"Tusk powiedział, że nie rozumie tej "infantylnej radości premiera, że dostał dla Polski ten status - tego, który nie potrafi - i się tym chwali".
Taka ocena Morawieckiego - infantylnej osoby, która anagażuje się i swój gabinet do śledzenia rzekomych wpadek Tuska na polu śledzenia meczy niemieckiek ligi - musiała paść bo może w końcu nas otrzeźwi.
Unia, czy lubimy jej polityków i urzędników, czy nie, po pierwsze daje żywą gotówkę, po drugie ale w dłuższej perspektywie czasowej ważniejsze, daje uczestnictwo w rozwoju cywilizacyjnym, którego nurt technologiczny będzie dany tylko największym - Chinom, USA i Zjednoczonej Europie - z Rosją u boku Chin lub UE -(dla UE i Rosji lepiej, żeby razem),
Ograniczając się do pierwszego, czyli rozdzielania pieniędzy - europejscy politycy nie są pozbawieni poczucia humoru, więc kiedy do podziału przyjdzie to powiedzą Morawieckiemu - PO CO CI PIENIĄDZE SKORO - CZY JE DOSTANIESZ, CZY NIE I TAK OGŁOSISZ SWOIM RODAKOM, ŻE W BRUKSELI ODNIOSŁEŚ SUKCES.
W pewnej, bardzo szczególnej optyce to nawet będzie sukces bo nasz Umiłowany Przywódca będzie mógł ogłosić, że znowu zostaliśmy zdradzeni o świcie.
Gybym miał przewidywać, co występy Morawieckiego oznaczają to:
- albo broni się on przed "kwiatami rano", co de facto nie oznaczaloby dla Polski nic, bo w PiS nie ma nikogo lepszego na jego miejsce,
- albo zapadła decyzja o wychodzeniu z UE a Morawiecki zaczyna budować narrację wzorowaną na Cameronie.