...Można, a nawet trzeba się zapytać, czy tu nie działa również jakaś inna jeszcze »ideologia zła«, w pewnym sensie głębsza i ukryta, usiłująca wykorzystać nawet prawa człowieka przeciwko człowiekowi i przeciwko rodzinie...
Pytanie jest konsekwencją bicia się w piersi ludzi, którzy właśnie owymi kremówkami amatorów karmili. Lecz oni tego pytania nie zadają. Ronią tylko krokodyle łzy, że budowali fałszywy obraz Wojtyły. Ubolewają, że wciskali bezrozumnej masie kremówkowy kit, zamiast wciskać encykliki, wystąpienia, spotkania.
Nietrudno wykazać, że te łzy są nieszczere, tezy tylko cząstkowo prawdziwe, a myślenie iście judaszowe. Polityczne.
Prawdziwe są tylko o tyle, że faktycznie Wojtyłą od początku handlowali. Judaszowe kłamstwa wyzierają zaś znienacka, gdy rozbrajająco szczerze sami dzisiaj konstatują, że Wojtyła to towar, którym trzeba było handlować. INACZEJ. Gdzie tu miejsce na owe tysiące wystąpień i dziesiątki ważnych słów, o których sami przecież wspominają? O których i wtedy pisali? Gdzie w ogóle miejsce na podmiotowość i jakąkolwiek sprawczość papieża? Tylko o sam wizerunek chodzi? Sam, Wojtyła wizerunku sobie nie sprawiał?
Niech więc może jeszcze raz się zastanowią - sprzedawali fałszywy mit, czy prawdziwy obraz? Bo może jednak faktycznie tylko rzeczywisty obraz tej starannie wyreżyserowanej permanentnej celebry?
A o encyklice "Cywilizacja Śmierci" pamiętają? Wiedzą, że to Wojtyłą był autorem, a przekaźniki tłukły tę encyklikę bez opamiętania? Co więc naprawdę usiłują dzisiaj nam przekazać? Że niczego takiego nie pamiętają?
Dzisiaj jest handlowa niedziela, a oni słusznie lamentują, że może za dużo już tych kremówek. Z tym, że lament ten słyszę od kilkudziesięciu już lat. Tymczasem o ofiarach kościelnego tuszowania przestępstw na dzieciach nadal kompletna cisza. Wojtyła jest przesłodzony, ale był przecież i srogi, bo besztający niesforne dzieciaki... Czyli jednak prawdziwy.
Od samego początku Wojtyły pontyfikatu też słyszę, że encykliki są za trudne dla amatorów kremówek. Słowa przy tym nie ma, że są za trudne również dla ludzi Kościoła czy życzliwych mu mediów. Pisane są nie tylko niezrozumiałym językiem, ale pisane przez ludzi, którzy o prawdziwym życiu nadzwyczaj niewiele wiedzą. Papieskie encykliki, to w lwiej większości niejadalne kremówki. Ich tylko łacińskie tytuły, to udający niebo w gębie lukier.
Świat dostatecznie przyswoił sobie encykliki Wojtyły o prezerwatywach, cywilizacji śmierci, niszczeniu rodziny, lewactwie czy nieprawomyślnej seksualności. Polska przyswoiła sobie wzorowo. Kremówki z Wadowic były zasłoną dymną, której zniesmaczony świat zwyczajnie nie kupił.
Świat dostatecznie przyswoił sobie encykliki Wojtyły o prezerwatywach, cywilizacji śmierci, niszczeniu katolickiej rodziny, lewactwie czy nieprawomyślnej seksualności. Mówione wprost i zrozumiałym językiem. Bez już tego łacińskiego lukru w nazwach.
Niech więc lejący krokodyle zwyczajnie nie kłamią. Bo lwia część dzisiejszego podzielenia Polski, to efekt faktycznego nauczania JPII, nie kremówek. A także medialnego dudnienia tym Wojtyły prosto i dobitnie formułowanym przekazem. Dudnienia przysparzającego dudniącym niemałych profitów. Od politycznych po merkantylne. JPII uczynili marką. A zarazem swoją wizytówką. Żerujący na zbudowanym przez siebie micie nie są tu w najmniejszym stopniu wiarygodni.
Oprócz więc ustalenia roli JPII w tuszowaniu kościelnej pedofilii, czeka Polskę jeszcze trudniejsze wg. mnie wyjaśnienie jego wkładu w dzisiejszy społeczny podział w naszym kraju. Trudniejsze, bo łatwiej przecież zrzucać wszystko na jakieś kremówki.
Inne tematy w dziale Polityka