Oczywiście każdy inny szeregowy Suski z natury rzeczy powinien być jeszcze większym, ale na tym właśnie polega paradoks PiS, że bez wroga pisowiec funkcjonować nie może. PiS bez wroga traci całą tę swoją komediancką ideowość, pisowiec bez wroga staje się zwykłym zdrajcą. Dlatego dyżurnym wrogiem dla zakonu PC jest Morawiecki, którego prezes przecież osobiście z premedytacją od Tuska wyłuskał... Sprytne, prawda?
Ano tak sprytne, że Jarosław Kaczyński musi się teraz zakonowi tłumaczyć. Albo, jak kto woli, musi wciąż za nim nienadążającym jak zwykle objaśnić istotę swojej genialnej strategii. A stworzył problem, który tylko on jeden może przecież rozwiązać...
Skoro więc wrogiem nie jest szkodzący Polsce (wg zakonu PC PiSowi) Morawiecki (bo większym jest podrzucający go Kaczyńskiemu Tusk), to wrogiem jest chyba ten, który dał sobie Morawieckiego przez wroga podrzucić?
Tytułowe pytanie jest oczywiście nadużyciem i prowokacją. Kaczyński do kostek Tuskowi w omawianym temacie nie sięga. Między innymi.
Inne tematy w dziale Polityka