nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna
122
BLOG

Zawsze za plecami Jezusa...

nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna Polityka Obserwuj notkę 4

Wiara i obrona wiary, jakkolwiek diametralnie potrafią się różnić zarówno formą wyrazu jak i intencją, są w zasadzie nierozerwalne. Wierzący zawsze są przez kogoś prześladowani. Jak nie przez wierzących w innego Boga, to rzecz jasna przez niewierzących. Jak nie przez wierzących zbyt gorliwie, czy zbyt odważnie, to przez wierzących zbyt letnio. Statystycznie rzecz biorąc, przez wszystkich. Wierzący może być przecież prześladowany nawet przez własne zwątpienie.

Obrona własnej wiary jest więc nieustanna, niebezpieczna i trudna. Wystarczy moment zawahania czy nieuwagi i już przeciwnik triumfuje. A to napisze książkę, a to nagra płytę, odegra spektakl, wyrzeźbi, namaluje, chlapnie jęzorem. Zwłaszcza jakiś niedostatecznie bogobojny. Co robić?

Tylko się bronić? Jak? Zakazać takiemu pisać? Inny zacznie pisać. I temu zakazać? Kolejni atakująco napiszą i dodadzą jeszcze o zakazach. Palić im te książki? A jak mimo to, dalej się Boga nie zlękną? No to może palić piszących? Problem tylko w tym, że historia nie raz się już paleniem ludzi i książek na stosach sparzyła. I zawsze chodziło tylko o obronę wiary.

Coraz trudniej przecież ukryć, że w kremacyjnym katolicyzowaniu bardziej chodziło zawsze o obronę wiary innych, niż o własną. By ci inni przypadkowo nie zwątpili. By zasługujący na spalenie nie zarażali bynajmniej nie samych obrońców wiary, tylko zawsze innych, którzy mogą zwątpić. Gdy im się na to oczywiście pozwoli.

Pojedynczy katolik Ziobro nie broni więc swojej osobistej wiary, tylko wiarę wszystkich innych katolików. Najskuteczniej by bronił paląc oczywiście ludzi i ich bezbożne płody, ale ta forma wyrazu z przyczyn zupełnie niezależnych od katolika Ziobro dzisiaj by zwyczajnie nie przeszła. Intencja też dzisiaj ciut przestarzała. Dlatego fajczenia niedowiarków się chwilowo nie stosuje, a obronę wiary zastąpiono jakąś zaledwie "obroną katolickich uczuć". Albo może religijnych? Sami już nie wiedzą.

Jedno tylko od początku się nie zmieniło. Inkwizytorzy zawsze i wszędzie chowają się za plecami jakiegoś Jezusa. 

I to jest akurat i optymistyczne, i zabawne. Ziobro schowany za plecami Jezusa wygląda bardziej jednak jak Judasz naszych czasów, niż jakikolwiek poważny inkwizytor. A jak jeszcze pomyślimy o zbawicielu, którego już raz sprzedał... 

To za jednym zamachem obraziliśmy uczucia i tego Judasza, i tego drugiego. I wszystkich tego dueciku wyznawców.

Bóg to za mało

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka