a kapłani nie przetłumaczyli.
Nikt z obecnych nie ujawnił, czy w czasie rozmów prezes również oddawał się lekturze żywotów wybitnych mężów stanu przyjmijmy więc, że całą uwagę poświęcił rozmówcom. Należałoby oczekiwać, że spotkanie w takim składzie wywoła liczne komentarze, że kolejność opuszczania spotkanie wywoła spekulacje, kto wylatuje a kto awansuje. Tymczasem media, dotychczas gorączkujące się rekonstrukcją, nabrały wody w usta.
Zajmijmy się jednym aspektem tego spotkanie - nieobecnością na nim premier Szydło. Wiadomo, z jakiego powodu była nieobecna - pojechała odebrać od Macrona przyrzeczenie poprawy (tak jej wizytę komentował portal Karnowskich)i zając u jego boku miejsce chwilowo zwolnione przez zajętą innymi sprawami Angelę, ale okazało się, że Macron nie na wdzięki wszystkich starszych pań jest jednakowo wrażliwy.
Prezes mógł i powinien ze spotkaniem poczekać na powrót Szydło, bo jak by nie było, jest to jednak premier polskiego rządu. Powiedzmy jednak, że taki dobór terminu był celowy bo albo był równoznaczny z dymisją albo Szydło otrzymała wcześniej zapewnienie, iż pozostaje. Jednakże Szydło poza rutynowym spotkaniem OECD ma przed sobą ważne spotkanie Partnerstwa Wschodniego - najważniejszego projektu polityki zagranicznej PiS. Rozmówcy Szydło nie będą mieli pewności, czy ich partnerem jest jeszcze premier rządu polskiego czy już burmistrz Brzeszcz.