Źródło: Facebook
Źródło: Facebook
Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
4041
BLOG

Bydło w Filharmonii Narodowej

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Społeczeństwo Obserwuj notkę 89
Wydarzenie, do którego doszło w piątek w Filharmonii Narodowej, przywodzi na myśl słynną anegdotę o krótkim dialogu Antoniego Słonimskiego z sowieckim literatem Surkowem na zjeździe literatów w Warszawie w 1957 r. Bydło, które na Sali koncertowej postanowiło zrobić wiec polityczny i epatować innych swoim chamstwem, było właśnie jak ten sowiecki literat Surkow.

W tym roku przypada podwójna rocznica: 100 lat kończy Związek Kompozytorów Polskich, a 80 lat – Polskie Wydawnictwo Muzyczne. Nie sądziłem nigdy, że rocznice istnienia tych dwóch szacownych instytucji będą mi się zapewne już zawsze kojarzyły z sytuacją żenującą i nieprzyjemną.

W piątkowy wieczór znalazłem się w Filharmonii Narodowej przy Jasnej, gdzie pojawiam się co jakiś czas w ramach posiadanego abonamentu. W programie koncertu były „Przebudzenie Jakuba” Krzysztofa Pendereckiego, III Symfonia „Pieśń o nocy” Karola Szymanowskiego i Koncert na orkiestrę Witolda Lutosławskiego.


(Tu dygresja: jak widać, sama muzyka współczesna. Z niepojętych dla mnie powodów Filharmonia Narodowa od lat traktuje po macoszemu muzykę dawną, której słucham przede wszystkim, i w sezonie odbywają się może trzy, góra cztery koncerty takiej muzyki. Jeśli zaś utwory tego rodzaju są włączane do programów koncertów symfonicznych, to wykonywane są na współczesnych instrumentach w estetyce symfonicznej, co z punktu widzenia obecnej praktyki wykonawczej jest zbrodnią na muzyce sprzed 300, 400 czy nawet tylko 250 lat.)

Jako że koncert był rocznicowy i pod kierownictwem jednego z najwybitniejszych polskich dyrygentów, pana Antoniego Wita, był też krótki wstęp. Temat rocznicy powstania obu organizacji wprowadził dziennikarz Programu 2 Polskiego Radia, po czym poinformował, że rocznicę objął patronatem prezydent RP i zapowiedział odczytanie okolicznościowego listu od pana Karola Nawrockiego przez prezydenckiego ministra, pana Wojciecha Kolarskiego.


W tym momencie stało się coś dla mnie – a pewnie nie tylko dla mnie – szokującego. W różnych miejscach sali rozległy się głośne pochrząkiwania i pokasływania, również pojedyncze buczenia. W trakcie wystąpienia – a list był absolutnie standardowy, nie było w nim żadnego politycznego akcentu – rozległy się też zagłuszające je oklaski. Ktoś ostentacyjnie głośno ziewał. Po wystąpieniu były też buczenia. Trzeba też przyznać, że odezwały się głosy oburzenia, słychać było komentarze: „Co za chamstwo” – nie jest więc tak, że widownia pozostała bierna.

Nie wiem, czy Państwo znają to uczucie, kiedy człowiek nauczony żelaznych reguł przyzwoitego zachowania i od zawsze je stosujący staje nagle wobec zbydlęcenia tak z jego punktu widzenia niebywałego, że go to wręcz paraliżuje. Ja doświadczyłem tego w życiu ledwo kilka razy i to był jeden z nich. Podobne odczucia pojawiają się we wspomnieniach Polaków, którzy w pewnym momencie niespodziewanie zostali postawieni w obliczu sowieckiej machiny państwowej w wyniku historycznych trzęsień ziemi. Oni także przeżywali podobny szok. W innym wydaniu taki szok zdarza się, gdy stajemy naprzeciwko bandyty, który posługuje się swoim kodem i językiem, my zaś z jego środowiskiem nie mamy nic wspólnego. Bandyta zwykle zresztą na taki właśnie psychologiczny efekt liczy.


Przypomina mi to słynną anegdotę o spotkaniu Antoniego Słonimskiego z sowieckim pisarzem Aleksiejem Surkowem podczas zjazdu literatów polskich w roku 1957. Rzecz działa się w Pałacu Kultury i Nauki, a Surkow zapytał Słonimskiego: „Przepraszam, gdzie ja tu mogę zrobić siusiu?”. Na co Słonimski odrzekł: „Pan? Wszędzie”. Otóż bydło kaszlące w filharmonii było jak ten literat Surkow, którym mógł sikać wszędzie.

Dla człowieka, który w naturalny sposób przyswoił sobie nasz kod kulturowy, tłumaczenie, dlaczego takie zachowanie jest nieakceptowalne, samo w sobie jest żenujące. To się po prostu rozumie i wie, tak jak się wie, że do obcych w Polsce nie mówi się na „ty”, że w drzwiach przepuszcza się kobiety albo że starszej osobie w razie problemów należy pomóc, a nie niecierpliwić się. Na tej samej zasadzie istnieją przestrzenie, które są wyjęte poza zakres politycznej wojenki. Polityczna demonstracja, wiec, wydarzenia publiczne o charakterze politycznym z udziałem polityków – to miejsca, gdzie publiczność ma prawo demonstrować swoje odczucia nawet w sposób bardzo gwałtowny.


Jest pewna szara strefa wydarzeń, gdzie oceny nie są jednoznaczne. Należą do nich na przykład uroczystości o charakterze państwowym, podczas których politycy reprezentują nie tyle samych siebie, co polskie państwo i ważniejsza jest ich funkcja niż przynależność partyjna. A przecież w takich właśnie okolicznościach, na ogół nie wprost, ale jednak w ich wystąpieniach pojawiają się aluzje do bieżącej polityki. Jak się zachować? Wobec ogólnego schamienia sugerowałbym, żeby zawsze brać poprawkę na większą wstrzemięźliwość. Możemy zatem nie być wielbicielami obecnego ministra obrony, ale jeśli przemawia przy okazji Narodowego Święta Niepodległości, wypada potraktować go jako przedstawiciela Rzeczypospolitej, a nie Władysława Kosiniaka-Kamysza, prezesa (wybranego zresztą właśnie po raz kolejny) PSL.


Jest wreszcie sfera, gdzie polityczne demonstracje w ogóle nie mogą mieć dostępu. Powinny do nich należeć uroczystości takie jak pogrzeb – traktowanie śmierci z szacunkiem, niezależnie od tego, kim byli zmarli i jaki jest nasz do nich stosunek, jest również częścią kodu kulturowego. Nawet jeśli z powodu życiorysu zmarłego głęboko nie zgadzamy się z tym, że zostaje pochowany w miejscu pamięci wybitnych Polaków lub że przyznano mu państwowe honory na pogrzebie – należy przeciwko temu protestować poza cmentarzem. Choćby przed jego bramą – jednak sama przestrzeń cmentarna, podobnie zresztą jak przestrzeń każdej świątyni, powinna być obdarzona immunitetem od takich zachowań.


Wreszcie miejscem nie na demonstrowanie politycznych temperamentów są instytucje kultury. Tu jednak sytuacja w ostatnich dekadach stała się bardziej skomplikowana. Wiele instytucji kultury przejęła bowiem agresywna lewica, robiąc z nich trybunę dla własnej agitacji i publicystyki. Dotyczy to szczególnie teatru, ale również galerii sztuki. Najbardziej radykalne przykłady to zrobienie przez panią Monikę Strzępkę ośrodka skrajnie lewicowej ideologii z Teatru Dramatycznego w Warszawie czy akcja „postępowych” artystów, zaklejających własne nazwiska na podpisach pod dziełami sztuki, wystawionymi w ramach przeglądu polskiej sztuki współczesnej w Zachęcie jeszcze za poprzedniej władzy.

Od agitacji, choć w łagodnej formie, nie jest wolna również opera, gdzie co prawda możliwości interpretacyjne są mniejsze niż w przypadku dramatu, ale progresywni reżyserzy potrafią zrobić nawet z „Wesela Figara” Mozarta komunistyczną agitkę o starciu klas, a z „La serva padrona” Pergolesiego dzieło o potędze feminizmu.

Co zatem począć, stykając się z tak jawnym użyciem tego typu instytucji i wydarzeń w celu politycznej agitacji przez ich dysponentów? Ocenę należy chyba pozostawić wyczuciu i zdrowemu rozsądkowi. Bywają przecież wydarzenia tak otwarcie i jednoznacznie prowokacyjne, że niełatwo zachować spokój, jeśli się na nie już z jakiegoś powodu trafi – vide choćby głośna „Klątwa”.

Trzeba tu jednak poczynić istotne rozróżnienie: czym innym jest sformatowanie samego wydarzenia w sposób jednoznacznie je upolityczniający – czyli na przykład jawnie obraźliwa wobec danego zestawu wartości inscenizacja teatralna – a czym innym obecność na sali polityka z tej czy innej formacji. To ostatnie bez wątpliwości nie jest powodem, aby w teatrze, operze czy na koncercie demonstrować swoją do niego niechęć.

Względnie wolna od takich zagrywek pozostaje jak dotąd jedynie przestrzeń czysto koncertowa. Trudno bowiem podstawić ideologiczną współczesną interpretację do czystej muzyki, zwłaszcza tej z okresu przed pojawieniem się muzyki tak zwanej programowej. Nie da się lewicowo zagrać „Koncertów brandenburskich” Bacha albo postępowo zinterpretować „Kleine geistliche Konzerte” Schütza. Jak jednak widać, bydło, które kodu kulturowego nie przyswoiło, jest w stanie wnieść politykę nawet do filharmonii. Zresztą nie po raz pierwszy. Maestro Antoni Wit ma tu wyjątkowego pecha, ponieważ to właśnie on dyrygował orkiestrą w tym samym miejscu, gdy w marcu ubiegłego roku na scenę wdarła się chuliganeria z Ostatniego Pokolenia. Wówczas klimatystyczne bydło nie uszanowało rocznicy – koncert odbywał się z okazji 80. urodzin i 60-lecia pracy artystycznej pana Wita. Dyrygent wykazał się zresztą niesamowitym opanowaniem: nie przerwał utworu, a jedną ręką wyrwał idiotkom trzymany przez nie transparent.

W przypadku piątkowego koncertu, wbrew twierdzeniom niektórych, to nie pan prezydent upolitycznił filharmonię. Jest sprawą całkowicie normalną i naturalną, że w przypadku wydarzeń ważnych dla polskiej kultury głowa państwa przesyła okolicznościowy list. I nie ma znaczenia, kto tę funkcję sprawuje. Gdyby wybory wygrał był pan Trzaskowski, byłoby to tak samo stosowne i naturalne.

Ciekawie byłoby wniknąć w psychologię bydła. Co skłania ich do głośnego okazania swojego stosunku do autora listu? Czy czują się wtedy dowartościowani? Odważni? Ciekawe też, że najwyraźniej z powodu poważnych luk w kindersztubie nie rozumieją, że w ten sposób nie robią wrażenia na panu prezydencie, ale za to sprawiają przykrość muzykom, członkom fetowanych organizacji i innym słuchaczom. W dodatku wśród tych osób są i tacy, którzy mają na temat pana prezydenta zgoła inne zdanie. Wszyscy oni nie znaleźli się w sali koncertowej z wielkim pragnieniem, aby koniecznie dowiedzieć się, że pan Staszek, który był w KOD-zie, akurat pana prezydenta nie lubi. Żeby było zabawniej – o ile można tutaj w ogóle użyć tego słowa – „protest” wszczęli przedstawiciele grupy, która uważa się za stronę bardziej elitarną, „wykształconą”, moralnie lepszą i kulturalniejszą.

Wielokrotnie znajdowałem się w sytuacjach, gdy na różnego rodzaju konferencjach czy publicznych wydarzeniach występowali politycy, których nie cenię i uważam za szkodliwych. Bardzo często zresztą byli to politycy PiS. Korzystałem wtedy z najmniej inwazyjnego sposobu okazania dyskretnej dezaprobaty dla ich słów: powstrzymywałem się od oklasków. To metoda, która nikogo nie powinna razić; od nikogo też nie można wymagać, żeby oklaskiwał osobę, której nie ceni lub słowa, z którymi się nie zgadza. Dla bydła to jednak najwyraźniej metoda zbyt subtelna.

Po tym, jak umieściłem na X wpis, relacjonujący wydarzenie w Filharmonii Narodowej, pojawiło się pod nim – co nietrudno było przewidzieć – kilka wpisów opartych na schemacie: „A pamięta pan, kto buczał na cmentarzu?”. Do wielbicieli metody „a u was biją Murzynów” kieruję dwie uwagi. Po pierwsze – wszelkie tego typu zagrywki muszą logicznie rzecz biorąc prowadzić do wniosku, że uznają oni zachowania drugiej strony za wyznaczające standard. Inaczej mówiąc, skoro „pisowcy” zachowali się kiedyś niestosownie, to my też możemy. Chyba nie o taki wniosek im chodzi. Po drugie – kolejny raz namawiam, żeby lepiej sprawdzać, do kogo się pisze, bo można wyjść na idiotę. Tak się bowiem składa, że moje stanowisko w tych sprawach jest niezmienne i konsekwentne. To nie gdzie indziej, ale właśnie w Salonie24 pisałem w 2012 r., że buczenie na cmentarzu jest nieakceptowalne. Była to zresztą polemika ze stanowiskiem Rafała Ziemkiewicza, który w tekście „Walcie się” w „Gazecie Polskiej” usprawiedliwiał wówczas to zachowanie, twierdząc, że bierze się ono z poczucia bezsilności. To argument całkowicie obrotowy. Można by równie dobrze argumentować, że chrząkanie i kasłanie bydła w Filharmonii Narodowej wzięło się z „bezsilności”.

Albo więc twardo i konsekwentnie bronimy immunitetu niektórych – bardzo już nielicznych – przestrzeni przed chamską polityczną agitacją i demonstracją, szanując nasz kulturowy kod, albo godzimy się na całkowity rozpad norm. Ja zdecydowanie się nie godzę.


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj89 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (89)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo