Właśnie w telewizji pokazują, jak jakiś występujący z biało czerwoną szachownicą na kasku skoczek narciarski czeka na telefon prezydenta. Zdobył złoty medal olimpijski, więc jest w trybie kontaktów z mainstreamem. Medialnym.
Jest! Dzwoni! Sięgając do kieszeni przeprasza dziennikarzy, że właśnie dzwoni prezydent. Będziemy świadkami jak mistrz przyjmuje gratulacje od prezydenta... nie, nie będziemy... Mistrz olimpijski zwraca się do kobiety w słuchawce by zadzwoniła później, za pięć minut. Jej już nie mówi, że oczekuje na rozmowę z prezydentem. Jeszcze kilka ostatnich pytań od pierwszego obiegu, w tym podstępne, niby że nie słyszeli co im wcześniej, na temat czy dostał już gratulacje od premiera i prezydenta (a może nawet prezydentów...) oznajmił. Mistrz szczerze, że jeszcze nie. Koniec wywiadu.
Chodzi o to, że olimpijski czempion nie odmówił ludziom, których ręce znaczy krew poprzedniego prezydenta. A przecież ma taki ma ładny kask...

Inne tematy w dziale Polityka