Nie będę kręcił. Od razu przyznam się, iż żeby ukryć, że tekst ten jest sponsorowany, wczorajsze "bronienie granic" planowałem tylko elegancko napiętnować, jednak w ostatniej chwili coś mnie olśniło. Pomogło mi przysłowiowe szersze patrzenie, no i obicie mnie się o uszy istnienia starej sprawdzonej zasady, nie ważne jak piszą, byle pisali.
No bo co tak naprawdę znaczy sponsorowany? Kiedy można mówić o transakcyjności? Ano chyba wtedy, gdy obie strony czerpią z tego samego czegoś zysk. Kiedy natomiast tekst sponsorowany przynosi jeszcze więcej korzyści? I tutaj już, jak wcześniej i ja olśnieni czytelnicy jednym chórem jako adresat takiego tekstu podpowiadają mi: gdy przekaz oparty jest na prawdzie. Choć nie brak oczywiście patrzących na kwestię prawdy jeszcze szerzej niż ona sama. Potraktujmy to jednak jako niekonieczną ekstrawagancję.
Znajomych mam różnych, od ochroniarzy agencji towarzyskich po wykładowców akademickich, lecz personaliów zlecającego mi ten wpis nie zdradzę, mimo, że osobistym mym znajomym wcale nie jest. Dodatkowo słusznie domyślam się, że to interes całej grupy stoi za moim tekstem. Nie ma więc tematu, naświetliłem tło, do rzeczy.
Wczorajsze manifestacje nagłaśniające problem uchodźczy (migracyjny de facto) były nadzwyczaj udane. Manifestanci zostali usłyszeli i zobaczeni, ich hasła wybrzmiały, ich interesy zostały zrealizowane, że tak dosłownie to ubiorę. Marketingowo więc jak i ekonomicznie bomba. I ilu dzięki temu więcej uchodźców (migrantów) przejedzie przez Polskę, to wiedzieć będą już tylko sami manifestanci. No ale co nam do tego. Nie nasza kasa, NIE NASZ INTERES. Tym bardziej, że profitujemy przecież dokładnie na tym samym. Choć w innej roli, jako nieco inna jakby strona.
Nieważne słowa, ważne czyny. Grunt, że wszystkim się powodzi, a i migranci mają dzięki temu też lepiej.
P.S. Wszelkie podobieństwa do "polityki uchodźczej" PiS uprawianej przez Wawrzyka i wspólników są przez autora niezamierzone. Nie manifestowali, nie ma dla nich tu więcej miejsca.
Inne tematy w dziale Polityka
