nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna
413
BLOG

Tuningowanie tłumika Wojtyły

nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna Polityka Obserwuj notkę 66

Dawniej narodowa maskotka, dzisiaj ewidentnie ogólnonarodowy kłopot. Kiedyś czwarty po węglu, szynce i wódce polski towar eksportowy. Z dzisiejszej perspektywy towar wybrakowany, jednorazowy i przereklamowany. Fenomen socjologiczny znacznie więcej mówiący o Polakach, niż o samym papiestwie, które było przecież wiodącym fetyszem w tej sezonowej namiętności pokolenia JPII.

Katolicki Polak był tym papiestwem zachłyśnięty tak, jak kilkadziesiąt lat później strongmeństwem w wykonaniu pana Pudziana. Wojtyłą Polak leczył sobie narodowe kompleksy i budował narodowe ego. Każdy kolejny papież po Wojtyle był dla tego samego Polaka katolika co najwyżej Niemcem albo Argentyńczykiem. Albo faszystą, albo lewakiem. Czyli nawet eklezjalnie nikim.

Dziś Wojtyła jest o tyle ciekawy, że jak na dłoni pokazujący całą szpetotę Kościoła katolickiego. Jego systemową zachłanność, pychę, tandetność i próżność. A ponad wszystko systemową mafijną bezwzględność i bezduszność. Wszystko to systemowe i autoimmunologiczne.  Z tej perspektywy Wojtyła jest nawet ofiarą systemu. Lecz krzyż niesiony przez niego okazuje się wyłącznie jego osobistym. Dla swojego Boga sprzedał się temu diabłu. Ale niestety, też tylko swojemu. 

Jako prawicowy polityk był Karol Wojtyła niezwykle pracowity, a zarazem zdumiewająco bezwzględny. Jego sztandarowy wywrzask o "cywilizacji śmierci", narobił nie mniej szkody, niż chociażby miliony ofiar AIDS jego polityki antykondomowej w Afryce. Jeśli ktoś zastanawia się skąd biorą się kolejne Kaje Godek, Justyny Sochy, Jacki Żalki, czy nieprzemalowani nagle Tomasze Terlikowscy, to ma ich pierwowzór. Wojtyła zawodowo był konserwatywnym radykałem i fanatykiem. 

Reprezentował organizację nie tyle zwalczającą w PRL socjalizm, co z ówczesną socjalistyczną władzą zaledwie rywalizującą. Rywalizującą tak, jak rywalizuje dzisiaj z PiS. Kościół katolicki bowiem za PRL kolaborował z władzą dokładnie tak, jak dzisiaj kolaboruje ze wspomnianym PiS. Nic tu się ani o milimetr nie zmieniło. Beton i skała. Rączka w rączkę.

Mity o zasługach Kościoła w obalaniu komuny prezentują się dzisiaj jako tak samo liche, jak tworzone ostatnio mity o zwalczaniu pedofilii w KK przez Wojtyłę. Zjawisko tyleż zdumiewające, co wręcz już komiczne przez swoją przeciwskuteczność.

Robi się z Wojtyły nie tyle już wzorowo zarządzającego i wszystko kontrolującego w swojej macierzystej organizacji szefa, co ikonę walki z pedofilią. Zarazem jednak robiąc szefem Dziwisza, który jakoby jest odpowiedzialny za to, że papież nic nie wiedział...

Kilkanaście lat trwa już narracja, że JPII nic o pedofilii nie wiedział. Teraz się niektórym cudownie przypomina, że ją z niezwykłym zaangażowanie zwalczał. Nic o pedofilii w KK nie wiedział, ale zarazem tępił... I oczywiście robił to tylko prywatnie i po cichu. Niezwykły to tuning. Stuningowane tłumiki zwykle są lśniące, plują ogniem i decybelami. 

Nieco mnie ta nowa technika frapowała, ale tylko do momentu, aż trafiłem na jej powód. Dosłownie bowiem chwilę wcześniej od tych cudownych rewelacji w przestrzeni publicznej pojawiły się już nie tylko oskarżenia, że Wojtyła niczego w sprawie kościelnej pedofilii nie robił, ale że właśnie robił. I to nie jako już kuty na cztery łapy papież, ale już jako młody kuty na cztery łapki biskup. Polska gola.


image

Złoty ale skromny

Bóg to za mało

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka