HareM HareM
298
BLOG

Świątek zupełnie bez formy, choć z kolejnym bajglem!

HareM HareM Tenis Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

Pomału przestaję się dziwić wszystkim tym, którzy piszą, że nasza „przereklamowana gwiazdka” grając 10 albo 20 lat temu przeciwko genialnym Szarapowym, Azarenkom w formie (bo chyba nie bez, czy też chłopaki?), Henin, Clijsters, kto tam jeszcze?, Kuźniecowym, Dementiewym, Mouresmo itp., itd., i kogo tam jeszcze nie wymieniłem, że o braciach Williams oczywiście nawet nie wspomnę, nie miałaby żadnych szans i przegrywała nie tylko mecz za meczem, ale wręcz każdego seta do zera albo, w korzystnie skrajnych przypadkach, niech będzie do dwóch.

No bo jeśli nawet z taką Samsonową ugrać rowera nie potrafi, to co można o niej myśleć? Z Samsonową, która była przecież totalnie wykończona spotkaniem z boską Badosą i miała na dojście do siebie ledwie 48 godzin, czyli tylko trzy razy tyle, ile czasu upłynęło od zakończenia meczu Polki z Fernandez.

Myślę, że ci wszyscy genialni inaczej, którzy głoszą podobne teorie powinni jednak, w trybie natychmiastowym, przestać oglądać damski tenis. To im jedynie szkodzi i sprawia, że ich stan permanentnie się pogarsza. A może być jeszcze gorzej!

Ja tego meczu jeszcze nie oglądałem (mam nadzieję, ze Canal+, zamiast puszczać nam live z meczu Sabalenki, pieprząc jednocześnie o bojkocie Białorusinek i Rosjanek, zada sobie trud puszczenia w tym czasie powtórki z Igi), ale śledziłem relację live. Ona, ta relacja znaczy, ducha meczu z pewnością w całości nie oddaje, ale czuło się ogromną zażartość. Z obu stron, co wydaje się z różnych względów zupełnie zrozumiałe. Do czasu ta zażartość oczywiście, bo po trzecim gemie drugiego seta Rosjance jakby przeszło. Ja jej się nie dziwię. I tak szacun, że tyle wytrzymała. Efekt był marny, ale nie takie w zeszłym tygodniu kończyły mecz z Igą z bajglem w plecaku.

Powiem tak. Już się boję o Pliskovą, bo to z nią Polka zagra ćwierćfinał. Czeszka, mając w pamięci mecz sprzed niecałych dwóch lat w Rzymie, może zrobić unik. Jak Rybakina, która profilaktycznie poddała mecz już z Gauff, żeby nie było, że w półfinale ze Świątek. Notabene podejrzewam, że rosyjska Kazaszka chce bardzo dobrze przygotować się do Indian Wells i, dodatkowo widząc w jakim gazie jest nasze narodowe dobro, odpuszcza Dubaj widząc, że i tak by do finału nie dotarła. Jeśli Pliskova uniku nie zrobi, to może ją spotkać to, co dwa lata temu w Rzymie. Mimo, że nie gra źle. Przy czym chyba jednak nie warto się skupiać na tych wszystkich bajglach i rowerach. Trzeba wygrać turniej przy okazji oszczędzając energię na Amerykę.

Schodząc na ziemię to oczywiście do wygrania turnieju coraz bliżej, ale wciąż daleko. W półfinale bardzo mocna w ostatnim czasie Keys (zakładam, że ogra Coco, choć to ta druga wygrała na US Open ich ostatnie bezpośrednie spotkanie), a potem, najprawdopodobniej, Sabalenka. Chyba, że też podwinie ogon i ze strachu, wzorem Rybakiny, wcześniej poleci do Ameryki. Oba ewentualne spotkania będą wymagać od Igi dużej koncentracji i precyzji. Szczególnie to ostatnie. Ale o to się chyba bać nie musimy. Widać, że jest dobrze. A wiele wskazuje na to, że może być jeszcze lepiej.

Pięć spotkań na Półwyspie Arabskim i cztery bajgle. Licząc jeszcze ten z meczu w Australian Open z Bucsą to pięć. W zeszłym sezonie Iga doszła do prawie dwudziestu. A może nawet tylu. Tak jak pisałem. To nie ma specjalnego znaczenia ale, jako statystyk amator, chętnie bym ten rekord widział przez nią pobity. Przy czym nie za każdą cenę. Nawet za żadną.

Są dużo ważniejsze rekordy do pobicia. Ale na razie skupmy się na Dubaju. Nie ma co wyprzedzać faktów.


HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport