Od dawna nie pisałem o naszych wzajemnych stosunkach z Europą Zachodnią, szczególnie Niemcami, a obecnie dużo się dzieje. Ale zacznijmy od początku....
Gdy Polska wreszcie uzyskała Niepodległość po upadku Sowieckiego Imperium, stanęła wobec niezwykle trudnych zadań, w tym powrotu do świata Cywilizacji Europejskiej. Co prawda II RP była częścią Europy Zachodniej, jednak pół wieku sowieckiej wasalizacji wykopało głęboki rów między nami.
Dla NAS była to tak oczywista sprawa, że zapominamy, iż Europa Zachodnia wcale nie była taka zachwycona naszym powrotem! W końcu mieliśmy zasłużoną sławę mocno wyrywnego Narodu, który nie rozumiał takiego pięknego rosyjskiego słówka - Nielzja! Do tego jeszcze niedawno byliśmy najważniejszym sojusznikiem Rosji w Europie, oficerowie wojska i SB kończyli sowieckie uczelnie, a wszystko było przetkane rosyjską agenturą. Już nie mówiąc, że po bankructwie PRL byliśmy totalnymi dziadami...
Nic więc dziwnego, że do odzyskania statusu na europejskich salonach czekała nas bardzo długa droga, droga niemożliwa do pokonania bez wsparcia "patrona". Najlepszym Patronem były Niemcy z racji swojej siły oraz wspólnego interesu, aby mieć na granicy normalne, rozwijające się państwo, z którym można robić interesy, a nie "czarną dziurę". Dla reszty zaś Europy nasz Patron gwarantował, że Polakom nie odbije,np. w ramach krucjaty antyrosyjskiej.
Niestety, ale skoro istniał Patron, to my pełniliśmy rolę Klienta, według rzymskiej definicji tego słowa. Dla chyba wszystkich rozumnych polskich polityków taki stan rzeczy był jednak oczywisty i pożądany, bo bez Patrona nasze wejście do NATO i Unii byłoby znacznie trudniejsze, podobnie, jak skuteczna odbudowa gospodarcza państwa.
Zupełnie inna sytuacja była w naszych Służbach, całkowicie uzależnionych od Anglosasów, no ale to całkiem inna historia....
Dla tychże polityków było również jasne, że naszym celem strategicznym jest odzyskanie statusu Partnera wobec Europy no i Niemiec w dogodnej chwili, czyli możliwości prowadzenia samodzielnej polityki.
Jestem przekonany, że europejskim politykom nawet w najgorszych koszmarach nie przyśnił się sposób, w jaki powróciliśmy do "wielkiej polityki":-) Przypomnę, że dzięki "ukraińskiemu manewrowi" Sikorskiemu udało się "zresetować Obamę", czyli przewrócić samą podstawę jego strategii globalnej. Celem Obamy było wciągnięcie Rosji jako sojusznika do rozgrywki z Chinami, a skończyło się na współpracy z Chinami w Zimnej Wojnie 2.0 z Rosją. Także cała Unia została wciągnięta do gospodarczej wojny z Rosją, czyli krajem, z którym robiła doskonałe interesy dzięki wykorzystaniu totalnej korupcji jego elity.
Czy wyobrażacie sobie, jak musiała biedna Merkel świecić oczami za swojego "klienta"?!
Oczywiście, jak zawsze i nasz sukces ma swoją cenę. Wielki kapitał niemiecki i francuski , który poniósł gigantyczne straty usilnie dąży do powrotu do dawnych pięknych czasów, jak zawsze wykorzystując w tym celu polityków. Symboliczną jest tu wizyta Sarkozy'ego w Moskwie....
Nasz sukces w obecnej rundzie rywalizacji z Moskwą o Ukrainę odnieśliśmy dzięki mobilizacji wielkiej koalicji antyrosyjskiej, obejmującej nie tylko Zachód, stąd jasne jest, że musimy powtórzyć tą taktykę również w wypadku Europy Zachodniej. Sama Polska jest zbyt słaba, aby być samodzielnym graczem, stąd jedynym wyjściem jest stworzenie Sojuszu Państw, które mają wspólne interesy z NAMI, no i które mają podobny do Nas statut wobec Zachodniej Europy. Czyli do dawnych "Demoludów"....
Jednak, co pokazała przegrana inicjatywa Prezydenta Kaczyńskiego, sami nie jesteśmy w stanie zagwarantować sukcesu takiej koalicji, tu jest potrzebny bez porównania mocniejszy sojusznik ( Patron). Oczywistym kandydatem jest USA, które również muszą zmienić swoją europejską strategię. Po pokonaniu Moskwy potrzebna będzie im organizacja, która we własnym interesie przypilnuje Rosjan, czyli rodzaj Kordonu Sanitarnego. Z oczywistych względów Zachodnia Europa nie nadaje się do tej roli, trzeba więc poszukać kogoś innego.
W takim kontekście trzeba rozpatrywać ostatnie spotkanie Przywódców Państw Europy Wschodniej i Centralnej, jak również ogłoszą przez nich Deklarację. Należy przy tym zwrócić uwagę na parę ważnych spraw :
Dlaczego nasz Prezydent będąc gościem w Bukareszcie pełnił faktycznie rolę Współgospodarza? Ano dlatego, że jego tak podkreślony status w nowym Jorku jak i rozmowy tam przeprowadzone dały mu upoważnienie do budowy Sojuszu, który ja nazwałem Paktem Karpackim.Co ważne, zostało to zaakceptowane przez wszystkich uczestników Spotkania!
W samej Deklaracji uwagę zwraca bardzo mocne stanowisko wobec Rosji, przyjęte także przez bardziej spolegliwych polityków, jak Orban, co świadczy o zmianie nastawienia do Putina i prawidłowej ocenie jego szans w walce z całym Zachodem.
Równie ważne jest otwarcie na nowych uczestników Sojuszu, co świadczy o dyskretnym przyjęciu długoletniej strategii rozwoju , chwilowo nie rozgłaszanej.
Wracając do spraw krajowych - jasno rysuje się kwestia sterowania polską dyplomacją. O ile za czasów PO to Tusk i Sikorski byli samodzielnymi graczami, a prezydent Komorowski tylko ich wspierał i pomagał, obecnie ciężar decyzyjny zdecydowanie przeniósł się do Pałacu Prezydenta. Duda przez te parę miesięcy wyrobił sobie tak mocną pozycję, że to MSZ będzie mu pomagał, szczególnie jeśli to jest Waszczykowski, sprawny, ale tylko urzędnik.( a lepszych PIS i tak nie ma!)
Ponieważ dyplomacja nigdy zbytnio nie zajmowała prezesa Kaczyńskiego, można oczekiwać, że zostanie wyłączona z nadchodzących walk o łupy między poszczególnymi frakcjami. Z czego można sie tylko cieszyć, bo trzeba pamiętać- rządy się zmieniają, a Polska trwa!