Największe wrażenie w tym sformułowaniu robi dyskrecja autora. Nie zdradza kto i na jakiej podstawie sugeruje możliwość. Może to być on, lub równie dobrze nieświeży leśny zbój. Koncentruje się na istocie – na eksplozji i sprecyzowaniu gdzie jego zamaskowani specjaliści sugerują miejsce jej wystąpienia. Następnie na podstawie owej sugestii postuluje konieczność podjęcia kilku czynności, których podobno nie dopatrzył się w Smoleńsku. Albo dopatrzył ale uznał, że podjęto je za późno, źle lub nie przez tych co trzeba. Ale to też tylko jego sugestie. Bez wiedzy na ten temat, bez dowodów, bez choćby próby uzasadnienia. Zapewne w przeświadczeniu, że jest wystarczająco sugestywny.
Rocznie ginie na polskich drogach prawie 5500 osób. To ponad pięćdziesiąt razy więcej niż zginęło w Smoleńsku. Wypadków jest dziesięć razy więcej, rannych prawie tyle samo ile wypadków. Podejrzewam, że poseł Wojciechowski w całej swojej karierze w przypadku żadnego wypadku drogowego nigdy jeszcze nie sugerował możliwości eksplozji. Nie będę tego za to już tak pewien gdy mowa będzie o ulegających wypadkom partyjnych znajomych pana europosła. Tak jak w przypadku zderzenia samolotu z drzewem w Smoleńsku.
To teraz kilka pytań prawdopodobnie bez odpowiedzi. Bez odpowiedzi, bo zawodowi aluzjoniści niechętnie współpracują poza bezpiecznym dla siebie obszarem, czyli poza areną spiskowo zamachową.
W ilu przypadkach wyciągniętym ze szczątków pojazdów zmasakrowanym nieboszczykom przeprowadza się sekcję zwłok (oprócz kierującego pojazdem)?
Czy etyczne i potrzebne jest ponowne przypominanie/wypominanie swojemu szefowi (Jarosławowi Kaczyńskiemu), znajdującemu się niewątpliwie w chwili identyfikacji zwłok brata w kiepskiej kondycji psychicznej, poważnej pomyłki (jeśli nie mamy do czynienia z mataczeniem)?
Czy nie jest znacznie większą kompromitacją od politycznie wymuszonych, acz niekoniecznych i kompletnie nic niewnoszących do śledztwa ekshumacji, permanentne i w pełni świadome ignorowanie podczas zabierania głosu w sprawie katastrofy spraw dla katastrofy fundamentalnych – czyli np. złamania przez pilotów wielu przepisów lotniczych, czy składający się na to system szkolenia? Za który odpowiedzialny był oczywiście przede wszystkim gen. Błasik.
Czyżby pan poseł nie czuł się jeszcze na tyle skompromitowany sugerowaniem eksplozji bez jakichkolwiek dowodów, że postanowił w związku ze zbliżającymi się wyborami do EP dodatkowo zaszarżować również i smoleńskimi trumnami?
I najważniejsze. Czy uzgodnił tę swoją taktykę z panem prezesem? Bo jeśli nie, to pewnie zna przysłowie, że łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Bo pan prezes zapewne wie, że kompromitowanie się pojedynczego kandydata na płatnego europosła (partyjnie eurosceptyka), może automatycznie zaszkodzić kilku innym. Jeśli nie wie, to sugerowałbym się dowiedzieć.
Inne tematy w dziale Polityka