Tuska lans wynika oczywiście z politycznej trzeźwości. Tusk sprząta symbolicznie, czyli propagandowo, ale o to właśnie chodzi. Dziękował sprzątającym po swoich półmilionowych gościach. Wpadł by któryś z opiekunów socjalnych Kaczyńskiego na coś takiego? A odważyłby się Kaczyński wyjść w ogóle bez kilkustopniowego kordonu na polskie ulice? Od kilkunastu lat unika nie tylko osobistego starcia z Tuskiem, ale i nawet z opiniotwórczymi dziennikarzami. A także zwykłych Polaków, których z bratem i pomagierami tytułowali dziadami, ciemnym ludem czy gorszym sortem. Odkurzacza czy kuchni w przydziałowej willi na Żoliborzu też zapewne unika. Ma magistrów od gotowania.
Rzecz nie tylko w tym, że się boi, lecz w tym, że to nie w jego kodzie kulturowym. W czasie stanu wojennego też leżał na kanapie, brudną robotę zostawił innym. Podczas wchodzenia do Unii gdzie byli Kaczyńscy? Mówili coś wtedy? A posprzątał Jarosław słowa swojej ulubionej partyjnej szakalicy słowa o fladze unijnej? On nie sprząta. On unijnych pieniędzy nie potrzebuje, potrzebuje zrobić bałagan w Unii, a trzynastą emeryturę też da z naszych. Chociaż jest tylko szeregowym posłem. On nic nie musi. On nawet nie rozmawiał z bratem o potrzebie udania się na zapasowe lotnisko, co niestety wiadomo jak się skończyło.
On tylko sprząta Polskę z inaczej myślących od niego. I po Smoleńsku, gdzie niesłuchanie zdania pilotów skończyło się tak, że życia mu zabraknie by posprzątać. Po swojej partyjnej miesiączce dla setki ścisłego aktywu za kilka dni też nie posprząta.
Inne tematy w dziale Polityka