przesiądzie się np. na ogrzewanie kominkowe. Dla uzyskania tego samego ciepła wyemituje parę razy więcej CO2 z wierzby [1], niżby zrobiła to za niego elektrociepłownia, bo z kominka połowa (jeśli nie więcej) ciepła ucieka przez komin.
Po namyśle, to nawet lepiej, szybciej doczekamy się upragnionego ocieplenia.
__________________
[1] co ja tak o tej wierzbie? no bo palę także własnoręcznie zasadzoną wierzbą, która rośnie jak poparzona i co roku próbuje mi przesłonić satelitę.