No i po wyborach do PE. Jedni czują się jakby otrzymali 100% poparcia wyborczego, a inni tłumaczą się z tych swoich ponad 38% głosów...
A przecież walka była nierówna, bo nasze pieniądze - z naszych podatków - posłużyły prezesowi PiS do przedwyborczego kuszenia ludzi, choćby emerytów, natomiast telewizja "publiczna" robiła tendencyjną kampanię jednej partii, więc w tych warunkach wynik partii rządzącej wcale nie jest taki imponujący.
Natomiast, gdy to wszystko przełożyć na zdobyte mandaty, to jest prawie remis, ponieważ PiS ma ich teraz /Tarczyński, kulturalny-inaczej, musi jeszcze poczekać na... brexit i - bidulek - póki co jest nawet bez diety.../ 26, a opozycja - KE i "Wiosna" - 25.
Jest też sprawa frakcji i sojuszników z jakimi przyjdzie współpracować zdobywcom mandatów. PiS /może/ może liczyć na Węgrów i - faszyzujacych - Włochów, a to przecież nie oni rozdają w PE karty. Zatem opozycja jest tu w lepszej sytuacji, bo nie zniszczyła wcześniejszych sojuszy ze "starymi" - ważnymi - członkami Unii.
Ale przed wyborami do polskiego Parlamentu opozycja będzie musiała zejść... bliżej ludu, jeśli chce, aby ten ją lepiej usłuszał. I już koniec z ględzeniem o polexicie, bo chyba nikt nie wierzy, że obecnie rządzący chcą go, gdy gołym okiem widać, że najbardziej obchodzi ich dojenie UE i tylko na "mydlenie" krajowe się "stawiają".
Komentarze