W człowieka, bo jak chodzi o Boga to, na szczęście, większe sprzeczności mną nie targają. Albo inaczej. Jestem już w wieku porozterkowym. Pozytywnie zweryfikowany, jakby się kto pytał:).
Wracam ze spotkania z Panią Wandą Półtawską. Nie chciałem tam specjalnie iść. W sumie zaciągnęła mnie, niemal na siłę, żona. Przekonał mnie dopiero argument, że to musi być zaiste strasznie bliska i prawdziwa przyjaciółka Papieża, skoro nawet kapciowy Ojca Świętego był o nią autentycznie i nie po chrześcijańsku zazdrosny. Co z wielu jego wypowiedzi dało się wyczytać. Wypada jej, małżonce mojej znaczy, szczerze podziękować.
Przez osiemdziesiąt minut ta, niewielkiego wzrostu, dziewięćdziesięcioletnia dama, cały czas stojąc i cały czas trzymając około dwustu słuchaczy w pełnym napięciu i uwadze, wykładała w sposób niebywale interesujący i nawet dla mnie, osoby nie nad wyraz w tym zakresie lotnej, prosty nauczanie Papieża-Polaka w zakresie encyklik dotyczących życia rodzinnego. Fantastycznie przystępnie, bez jakiegokolwiek patosu, wyjątkowo zrozumiale. Jak ktoś z autentycznym tytułem doktora, a jednocześnie ktoś, kto ma innym faktycznie coś mądrego i ważnego do przekazania. I argumenty w ręce. Jeszcze jedno. Żadnej kartki, nawet konspektu, wszystko w głowie, głęboko przemyślane i przeanalizowane. Spokojnie, rzeczowo, a jednocześnie z pełnym przekonaniem o tym, po czyjej stronie jest racja. Jasność umysłu, jasność i czystość intencji, jasność przekazu. Ta ostatnia na tyle chyba duża, ze nawet uważający się za katolików durnie twierdzący, że Kaczyńscy gorsi od PRL-u, też mogli zrozumieć.
O porównaniu jakości wypowiedzi Pani Wandy z różnego typu publicznymi wystąpieniami paru wykreowanych przez warszawkę czy krakówek „autorytetów”, w co drugim zdaniu, choć nie zawsze zasadnie, tytułowanych profesorami, nawet nie wypada pisać. Z szacunku dla samego siebie. Treści z bełkotem się bowiem nie porównuje. Więc sobie daruję.
Tak jak w tytule. Póki tacy Półtawscy będą istnieć, homo sapiens pozostanie sobą.
Inne tematy w dziale Kultura