Emocje po wczorajszej prezentacji raportu o podkomisji Macierewicza u niektórych - młodzi Libicki i Wałęsa - dopiero zaczynają rosnąć a u innych już opadają.
Do tych drugich nieskromnie zaliczę siebie. Od początku należałem do grona, które uważało, że nawet uznając, iż katastrofa smoleńska jest bardzo dobrze wyjaśniona, należy te wyjaśnienia poddać jak najszerszej ocenie - w tym ocenie międzynarodowej.
Z przyczyn nie tylko formalnych - bo znając temat bardzo dobrze mogę napisać, że - strona umownie nazwijmy ją "niezamachowa" niespecjalnie do umiędzynarodowienia oraz konfrontacji się paliła a strona "zamachowa" artystycznie udawała taką gotowość. Po stronie zamachowej sytuacja zmieniła się po tym jak zdobyła władzę i powołała swoją podkomisję smoleńską. Trudno powiedzieć czy zamierzenie*, ale nastąpiło faktyczne umiędzynarodowienie badania katastrofy. Gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że również śledztwa prokuratury, więc niedługo również konkluzja opinii zagranicznych ekspertów dla prokuratury, która jeszcze tylko jest tłumaczona, będzie znana. Ponieważ na konkluzję złożą sią konkluzje poszczególnych ekspertyz a te poznaliśmy od prokuratora Schwartza, możemy być pewni, że to co znamy jako wersję niezamachową jest niekwestionowaną prawdą.
Do pełnego umiędzynarodowienia badania brakuje tylko upublicznienia opinii Protheroe, Magnussona, Lija i Taylora, za które wszyscy zapłaciliśmy I które miały być integralną częścią raportu podkomisji Macierewicza, za której działanie też zapłaciliśmy.
Czy to się komu podoba czy nie, to Macierewicz i Ziobro doprowadzili do umiędzynarodowienia badania i śledztwa smoleńskiego i do uzyskania wyników.
Odrębną kwestią jest uregulowanie pełnej należności za faktury tych ekspertów. Nie znam umów, ale nie chciałbym aby moje państwo zalegało z płatnością jakimś zagranicznym ekspertom jeżeli uznaje wykonanie samych umów - no chyba, że nie uznaje ale o tym na prezentacji w MON nie było.
_______________________________
* Podtrzymuję to co zawsze pisałem - pan Zbyszek zrobił to w pełni świadomie, bo trzeźwo oceniając możliwość zamachu zatrzymywał w swoich rękach narzędzie szantażowania Kaczyńskiego.
Nie wiem w co wierzył Macierewicz, ale w osobach Nowaczyka i Biniendy udało mu się znaleźć abderytów, którzy wierzyli, że za 5 000 funtów brytyjskich można kupić opinię światowej sławy eksperta, co samo w sobie jest niebywałym sukcesem.
_______________________________
Prawem kaduka doklejam do notki prawie cały komentarz prof. P. Artymowicza, aby ułatwić czytelnikowi korzystanie z "udoskonaleń" salonowych:
"to tylko część historii, ale warto podkreślić, że Macierewicz został zrobiony w konia przez osobę z Anglii, którą się chciał się posłużyć:
sam AM całe lata spędzał na daremnych próbach kupienia (jeśli już bardzo trzeba, bo pieniądze ze Skoków i różnych nielegalnych schematów PiS miał ale nie zawsze chętnie rozdawał), a najlepiej pozyskania za darmo (za kwieciste bullshity które lubi(ł) wygłaszać, zachwycające najbardziej jego samego) jakiejś utytułowanej grupy, którą będzie w stanie bardziej przekonująco nazwać ekspertami. Bardziej niż konduktora, fotoamatora i nic nie znaczącego i nic nie mówiącego torontońskiego emeryta o nazwisku Bujnowski. W ponosił klęskę za klęską, a jego "najwybitniejsi" okazywali się jakoś tak po roku publicznie i jawnie nie tylko niekompetentni ale i kryminalnie podejrzani. Musieli być jeden po drugim wyrzucani (Berczyński, Rońda, ostał się tylko Nowaczyk - no nie miał człowiek daru do kontaktów z mediami, co ograniczyło wiedzę o jego niewiedzy wśród szerszej publiczności).
Dlatego z radością wysłuchał, nazwijmy to, bardzo bardzo rozdmuchanych opowiadań tej osoby z Anglii, wyłuszczającej na pewno AM swe niesłychanie rozległe kontakty z byłymi lub niebyłymi szefami MI5, MI6 i kogo tam jeszcze, z wielkimi mediami europejskimi, z parlamentem EU, z rodzinami smoleńskimi których nazywał się przedstawicielem (choć było ich tak niewiele).
Z drugiej strony przestraszył się wyjaśnień że on, Macierewicz, będzie może być osobiście odpowiedzialny za naruszanie praw człowieka tychże rodzin, co wzbudzi burzę w wielkim i ciepłym sumieniu starej Europy, jak i chłodniejszym sumieniu Albionu.
Człowiek z północy oznajmił że zorganizował już grupę profesjonalnych badaczy, których nazwiska teraz przebijają się do świadomości polskiej publiczności. Nie będąc samemu w najmniejszym stopniu ekspertem lotniczym, dał się co prawda naciąć i włączył do grupy znanego z zakończonych medialnym zatwierdzeniem do użytku papierowych modeli wybuchów sklejanych pracowicie przez małe postacie podkomisji angielskiego strażaka z autopromocji o nazwisku Taylor, który w odróżnieniu od prawdziwych ekspertów technicznych komisji państwowych badania katastrof lotniczych, nie był w życiu w takiej komisji i nie był nigdy dopuszczony do choćby obejrzenia z bliska odłamków samolotów na miejscach ich katastrof, bo mógłby jak Rońda pomylić silnik z odległą dyszą wylotową gazów spalinowych, albo coś popsuć. Ale, trzeba przyznać, Anglik o którym tu mowa zdołał namówić nawet autentycznie znanego eksperta z EU, Chrisa Protheroe i grupę miał.
tyle, że sprzedając ją Macierewiczowi musiał (o tym mi nie mówił ale to niemożliwe aby tego nie zrobił) świadomie ukryć przed Macierewiczem że ci autentyczni eksperci są naprawdę niezależni i nie wykazują najmniejszych tendencji do wierzenia w bajki o cichych bombach termokurczliwych, helu w mankietach czy mgle która wg Macierewicza "pojwiła się nagle, była bardzo dziwna". gdyby Macierewicz był sprytniejszy, sprawdziłby że niektórzy mieli już w swej historii demaskację teorii zamachowych rodzących się po wypadkach w ich krajach.
Człowiek z północy zażądał kontraktów. AM je obiecał, ale albo wódz trzymał zbyt kurczowo rzemyków sakiewki, albo sam Antoni miał bardziej pilne potrzeby, tak czy inaczej kontrakty były solennie obiecane i eksperci dostali dane i dokumenty i zaczęli pracę bez kontraktów. Ja właśnie w tym okresie ich, jak mi się zdało, odważnie bezinteresownych studiów nad kwS,
dowiedziałem się od jednego z nich (a) co robią i (b) co sądzą w oparciu o swe analizy o moich skromnych analizach.
Nawet przydałem im się w jakichś błahych sprawach typu: czy Binienda dał im autentyczne czy nieautentyczne dane.
Ale wtedy nie mówiłem o nich nikomu nic (czy w j.pol. jest potrójne zaprzeczenie?), gdyż inaczej Macierewicz by się połapał i w ogóle nie podpisał kontraktów o wynagrodzeniu, bo zanosiło się na wyniki badań kompletnie z punktu widzenia oszusta bezużyteczne, a nawet szkodliwe.
I tak to się toczyło: eksperci już doszli do fachowych wniosków z analizy, pan z Anglii o tym też naturalnie wiedział, ale celowo nie puszczał pary, inni też milczeli, a Antoni zanurzał się przez rok czy dwa w szambo, bo nie rozumiał jak mało skuteczne będą jego późniejsze naciski, wymuszenia, szantaże i straszenie sądami, po tym jak wyniki znalazły się w jego skrzynce pocztowej (eksperci nie zgodzili się przyjechać na ich 'omówienie' do Wwy), słowem, biedak ani w przypadku NIAR ani w przypadku ekspertów z Unii, nie umiał stłamsić całkowicie opinii ani ludzi (uprzedzonych przeze mnie, przez Pana, i wiele innych osób z jakiego typu przekrętami zderzą się ich ekspertyzy), nie umiał wymusić na nich zmiany opinii - i musiał uciec się do planu B. Plan B to w zasadzie u AM plan A, nie jestem tu pewny nazewnictwa: łganie w żywe oczy w mediach o tym co stwierdzili naprawdę a czego nie stwierdzili co do katastrofy eksperci, przepychanie politycznie uzasadnionych fałszywek. Dla AM ten plan B był zresztą, jak sądzę, prostszy, zawsze wcześniej działający, i będący bardziej naturalną przyjemnością niż nerwowym obowiązkiem, niż jakikolwiek inny.
Czy Antoni został ekspercko zrobiony w konia? tak właśnie sądzę, ale cóż - ja się na machinacjach znam bardzo mało, w porównaniu z mechaniką płatowca."
"o tym jak śmieszne są sumy oficjalnie wydane na "badania" "podkomisji Macierewicza" w porównaniu z kwotami inwestowanymi w Kłamstwo Smoleńskie tak ważne dla losów partii o jajecznej w ich przypadku nazwie "PiS", niech świadczy fakt że AM bardzo chciał by osoba z Anglii zorganizowała mu taki festiwal medialny o "zamachu w Smoleńsku" w Londynie... na pytanie o ramy budżetu na imprezkę, Antoni odpowiedział, że nie ma limitów. jak relacjonował mi później jego rozmówca, takie finansowanie nie mogło mieścić się w budżecie MON, musiało iść szerszą rurą z tajnych kont pisu."
Bardzo były fizyk teoretyk, do 1982 pracownik naukowy. Autor referatu na I Konferencji Smoleńskiej. Dzisiaj sam zdziwiony, skąd w tym temacie i miejscu się znalazł. Archiwalne notki: http://mjaworski50.blogspot.com/ Odznaczony Krzyżem Wolności i Solidarności ale też podejrzany o przynależność do niedorżniętej watahy współpracowników gestapo.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka