Ale było w tych Arkadach Kubackiego za głośno, więc gdy podczas taśmowego podawania dłoni wszystkim napotkanym niespodziewanie dotarł do Bogdana Klicha, którego wielokrotnie obrzucał swoimi brudnymi zamachowymi kłamstwami, z pomysłu jednak zrezygnował. Musiałby przecież bardzo głośno przepraszać. Osłabiony jest przez to kolano, lekarze forsować się zabronili, to przyjemność postanowił jednak odłożyć.
Z refleksem wielokrotnie pomawianego przez siebie ominął i swoją kainową dłoń fundował kolejnym szczęściarzom. Tego pechowca przeprosi innym razem. Obopólna satysfakcja będzie zapewne tym większa. Może nawet wzruszą się wtedy, łzę męską prawie niedostrzegalnie uronią i padną sobie w objęcia. Ale musiałby się Klich wpierw trochę też postarać. A najlepiej przyznać, że mordował na osobiste zlecenie Putina. I mordercy Tuska nie kryć. Prezes nie takie rzeczy skruszonym łajdakom wybaczał.
A na razie pamięta. Zwłaszcza to złośliwe jakoby niezauważenie go. Będzie się doktorek teraz tłumaczyć...
Inne tematy w dziale Polityka