Michał Jaworski Michał Jaworski
996
BLOG

Inżynierowie smoleńscy

Michał Jaworski Michał Jaworski Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 97

Przedstawiciele nauk inżynierskich stanowią najliczniejszą grupę kontestatorów oficjalnych raportów wyposażonych w tytuły naukowe bądź zawodowe.

Wiesław Binienda to żywa legenda o dorobku tak bogatym,  że gdybym od niego zaczął to wielu czytelników mogłoby nie dożyć nastęnegpo nazwiska  a nie jestem też pewien, czy ja nie zszedłbym po drodze ze śmiechu. Tak więc jego dorobek omówię na końcu .

Wacław Berczyński zwany też drogim wackiem zanim odleciał od wybuchu termobarycznego został przewodniczącym podkomisji, która niczego z góry nie zakładała, ponieważ miała wystarczająco dużo dowodów na wybuch aby, zajmując się szczegółami, utracić ogólny obraz. Drogiego wacka cechowała nonszalancja - a to nie pomnożył przez Pi a to przepisy FAA otwarły mu się na złej stronie i wynikło z nich, że tupolew po utracie wiadomego fragmentu skrzydła nie może wykonać beczki, bo gdyby mógł wykonać to nie mógłby latać do Stanów, a to palnęło mu się, że chce jechać do Smoleńska i Anodina go tam zaprosiła. 

Grzegorz Szuladziński miał mocne wejście z wybuchowo rozrzuconymi burtami kadłuba. Potem okazało się, że jedna burta to nie burta a jemu wyszło z dyny, że na takie wybuchowe otwarcie potrzeba 4kg TNT na długość jednego rzędu siedzeń, czyli 60 kg na cały samolot. Z początku wyglądał na cudowne znalezisko ZP ale potem jego twórczość jakby wyblakła, bo on chyba rzeczywiście coś tam uczciwie liczył.

Andrzej Żiółkowski ze swoimi pękającymi parówkami ustąpił pierwszeństwa odkryciu Chrisa Cieszewskiego, że kupa śmieci to brzoza a na dodatek złamana przed katastrofą. 

Piotr Witakowski to organizator konferencji smoleńskich, jest specjalistą od betonu masywnego i przez ten pryzmat widzi wszystkie aspekty lotnictwa a tego, czego sam nie zobaczył, nauczył się od maskirowczyka A-Tema. Był orędownikiem i niemal niepokonanym obrońcą wprowadzenia maskirowki do tematyki badawczej konferencji smoleńskich co w końcu w postaci niejawnej jednak się udało. 

Jacek Rońda nie jest wariatem - tak o sobie powiedział dodając, że codziennie wyrzuca telefon komórkowy. Stało się to po tym kiedy przyznał, że w dyskusji z Pawłem Artymowiczem blefował. Niestety nie jest należycie doceniane, kiedy na oczach Kaczyńskiego, Błaszczyka, Dudy i innych prominentów PiS 05.02.2013 w czasie tak zwanej debaty w UKSW ośmieszył Biniendę.

Glenn Artur Jorgensen, mąż i etatowy rozmówca Ewy Stankiewicz w jej wywiadach telewizyjnych aktualnie podobno zajmuje się przeróbką bliźniaczego tupolewa na wrak. Niedawno ogłosił odkrycie poprzecinanych kabli w skrzydle. Z samego faktu, że ten tupolew przyleciał z Samary wynika iż były całe, z czego wniosek, że najprawdopodobniej kiedy dopadła go śledcza wena to przeciął je sekatorem a teraz nie wie jak połączyć. Zaczął jednak od teorii a konkretnie od teorii beczki. Jak wszyscy uczeni smoleńscy, w swoich obliczenich nie rozróżnił kątów natarcia, pochylenia i wznoszenia. Kiedy Kowaleczko w swoim opracowaniu umieścił wykresy rozkładów współczynników siły nośnej, Glenn jedną ręką na kolanie narysował lepsze i wyszło mu, że tupolew nie wykona beczki. Z Fordem Prefectem usiłowaliśmy bezskutecznie wydębić, co jest na wykresach Jorgensena - czy rozkład samego  współczynnika  czy pomnożonego przez cięciwę bo z wyskalowania nie pasowało ani jedno ani drugie. Ostatnie dzieło Jorgensana to omawiany przy nazwisku współautora lemat Biniendy-Jorgensena o nieistnieniu klina. 

Frank Taylor potwierdził papierowy wybuch w papierowym skrzydle. Gdyby, potwierdzając do licznych kamer, kichnął wybuch byłby straszniejszy. 

Geraldo Olivares z Wichita City to najnowszy zaciąg. Podjął się numerycznego pokazania, jak rozpadnie się tupolew. Powiedział, ze tupolew jest zrobiony jak czołg choć jest zrobiony mniej więcej tak jak wszystkie samoloty tej klasy i wielkości co wynika z relacji masy własnej do maksymalnej masy startowej. Olivaresa tłumaczy, że mógł nie widzieć czołgu bo z pojazdów naziemnych w swoich badaniach miał do czynienia z mikrobusami jeżdżącymi po płycie lotniska. W obliczeniach wstrzelenia drzwi w grunt gdzieś mu ubyło  50m/s prędkości postępowej, dzięki czemu drzwi prawe nie wylądowałyby na początku pasa. Kilka osób uświadomiło Wichita People skalę problemu zderzenia z licznymi drzewami więc sądzę, że nikogo na dokończenie obliczeń nie będzie już stać ale dzięki ambitnemu Jorgensenowi będziemy mieli wrak bez niepotrzebnych użerań się z Putinem.

Wiesłw Binienda kojarzony jest głównie z dowodem, że kolizja z brzozą nie spowoduje urwania fragmentu skrzydła. O epizodzie z niemożliwością lotu tego fragmentu dalej. niż 12 metrów chciałby zapomnieć, zwłaszcza że podpierał się autorytetem kompetentnego aerodynamika z Akron, co mogłoby mu przysporzyć kłopotów. Chyba i tak  ma ich dość bo pewien nieznany szerzej ale uparty Australijczyk domaga się aby w kóncu zostały przeprowadzone symulacje kolizji z poprawnymi grubościami blach. Domaga się słusznie, bo podpisani pod publikacją Binendy jego doktoranci zostali wmieszani w brudną sprawę.a nie widomo, czy nie jeszcze bardziej brudną bo Binieda opowiadał, że liczyli supertajną wersją dyny, podczas gdy jeden doktorant jest z komunistycznych Chin. Proces dochodzenia do dowodu, że Binienda to pospolity, mało inteligentny oszust był długi i żmudny. Con z Laskiem znaleźli, że obliczenia prowadził z parametrem plastyczności dla brzozy doskonale plastycznej. Czachor zauważył, ze pokazywał dwie różne symulacje  - jedna brzozy plastycznej a drugą sprężystej. Jak to w życiu bywa okazało się że najciemniej jest pod latarnią -  Binienda w swoim referacie napisał, że w jednej symulacji brzoza jest plastyczna w fazie zginania i sprężysta w fazie prostowania, co pozwoliło mi odpowiedzieć pewnej dziennikarce, iż nie możemy mówić o manipulacji tylko o oszustwie. Nie ma złego, co by na jeszcze gorsze nie wyszło - Biniendowie oprotestowali słowo "oszustwo" i w uzasadnieniu protestu Bininda pozostawił na piśmie twardy dowód, iż mimo siedmiu lat zajmowania się katastrofą, w tym licznych, obszernych wypowiedzi na temat  aerodynamiki i mechaniki lotu nadal nie odróżnia kątów pochylenia, wznoszenia i natarcia. To, co  zawsze było widoczne w jego animacjach,  czarno na białym okazało się być jego rzeczywistym stanem (nie)wiedzy. Co więcej - sam uprzejmie przetłumaczył ten dowód na angielski. 

Trudno powiedzieć, czy Binienda jest taki nierozgarnięty, czy tylko swoich słuchaczy traktuje jak kompletnie wymóżdżoną masę ale faktem jest, że zupełnie bezrefleksyjnie popada w sprzeczności. Kiedyś pokazał garnki z bezwybuchowo wywiniętymi lokami. Po latach takie same loki na powłoce miały być dowodem na wybuch w skrzydle  a kiedy przypomniano mu ów garnek razem z Jorgensenem zaczęli zaprzeczać sposobowi działania klina tworzonego przez przednią część pnia.  Ponieważ lemat Biniendy-Jorgensena o nieistnieniu klina jest całkiem świeżym osiagnięciem podkomisji, rzecz zasługuje na wyjaśnienia z zakresu fizyki podstawowej. Klin należy do maszyn prostych a wiedzę o maszynach prostych można zdobyć w Wikipedii. Klin to dwie złożone podstawowe maszyny proste - równie pochyłe.
image
Słysząc o równi pochyłej  na ogół wyobrażamy sobie deskę opatrą jednym końcem wyżej ale jeżeli za jedną deską umieścimy drugą pod innym kątem  to na obu obowiązuje  takia sama reguła rozkładania siły na składowe, tylko ich wartości są różne. Błyskotliwym inżynierom smoleńskim wyjaśniam, że aby otrzymać uproszczony model pnia jako klina należałoby pod tym rysunkiem dorysować jego lustrzane odbicie.
Zamawianie eksperymentów, które coś pokażą pisowskiemu odbiorcy albo nawet go przerażą jest jakąś manią podkomisji. Takie eksperymnty najpierw wzbudzają śmiech a po przeanalizowaniu okazuje się, iż często zawierają pożyteczne dla krytyków podkomisji elementy obalające inne tezy podkomisji.
Biniendowie to też nieustraszeni tropiciele spisków i zamachów. Obok zamachu wielkiego smoleńskiego, o którym Biniendowa  opowiedziała onegdaj braciom Karnowskim, wytropiła też inne zamachy - na swoje konto mailowe, z którego rozeszły się  zawirusowane maile, na konto twitterowe, gdzie siły zła umieściły zdjęcie Tuska w niemieckim mundurze a ostatnio  siły ciemności i zła wgrały podkomisji wybuchowy skok temperatury.

To ostatni odcinek zamierzonego cyklu
,. Za jakiś czas zamierzam skompilować wszystkie odcinki w jeden tekst poprawiwszy i uzupełniwszy go w oparciu o komentarze czytelników i własne.

Bardzo były fizyk teoretyk, do 1982 pracownik naukowy. Autor referatu na I Konferencji Smoleńskiej. Dzisiaj sam zdziwiony, skąd w tym temacie i miejscu się znalazł. Archiwalne notki: http://mjaworski50.blogspot.com/ Odznaczony Krzyżem Wolności i Solidarności ale też podejrzany o przynależność do niedorżniętej watahy współpracowników gestapo.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka