Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
139
BLOG

Białe Miasteczko znika. Nareszcie

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 69

Dziś przed południem na mojego redakcyjnego mejla dotarł list następującej treści: „Zapra­szamy wszystkich przyjaciół, zwolenników i media na uroczystości zamykającą Białe Miasteczko. W programie między innymi: Hymn pielęgniarek, odsłonięcie pamiątkowego napisu, przemówienie Doroty Gardias. W części artystycznej wystąpią: Urszula Dudziak, Maria Czubaszek, zespół Czerwony Tulipan, Danuta Błażejczyk, Tomasz Jachimek, Gareth Sanders. Zarząd Krajowy OZZPiP".

Potem w samochodzie wysłuchałem fragmentów poruszającego przemówienia pani Gardias. Nie jestem w stanie go tutaj powtórzyć, ale było niezmiernie pompatyczne i dostojne. Coś w rodzaju: „Walczymy dalej o godność, o prawdę, zostałyśmy zlekceważone i zszargane, ale nie poddajemy się" i tym podobne dyrdymały. W podobnym tonie pani Gardias mówiła w TVN. Brzmiało to jak mowa o obronie Termopil.

Była też mowa o tym, że ludzie okazali „serce i zrozumienie". Przyznaję: ja serca i zrozumienia z całą pewnością nie mam. Mało co irytuje mnie równie mocno, co sytuacja, gdy ktoś stara się wydrzeć z budżetu kasę, a epatuje wszystkich wzniosłymi hasłami, śpiewa hymn, obwiesza się flagami i bajdurzy o godności, jakby tu chodziło co najmniej o ochronę polskiej państwowości. Nie przyjmuję też absolutnie - co usiłowali nieraz pod moimi wpisami robić moi polemiści - porównań strajków z czasów Peerelu do dzisiejszych. Kto próbuje zrównywać sytuację w czasów komunistycznej opresji z dzisiejszymi przepychankami różnych grup interesu o kasę, robi to albo z kompletnej głupoty połączonej z absolutnym brakiem świadomości historycznej, albo ze skrajnie złej woli.

W wiadomościach w radiu pojawiła się taka próba w kontekście możliwego strajku kolejarzy. Jakiś kolejarski związkowiec wspominał strajki na kolei z początku lat 80. i bardzo narzekał, że po 1989 roku spadła liczba jeżdżących koleją, wzrosła natomiast liczba jeżdżących samochodami, rozjeżdżających drogi i powodujących wypadki. Zaiste, tragedia to niezmierna. Najlepszym wyjściem dla kolejarskich związkowców byłoby, gdyby samochody zostały zakazane, jedynym środkiem lokomocji pozostały pociągi, ceny biletów zostałyby podwyższone dziesięciokrotnie, w konstytucji zapisano by, że PKP mają być po wieczność państwowe i muszą co roku otrzymywać stałą dotację, określoną jako procent PKB, a wszyscy pracownicy firmy mają mieć wieczystą gwarancję zatrudnienia, przechodzącą na dzieci. Wówczas dopiero bylibyśmy w Polsce prawdziwie solidarnej, przynajmniej dla kolejarzy.

Myślę, że podobne rozwiązania usatysfakcjonowałyby pielęgniarki. Ciekawe, co jest w ich hymnie? Coś o pomaganiu ludziom czy może o tym, jak wymusić większą kasę z budżetu? Pani Gardias lub inna przywódczyni protestu była uprzejma powiedzieć, że pielęgniarki, które protestowały, nie odeszły od łóżek pacjentów. Czyżby posiadały zdolność bilokacji? Zachodzę też w głowę, jak brzmi ów tajemniczy pamiątkowy napis. Coś w rodzaju: „Tu przez miesiąc pielęgniarki próbowały wydusić od rządu większą kasę"?

Protestujący lekarze domagają się - choć nie jest to ich główny postulat - uwłaszczenia na majątku służby zdrowia. Pielęgniarki w ogóle nie chcą prywatyzacji, choćby częściowej. Chcą po prostu większej kasy, za to odmawiają poddania swojej pracy jakiejkolwiek rynkowej ocenie. Cała warstwa retoryczna wokół ich protestu budzi pusty śmiech, a szczególnie frazesy o dobru pacjentów. Darmowe badania w Alejach Ujazdowskich były szczytem hipokryzji.

Jednak w największe zdumienie wprawiali mnie ludzie, którzy protest popierali. Jestem w stanie wytłumaczyć to tylko na dwa sposoby. Po pierwsze - traktowali to jako sposób wyrażenia sprzeciwu wobec rządu Jarosława Kaczyńskiego, co jest zresztą dowodem na polityczny kontekst pielęgniarskiego protestu. I żadna z jego animatorek nie powinna wmawiać, że z tego kontekstu sobie nie zdaje sprawy. Po drugie - większość Polaków nie rozumie zależności pomiędzy wysokością podatków, swobodą gospodarczą, wielkością budżetu, jego wydatkami i płacami w sferze budżetowej.

„Białe Miasteczko" zostało wyniesione do rangi jakiegoś wiekopomnego symbolu walki ze złą władzą, napompowane przez przeciwników PiS do irracjonalnej, groteskowej skali, podczas gdy był to zwyczajny protest o kasę. Nic więcej.

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka