HareM HareM
377
BLOG

Lillehammer nie lepsze od Ruki. Polscy skoczkowie dalej w potężnym dołku

HareM HareM Skoki narciarskie Obserwuj temat Obserwuj notkę 30
Żeby nie napisać w rowie. Mariańskim.

Wyjątkowo lichy występ w Ruce można było jeszcze strawić. Nigdy nam tam specjalnie nie szło, choć to żadne usprawiedliwienie. Żadnego zwycięstwa, ledwie 10 czy może 11 podiów. Ale niech będzie, że to pechowa dla nas skocznia.
Teraz, po Lillehammer, wypada siąść do stołu i, na poważnie, zacząć szukać błędów w przygotowaniach do sezonu. Błędów poważnych. Bo różnica między poziomem skakania Polaków i, powiedzmy, Słoweńców, jest kolosalna. Norwegowie są, jak widać, bez formy. Ale, jako drużyna, skaczą o niebo lepiej od naszych. O czym tu gadać, skoro uzyskujemy wyniki gorsze od Finów, którzy w ostatnich kilku latach, a praktycznie od odejścia Ahonena, są w „kryzysie stulecia”. Po uszy. I ledwie odbili się trochę od dna, to skaczą nie tylko dalej niż nasi przeciętniacy jak Wąsek czy Zniszczoł, ale również dalej niż nasi, niedawni jeszcze, mistrzowie. O Austriakach i Niemcach to w ogóle, przynajmniej w tym akapicie i kontekście, nie będę pisał, bo nie porównuje się Realu Madryt do Odry Opole.
Widać, że jest bardzo źle. Najbardziej na przykładzie tych najlepszych. Dawida Kubackiego i Piotra Żyły. Kamil Stoch, z całym szacunkiem, lekko dryfował już przez poprzednie całe dwa sezony, choć oczywiście to „dryfowanie” to były miejsca poza podium, ale w czołowej 10-tce wielu konkursów. Ale widać było, że utrzymywanie się w czołówce przychodzi mu z coraz większym trudem. Więc ja się akurat tego, że w tym roku go w niej może nie być spodziewałem. Przy czym, ze będzie miał kłopoty nie tylko z awansem do drugiej serii, ale również z dostaniem się do zawodów głównych, to tego na pewno nie. Natomiast zjazd, jaki zanotowali w porównaniu z poprzednią zimą, Żyła i, przede wszystkim, Kubacki, to jest powód do głębokiego zastanowienia. W najlepszym wypadku, bo zjazd jest naprawdę stromy i bardzo niepokojący. Nie wiem czy wszystko można tłumaczyć wiekiem bo, jak widać, starszemu od Zyły i Stocha o dwa lata Austriakowi Fettnerowi tenże wiek nie przeszkodził zająć w Lillehammer miejsc w czołówce. W sobotę nawet w bardzo ścisłej. Kubacki miał późną wiosną swoje prywatne potężne kłopoty i widać, że nie pozwoliły mu one chyba jednak optymalnie przygotować się do obecnej zimy. Choć w finale LGP w Klingenthal wyglądało na to, że jest inaczej. Jest cieniem samego siebie i o ile Żyłę, z racji specyficznego charakteru i psychiki gościa, być może będzie się dało jeszcze do końca sezonu odratować, to w przypadku Kubackiego podchodziłbym do problemu z większą ostrożnością.
Thurnbichler, jak przeczytałem rano, dokonał zmiany w drużynie. Do Klingehnthal zamiast Zniszczoła jedzie Kot. Podobno w bardzo dobrej formie. Jak jest z tą formą to się zobaczy, bo ja tam jakoś do opinii i fachowości trenera bazowego Topora mam zaufanie umiarkowane, ale jeśli faktycznie jego dyspozycja jest chociaż przyzwoita, to oczywiście decyzja sztabu jest jak najbardziej słuszna. Choćby dlatego, że dyspozycja niektórych z reprezentujących nas w Norwegii skoczków była nieprzyzwoita. Nie rozumiem tylko, dlaczego do Niemiec leci Stoch, a nie Zniszczoł. To głównie po Stochu widać, że jest zupełnie bez formy. Zniszczoł co prawda żadnych punktów dotąd nie zdobył, a Kamil wyrwał ich AŻ TRZY, ale nie wiem jak innych widzów, ale dla mnie w Norwegii znacznie lep[iej prezentował się Olek. Kamil Stoch nie może blokować miejsca w reprezentacji tylko dlatego, że kiedyś był trzykrotnym mistrzem olimpijskim, mistrzem świata i wielokrotnym zwycięzcą T4S czy KK. W tej chwili jest z tej piątki zdecydowanie najsłabszy i to on powinien zostać odstawiony od cyca! Nie bawmy się w Japończyków. Bo pomału te nasze decyzje personalne zaczynają przypominać ich decyzje sprzed trzech czy nawet dwóch lat wstecz. Z tym, że oni już wreszcie zmądrzeli, amy zaczynamy wpadać w koleiny ich poprzedniego sposobu myślenia.
Teraz o Krafcie, bo zwyczajnie wypada. Gość chwilowo wymiata. Tak jak napisałem w poprzednim poście dotyczącym PŚ, tylko że teraz jest to poparte dwoma kolejnymi dowodami z ostatniej soboty i niedzieli. On jeszcze w trakcie T4S może pobić absolutny rekord Ahonena w liczbie wyskakanych w karierze podiów PŚ. Więcej. Jego przewaga nad resztą jest w tej chwili tak duża, że wcale się nie zdziwię, jak przed zakończeniem Turnieju wyprzedzi Małysza i Stocha w liczbie pucharowych konkursowych zwycięstw. W tej chwili różnica miedzy nimi a Austriakiem to 5 wygranych. Widząc w jakiej Kraft jest w formie można być niemal pewnym, że nasze ikony będą musiały opuścić podium wszech czasów w tym zakresie.
Na koniec o Niemcach i ich cudownej formie. To jest oczywiście tylko domysł, ale… Pod koniec poprzedniego sezonu nagle świetnie, jak na siebie, zaczął skakać Szwajcar Deschwanden pod niemieckim trenerem Hornschuhem. Skakał tak zresztą później całe lato (druga lokata w LGP) i skacze tak również tej zimy. Hornschuh przeprowadził się latem trenować, jako trener kadry B, swoich krajanów. I to, co zastosował u Deschwandena, wprowadził również u swoich aktualnych podopiecznych. Aż trzech z nich (Leyhe, Paschke i Hamann) wysadziło z siodeł kilku dotychczasowych asów Horngachera z kadry A, pojechało do Ruki i Lillehammer i świetnie się tam, szczególnie dwóch pierwszych, zaprezentowało. Myślę, że pozostali, pozostający pod opieką pierwszego trenera, reprezentanci Niemiec też zaczerpnęli z arsenału środków Hornschuha. Do tego swoje technologiczne ulepszenia dodał, „główny technolog” PŚ, Horngacher. I mamy efekty. To jest, Proszę Państwa, niemożliwe, żeby nagle WSZYSCY Niemcy, również ci, którzy zeszłej zimy skakali zdecydowanie gorzej niż Wąsek i Zniszczoł, zaczęli wszystkim pozostałym uczestnikom cyrku, za wyjątkiem Krafta, grać na nosie i wymachiwać nagle przed nim szabelką. Jeszcze raz: UNMOGLICH, Szanowni Państwo!
Najbardziej prawy z prawych, Horngacher znaczy się, powinien teraz, zgodnie z przyjętym (chyba od siebie) już dawno temu zwyczajem, zacząć głośno protestować przeciwko nowinkom technologicznym, jakie zastosowali Niemcy… Przepraszam. Zapomniałem, że on ich trenuje. Wtedy się nie liczy. Im wolno.
Reasumując. To dopiero dwa pierwsze weekendy sezonu, ale nie jestem przekonany co do tego, że wypadniemy w nim choć raz z roli, którą nam przydzielono w tym i poprzednim tygodniu. Z roli obserwatorów z trzeciego rzędu. Na szczęście, jak to zresztą często podkreślam, nie jestem nieomylny. I w tym mam nadzieję.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport