Ponad dwa i pół roku temu, po brzemiennym w skutkach wydarzeniu przywracającym Polsce i światu rządy ludzi uczciwych, rozumnych, otwartych, bezpruderyjnych i wuj wie jakich jeszcze, obiecałem sobie, że będę już skrobał tylko o sporcie. Prawdę rzekłszy do tragedii smoleńskiej prawie mi się udawało. Ale od czasu kiedy miała miejsce coś mnie czasem najdzie i obietnicy nie dotrzymuję. I akurat dzisiaj znów tak mam.
Doszedłem niedawno do wniosku (a jak!), źe trudno było, dalej jest zresztą, być prorokiem. I to nie tylko we własnym kraju. Tak w ogóle trudno. Człowiekiem jest trudno, a co dopiero prorokiem. Prorok bowiem, w przeciwieństwie do takich, na przykład, polityków, musiał się ze swoich proroctw rozliczyć. Tak jak człowiek ze swojego człowieczeństwa. I to jest kanwa mojego wywodu.
Wracając więc do proroków. Można, niewątpliwie, wyróżnić kilka ich rodzajów. Mnie interesują, szczególnie w tych dniach, tzw. prorocy wyborczy. Czyli ludzie, nazwijmy rzecz po imieniu, którzy przewidują wyniki różnych wyborów, a potem podają do publicznej wiadomości efekty swoich genialnych przemyśleń.
Jak napisałem wyżej, taki prorok jest w o tyle trudnej sytuacji, że jego geniusz bywa weryfikowany z pełnymi konsekwencjami takowej weryfikacji. Ale, jak się okazuje, nie zawsze i nie wszędzie. Piec lat temu w kraju niezbyt nam odległym, jakim jest Polska, w wyborach prezydenckich jeszcze dwa tygodnie przed wyborami wszyscy najwięksi prorocy wszem i wobec ogłaszali co najmniej 20-topunktową przewagę kandydata, który ostatecznie przegrał wyraźnie kilkoma punktami. W drugiej turze, żeby być precyzyjnym. W krajach niepoprawnych, gdzie wyzysk goni wyzysk, tacy prorocy idą w odstawkę. Nie, żeby ginęli w ciemnej ulicy, ale zawód to już muszą zmienić choćby z tego powodu, że nikt więcej u nich wróżby, przepraszam: proroctwa, nie zamówi. Ale w Polsce nie. W Polsce ci sami, niezweryfikowani po poprzednich wyborach, prorocy ogłaszali jeszcze tydzień temu to samo co przed 5-ciu laty. Zdecydowane zwycięstwo jedynego słusznego i jedynego możliwego do przyjęcia, rzecz jasna, kandydata. Jedynego dla tych opisanych w drugiej linijce tego tekstu, dla jasności. Dziś, ponieważ dzień wyborów coraz bliżej, nie wypada się dłużej kompromitować i trzeba podac jakieś w miarę sensowne, ocierające się o rzeczywistość, liczby. Więc z lekka tonują. Jeszcze nie tak, jak będą tonować za kilka dni, ale …
To w sumie dobrze. Ale jeszcze lepiej by było, jakby między Bugiem a Odrą proroków weryfikowano na zasadach, które obowiązywały w czasach zamierzchłych. Mniej by się tego badziewia plątało po tym padole a i wróżby byłby zdecydowanie bardziej do prawdy zbliżone. Prawda?
Pozdrawiam wszystkich wróżbitów. Tych opierających się o rzetelne metody badawcze.
Inne tematy w dziale Polityka