HareM HareM
1121
BLOG

Turniej 4 Skoczni. Niemcy 22. rok z rzędu z obiema rękami w nocniku

HareM HareM Skoki narciarskie Obserwuj temat Obserwuj notkę 30

W tym roku, takie sygnały wysyłali przed Turniejem, już na pewno miało być inaczej i paskudna passa miała być, na 100%, przełamana.
Nasi zachodni sąsiedzi prezentowali w drugiej połowie grudnia (nie analizując dogłębnie tego, z czego, przynajmniej po części, mogła ona de facto wynikać) wielką formę. Wygrane trzy z czterech (dwa razy Geiger, raz Paschke) ostatnich przedturniejowych konkursów i do tego jeszcze, to już od samego początku sezonu,  parę miejsc na konkursowym podium oraz tuż za nim. Dodatkowo bardzo dobry występ prawie całej drużyny w inauguracyjnym konkursie Turnieju w Oberstdorfie (zwycięstwo Wellingera, w ścisłej czołówce Raimund i Geiger, niewiele gorzej Paschke). Przychodzi Garmisch, gdzie mają dodatkowo grupę krajową, i niewiele z tego wynika. Przeciwnie. W stawce, która może się liczyć w finale na Trzech Króli, pozostaje tylko Wellinger. A po Innsbrucku prawie pewne staje się, że jego szanse na pokonanie Wielkiego Samuraja są bardziej iluzoryczne niż rzeczywiste. O czym przekonaliśmy się definitywnie w Bischofshofen. Najpierw w kwalifikacjach, a potem już dzisiaj, w konkursie. I znów niemieckie nadzieje pryskają i zostają odłożone, przynajmniej na rok, do szuflady. Tymczasem 27-letni ledwie Rioju dobija do duetu Stoch-Recknagel sadowiąc się wraz z nimi, ex aequo, na czwartym miejscu wśród najbardziej utytułowanych zwycięzców turnieju (Wirkola też ma trzy wygrane Turnieje, ale oprócz tego był jeszcze trzy razy na końcowym podium, więc jest trzeci za Aho (5 zwycięstw) i NRD-owskim dopingowiczem Weissflogiem - 4).
Rioju Kobajaszi wpisał się dziś do ksiąg statystycznych Turnieju jeszcze z jednego powodu. Jest pierwszym w historii skoczkiem, który wygrał T4S czterokrotnie lądując w konkursach na miejscu drugim. Takiego przypadku jeszcze nie było. Trzykrotnie w historii skoczek narciarski w postaci Hannawalda, Stocha i tegoż Rioju, wygrywał we wszystkich czterech konkursach. Kilka razy było już tak, że zwyciężał w Turnieju zawodnik, który nie wygrał żadnej jego składowej (najbardziej spektakularna z tych sytuacji miała miejsce w roku 1972, ale to temat na inne opowiadanie). Ale żeby wygrać cały Turniej będąc w poszczególnych konkursach za każdym razem drugim, to dzieje się po raz pierwszy.
Po dwóch weekendach obecnego sezonu napisałem, że będę zdziwiony, jeśli Kraft do końca T4S nie wyprzedzi Ahonena w liczbie konkursowych miejsc na pudle, a obu naszych najwybitniejszych w historii skoczków w liczbie pucharowych zwycięstw. Dziś tym aż tak zdziwiony nie jestem, ale wypada odnotować, że po dzisiejszym triumfie Austriakowi do pobicia rekordu wszech czasów Wielkiego Mruka brakuje już tylko jednego, słownie: JEDNEGO, pudła a do wyniku Małysza i Stocha już tylko trzech zwycięstw. Notabene Kraft zrównał się dziś w liczbie zwycięstw z Ahonenem właśnie i wspólnie piastują piąte miejsce (za Schlierenzauerem, Nykaenenem i dwoma Polakami). I jeszcze jedna, niezbyt miła dla nas, Polaków, ze statystycznego punktu widzenia, rzecz. Otóż jak chodzi o zdobytą w całej karierze liczbę pucharowych punktów, to Kraft dzięki dzisiejszemu zwycięstwu wyprzedził był właśnie w tym zakresie Adama Małysza. Po zawodach w Bischofshofen na jego koncie jest 13076 zwykłych (czyli liczonych tak jak obecnie) pucharowych punktów, a nasz emerytowany mistrz wywalczył ich łącznie o 6 mniej. Zresztą. Tylko patrzeć jak Kraft wyprzedzi też Kamila, który po dzisiejszych zawodach ma ich w dorobku łącznie 13377, tj. o 301 więcej niż skoczek z Austrii. Obecna forma obydwu zawodników wskazuje na to że, jeśli nie nastąpi trzęsienie ziemi, to trzeba się będzie liczyć z tym, że jeszcze w tym sezonie, i to nie dalej jak w lutym, Kraft Stocha i tutaj wyprzedzi. Jego i, przy okazji, Kasaiego, który tych punktów przez całą karierę zgromadził na dziś dzień, wg moich obliczeń, o 106 więcej od Stocha.  Wtedy przed Kraftem będzie już tylko Janne Ahonen, którego skoczek z Salzburga powinien „łyknąć”, jeśli wciąż będzie w wysokiej formie, za najdalej dwa sezony. Fin uzbierał w ciągu kariery 15786 oczek. 2710 więcej niż ma ich dziś Kraft. Średnia Austriaka za poprzednie pięć sezonów to 1260 pkt. W tym będzie znacznie większa. A przypomnijmy, że w sezonie 2020/21, ze względu na dokuczającą mu kontuzję, nałapał „tylko” 429 punktów.
No to na koniec słowo o naszych. W końcu, po austriackich konkursach Turnieju, możemy o nich napisać parę cieplejszych zdań. Przy czym, żeby nie urośli za bardzo w piórka, nie ma co przesadzać. Skaczą lepiej niż miesiąc czy nawet dwa tygodnie temu, ale miejsca w drugiej, a bardziej w trzeciej, 10-tce to nie jest to, do czego nas przez parę ostatnich lat, przyzwyczajono. Jedynie Zniszczoł zaczyna skakać na poziomie z poprzedniego sezonu. I przy jego nazwisku można, szczególnie po T4S, postawić plusa. Reszta naszych reprezentantów w PŚ wciąż skacze dużo gorzej od tego, co pokazywała w poprzednich latach. Kota z tych dywagacji w ogóle wyłączam, bo to w tej chwili co najwyżej drugoligowiec.
Przez najbliższe dwa weekendy Puchar Świata przenosi się do Polski. Do Wisły, Szczyrku i Zakopanego. Jeśli i tu nie będzie zdecydowanej poprawy, to już do końca zimy bym się wiele nie spodziewał. No bo gdzie nadrabiać, jak nie na obiektach, które się zna jak własną kieszeń?

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport